[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwilę.
- Stary, co się z tobą dzieje? - zapytał Skit na próbie. - Za
tydzień mamy występ, a ty bujasz w obłokach. Zejdz na ziemię,
potrzebujemy cię tutaj.
- Przepraszam - wymamrotał Nathan i zmusił się do skupie-
nia na muzyce.
Lisa rzadko przychodziła na ich próby, które mieli teraz trzy
razy w tygodniu. Kiedy już przyszła, siadała gdzieś w kącie. Był
ostrożny, żeby nie gapić się na nią, bo Skit się na niego wściekał,
a Lisa pomyślałaby, że to jej wina.
- Zdajesz sobie sprawę, że ci ludzie płacą nam za to, żebyśmy
dobrze zagrali? - zapytał Skit. - A jak im się spodobamy, możemy
dostać kolejne zlecenia?
- Przeprosiłem już. Zacznijmy od nowa. Ale najgorsza była
dociekliwość matki.
- Co się z tobą dzieje? - zapytała pewnego wieczoru podczas
kolacji.
- Nic.
- Wyglądasz, jakby coś cię dręczyło. Jeżeli masz problemy w
szkole...
- Mam problem z tym, że mnie dręczysz.
- Nie mów tak do swojej matki - powiedział stanowczo
ojciec.
Mówili podniesionymi głosami i siedząca w swoim krzesełku
Abby zaczęła płakać. Chwilę pózniej dołączyła do niej Audrey.
- Patrzcie, co narobiliście - powiedziała z pretensją matka.
Podała każdej z dziewczynek gryzak.
Jego ojciec, rozjemca, odezwał się:
- Nate, rozmawiałem z moim szefem i mają dla ciebie
miejsce w kancelarii. Będziesz mógł tam pracować podczas ferii.
- To super, tato, ale nie, dzięki. Nie chcę pracować podczas
ferii świątecznych.
- Co? Wstawiłem się za tobą, synu. a oni robią mi przysługę.
- Przykro mi, tato, ale nie w tym roku.
- Mówiłeś, że potrzebujesz pieniędzy.
- Zarobię trochę kasy z zespołem, gramy na dwóch im-
prezach.
- Będziecie musieli ją podzielić między cztery osoby. Co się
z tobą dzieje? Dlaczego się tak zachowujesz?
Nathan nie odpowiedział. Stał, gniotąc papierową serwetkę.
- Dziękuję za kolację. Mam dużo zadane.
- Nie odchodz od stołu - krzyknęła matka.
Abby zakwiliła i wyrzuciła swój gryzak, Audrey zrobiła to
samo. Nathan wyszedł z jadalni.
- Co za dziwaczne miejsce, szkoda, że nas nie nagrywają -
powiedział Larry, kiedy przygotowywali się do występu na scenie
w VFW w Doraville.
Pomieszczenie było stare, zniszczone, ze ścianami wyłożo-
nymi tanią boazerią, stały tam długie stoły i metalowe krzesła.
Wokół zakurzonej sceny było dużo miejsca do tańca.
Na ścianach, obok napisów  Wesołych Zwiąt , wisiały
błyszczące tandetne dekoracje, a w rogu stała sztuczna choinka,
która pamiętała lepsze czasy. Na kolejnej ścianie, obok amerykań-
skiej flagi, wisiało logo i zdjęcia członków VFW.
- Poczujesz się lepiej, kiedy nam zapłacą - powiedział Skit,
przejeżdżając palcami po klawiaturze syntezatora.
- Widzieliście tego gościa, który nas tu wpuścił? Ma ze sto
lat. Mam nadzieję, że nikt z nich dziś nie wykituje - zakpił Larry.
- Chyba mam tremę - pisnęła Jodie. Miała na sobie dżinsy i
czerwoną koszulę z cekinami przyszytymi na kołnierzu i man-
kietach.
- Będziesz świetna, kochanie - pocieszał ją Skit. Nathan
milczał. Stroił gitarę i patrzył w stronę drzwi. Lisa obiecała, że
przyjdzie. Do ich występu zostało jeszcze czterdzieści pięć minut,
a jej ciągle nie było, ale miała jeszcze dużo czasu.
Do sceny podszedł starszy człowiek, który przedstawił się
jako przewodniczący.
- Gracie starsze przeboje, prawda? Takie stare, dobre
country?
- Mamy tu wokalistkę, która śpiewa zupełnie jak Patsy Cline.
- Nathan wskazał na Jodie, nie odrywając wzroku od drzwi.
- O tak, lubimy Patsy. Loretta i Reba. To prawdziwe country.
- Na pewno nie zawiedziemy - powiedział Skit.
Sala wypełniała się parami staruszków, którzy zasiadali przy
stołach. Z kuchni dochodził zapach grillowanego mięsa. W końcu
zespół został przedstawiony i zaczęli grać. Na początku byli
zdenerwowani, ale kiedy Jodie przezwyciężyła tremę, odprężyli
się i dali czadu. Nawet kilka par zaczęło tańczyć w takt muzyki.
Wszystko poszło doskonale, może z wyjątkiem tego, że Lisa nie
przyszła. W końcu Nathan zrezygnował i przestał patrzeć w stronę
drzwi i zajął się muzyką, rozdarty między miłością do niej a
nienawiścią za jej pastwienie się nad nim.
Do dziesiątej goście rozeszli się, a Pożeracze Serc pakowali
swój sprzęt.
- Długo to nie trwało. Może następnym razem uda nam się
zagrać dla młodszej publiczności - podsumował Skit.
- Następny występ mamy na przyjęciu urodzinowym w stylu
westernowym - powiedział Larry. - Gość kończy czterdzieści lat.
- To niewiele lepiej. Jodie pociągnęła łyk wody.
- Dla mnie bomba. Kocham śpiewać.
- Zpiewasz jak anioł - powiedział Skit. - Kto ma ochotę na
hamburgery? Umieram z głodu.
Larry i Jodie zgodzili się ochoczo.
Nathan nie był w nastroju do towarzystwa. Wziął dwa futera-
ły z gitarami i pudło ze specjalnym mikrofonem do jego akus-
tycznej gitary i zrezygnowany poszedł w stronę samochodu.
- Jak poszło, kowboju?
Lisa. Otulona w długi płaszcz, stała oparta o swój motocykl.
Na jej widok serce Nathana zaczęło bić mocniej. Podszedł do niej,
starając się nie dać tego po sobie poznać. Jak mogła stać tam tak
nonszalancko, jakby nie wiedziała, jak ważny był dla nich ich
pierwszy płatny występ?
- Trochę się spózniłaś na przyjęcie.
- Mam dla ciebie inną propozycję. Wskakuj. Zabieram cię na
inną imprezę.
Miał ochotę posłać ją na drzewo. Potraktować ją tak samo,
jak ona jego.
- Cześć, Liso. - Jodie podeszła i uściskała przyjaciółkę. -
Byliśmy świetni! %7łałuj, że nie widziałaś.
- Na pewno byliście świetni.
Ani słowa usprawiedliwienia, pomyślał Nathan. Nie zwa-
żając na to, zamknął sprzęt w bagażniku i wręczył Skitowi
kluczyki.
- Bawcie się dalej beze mnie.
- Jesteś pewien?
- Zaparkuj przed swoim domem, jak ostatnio.
Nathan wsiadł na motocykl Lisy, a ona podała mu kask i
uruchomiła silnik. Usadowił się na twardym siedzeniu, wściekły
na siebie, że nie okazał się bardziej stanowczy i nie odmówił. Ale
to nie miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia poza tym, że był z
Lisą. Nic.
ROZDZIAA 15
- Dokąd jedziemy? - zapytał Nathan, przekrzykując uliczny
hałas i ryk silnika harleya.
- Na imprezę studentów politechniki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl