[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze smieszniejszego. - Zaczął palcami wodzić po jej
brzuchu, potem przeniósł dłoń wyżej.
- Jack, nie! - krzyknęła.
- Tym razem zdecydowanie się poddaję - oświadczył.
- Ale wracamy do warunku, jaki ci postawiłem. Daj mi
z własnej woli buziaka. Ale prawdziwego.
- To jest najzwyklejszy szantaż. Powinnam się komuś
poskarżyć.
- Ba, kiedy nie masz komu. Chyba mnie.
- Wobec tego składam skargę na twoje ręce. I oświad
czam, że pójdziesz do poprawczaka. Już ja cię wychowam.
- Miała rumieńce na twarzy i czuła się bardzo, ale to bar
dzo szczęśliwa, mimo iż miotała się między sprzecznymi
myślami.
- No więc zaczynaj mnie zmieniać - powiedział. - Już
teraz, od razu. Pokaż, jak należy całować.
Pokazała mu.
I czuła, jakby wracała z jakiejś długiej podróży. Wracała
ze smutnej podróży do własnego domu, w którym było
wszystko, czego kiedykolwiek pragnęła i potrzebowała.
Dawne niepowodzenia, niepewności i lęki wydawały
scandalous
się zapadać w niepamięć. Popełniła w przeszłości straszny
błąd i wielekroć już za niego zapłaciła. Widząc poprzednie
go dnia Charlesa, zdała sobie sprawę, ile zapłaciła.
Serce jej mówiło, że Jack jej nigdy nie zawiedzie i nie
zrani. Dlaczego więc jeszcze chwilami bała się zaryzy
kować?
I znów fala lęków powróciła. Odsunęła się, ale nie chcąc
urazić Jacka, powiedziała wesoło:
Zmieniłam twój stosunek do całowania?
- Jeszcze będę potrzebował wielu lekcji, ale przed śnia
daniem wystarczy.
Powiedziawszy to, wyskoczył z łóżka, jakby był pod
rzucony sprężyną, i szybko wciągnął dżinsy.
- Tracimy cenne minuty dnia. Przygotuję śniadanie.
W tym czasie zdążysz wziąć jeszcze prysznic. Potem wez
mÄ™ ja.
Mimo że Jack zrobił dokładnie to, na co nalegała, Mal-
lory była nieco zawiedziona, że tak ochoczo ją opuścił
i jeszcze powiedział o traceniu cennych minut. Wszyscy
mężczyzni są tacy sami, pomyślała i z dumnie podniesioną
głową wstała i pomaszerowała do łazienki. Toaleta zajęła
jej mniej czasu niż zwykle, gdyż Jack kazał jej zostawić
wszystkie szminki. Nie była przyzwyczajona do widoku
w lustrze swej twarzy w stanie nienaturalnym, jak mawia
ła, ale po krótkiej lustracji uznała, że ujdzie. Zaplotła włosy
i opuściła łazienkę, zwabiona dochodzącym aż tu zapa
chem kawy i smażonego boczku.
- Brawo! - powiedział, gdy ją zobaczył. - Schludna
i szybka. Teraz ty zajmij siÄ™ kucharzeniem, a ja idÄ™ pod
prysznic. - Porwał przybory do golenia i pomknął do ła
zienki.
Mallory wiodła za nim wzrokiem. Stale zaskakiwało ją,
że z taką łatwością zmieniał nastrój - z romantycznego za-
scandalous
lecania się na beztroską lub zwykłą, przyjazną rozmowę,
a czasami ostry sarkazm. Bliżej znała tylko Charlesa.
A Charles i Jack należeli do dwu różnych światów.
Boczek już przysmażył się z jednej strony, więc obró
ciła plasterki łopatką i zaczęła przygotowywać tosty. Po
tem przyszła kolej na jajka. Nim Jack wyszedł z łazien
ki, cudownie pachnąc wodą po goleniu, śniadanie było już
gotowe.
Zjedli szybko, pozmywali, zrobili kilka kanapek na po
łudniowy posiłek i poszli osiodłać konie. Mallory była bar
dzo podniecona oczekującą ich przygodą. Wyobrażała so
bie minÄ™ Charlesa, kiedy siÄ™ dowie o jej sukcesie i odnale
zieniu skarbu KÅ‚amliwego Jude'a.
Poranek na wyprawę mieli wymarzony. Gdy już siedzia
ła na koniu, trzymając mocno wodze, powiedziała:
- Miałeś rację.
- Zwykle miewam rację - odparł. - Ale o co chodzi
w tym wypadku?
- Mam pyszną zabawę, a będę w jeszcze lepszym hu
morze, kiedy znajdę te banknoty, które Jude ukrył.
Jack wpił w nią intensywne spojrzenie, marszcząc przy
tym brwi. Uśmiech na twarzy Mallory przemienił się
w zdziwienie. Pokręcił głową i ruszył w las.
- Chyba jesteśmy na złym szlaku, Jack! - Mallory po
równywała oficjalną mapę geologiczną rejonu z mapką
znalezionÄ… pod parapetem.
- Miej cierpliwość, Mallory. Okolica bardzo się zmie
niła przez sto lat. To trochę potrwa, nim znajdziemy miej
sce, którego szukamy.
- Posuwając się w tym tempie, będziemy siwi i starzy,
zanim je znajdziemy.
Ujechali już wiele kilometrów terenem chwilami skali-
scandalous
stym i trudnym, to znów odcinkami zupełnie gładkim i po
rośniętym bujną trawą. Turkus okazała się dobrą, spokojną
i posłuszną klaczą, z którą Mallory nie miała najmniej
szych kłopotów. Zrobiło się gorąco i bardzo przydał się
podkoszulek bez rękawów oraz przeciwsłoneczny daszek,
który założyła na czoło.
W wielu miejscach szlak był zbyt stromy, musieli więc
zsiadać z koni i ostrożnie je przeprowadzać. Może właśnie
dzięki temu Mallory nie odczuwała zbyt boleśnie siodła.
Często mogła od niego odpocząć. Powolne posuwanie się
drażniło ją jednak. Była coraz bardziej niecierpliwa. Nie
spodziewała się zbyt łatwego sukcesu i znalezienia skarbu
Jude'a w kolorowym worku pod drzewem, niemniej sÄ…dzi
ła, iż po kilku godzinach trafi na jakiś konkretny ślad, na
wskazówkę lub oczywisty punkt odniesienia. Nic jednak
nie wskazywało na to, że znajdują się na tropie. A mimo
iż słońce zeszło już z zenitu, nie byli bliżej celu wędrówki,
niż kiedy wyruszyli rano.
Penetrowali kilka pozornie obiecujących odnóg głów
nego szlaku, ale za każdym razem trafiali w ślepy zaułek
lub zbyt wąską skalną szczelinę, by człowiek i koń mogli
się przecisnąć. Gdzie, do diabła, jest to miejsce, od którego
trzeba przejść siedemnaście kroków na zachód?
Mallory miała chwilami wrażenie, że coraz bardziej od
dala się od właściwego celu. Każdy fałszywy szlak coraz
bardziej ją przygnębiał.
Zatrzymała się, zsiadła z konia i na wielkim głazie roz
łożyła obie mapy. Jack skorzystał z okazji i oba konie po
prowadził do strumyka. Po powrocie przywiązał wierz
chowce do krzaka jałowca i dołączył do Mallory.
- Jesteśmy właśnie tu! - wskazał palcem dolinkę na
nowszej mapie. - Ale teraz spójrz na to. Ta sama dolinka
na mapie starej jest wyraznie szersza. Tak jak powiedział
scandalous
Dan: deszcze, erozja, lawiny kamienne, obsunięcie się skał.
Przez sto lat wiele się zmieniło.
- Dochodzę do wniosku, że rzeczywiście nic nie zna
jdziemy - powiedziała zrezygnowana. Skrzyżowała ręce
i zaczęła przechadzać się wokół głazu.
Jack złożył obie mapy i schował do ceratowych kopert,
które umieścił w torbie przytroczonej do grzbietu Turkus.
Z torby wyjÄ…Å‚ natomiast parÄ™ kanapek i butelkÄ™ wody.
Mallory odmówiła jedzenia, ale Jack ją formalnie zmusił.
W tym słońcu osłabniesz i zakręci ci się w głowie.
Nie marudz, jedz i tyle!
Skrzywiła się, lecz wzięła z jego rąk kanapkę i zaczęła
ją pogryzać. W pewnej chwili stwierdziła, że Jack bacznie
siÄ™ jej przyglÄ…da.
- O co chodzi? Mam sadzę na nosie, czy też dochodzisz
do wniosku, że lepiej wyglądałabym z odrobiną szminki?
Jack przeżuł trzymany w ustach kawałek chleba i odpo
wiedział:
- Ani jedno, ani drugie. Tak sobie myślę, że ja wiem,
po co tu przyjechałem, ale ty...?
scandalous
ROZDZIAA DZIESITY
Mallory długo na niego spoglądała.
- Już ci mówiłam. Od lat interesuje mnie ta historia.
- Ale konkretnie dlaczego?
- Mówiłam ci, że moją pasją jest przeszłość, dawne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- James_Sabatina_ _Sabatina._Autobiografia_pakistańskiej_dziewczyny(1)
- 392. Morgan Raye Agent i dziewczyna
- Sellers_Alexandra_ _Taka_miła_dziewczyna
- George Catherine Dziewczyna znikąd
- Dziewczyna z mgieł Reding Jaclyn
- Bułyczow Kiryl Dziewczynka z przyszłości
- Grzeczne dziewczynki
- Patricia A.McKillip Zapomniane bestie z Eldu
- libparted handbook
- Maverick Montana 3 Rising Assets
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gackt-camui.xlx.pl