[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ka mos
O, przyjrzyj mu się bliżej, starczy mgnienie powiek.
a aw
Co wióę? Cóż ja trzymamH Wszak ci to jest człowiek!
ur pi s Bachantki 44
ka mos
Uważnie mu się przyjrzyj, popatrz, jak należy.
a aw
Największą wióę zgrozę! O bólu macierzy!
ka mos
A co? Jak ci się wiói? Co? Czy lwa to skronie?
a aw
Nie! Głowę Pentheusa dzwigają me dłonie!
ka mos
Skrwawioną, nim zdołałaś ją rozpoznać! Rety!
a aw
Kto zabił? Kto dał do rąk nieszczęsnej kobiety?
ka mos
Okrutna, sroga prawdo, jawisz siÄ™ nie w porÄ™!
a aw
Mów! Wypędzże mi z serca niecierpliwą zmorę!
ka mos
Ty sama go zabiłaś, ty i siostry twoje!
a aw
Padł w domu, czy góie inóiej? O wy niepokoje!
ka mos
Góie ongi Aktajona srogie psy rozdarły.
a aw
Mów, po co na Kithajron poszedł ten mój zmarły?
ka mos
Szedł z boga drwić, wyszyóać szedł bach3skie szały.
a aw
A w jaki my się sposób, powieó, tam dostały?
ka mos
Utraciłyście zmysły i ten gród nasz z wami.
a aw
Dionizos zmógł! Jasnymi wióę to oczami.
ka mos
Nie chciałyście go uznać, lżąc jego obrządki.
a aw
Góież, ojcze, są te drogie mego óiecka szczątki?
ka mos
Przyniosłem, wyśleóiwszy z ogromnym mozołem.
a aw
Czy dobrze członki jego trzymały się społem?
ur pi s Bachantki 45
ka mos
[Porozrzucane. Leśny skrywał je manowiec.]w y
a aw
Skąd szał nasz opadł także i Pentheja? Powieó!
ka mos
Wam równy był, czcić boga wzbraniał się i za to
Bóg hojnie nam zapłacił  o krwawa zapłato! 
W jednaki niszcząc sposób nas wszystkich: was, moje
Wy córki, i tego tu, i mój dom  ostoję,
I mnie, co pozbawiony męskiego potomka,
Spoglądać óisiaj muszę, jaka klęska gromka
Raziła óiś ten ród nasz, jak przenieszczęśliwie,
Jak strasznie zginął kwiat ten, wyrosły na niwie
%7łałoba
%7ływota twego, córko!& O mój wnuku luby!
Podporąś mego domu był, a óiś do zguby
Przywiodłaś go, ty drogi mojej córki synu!
Postrachem byłeś wielkim dla naszego tynu,
Lecz nikt przez wzgląd na ciebie nigdy się nie ważył
Urągać mnie, starcowi! Dobrze by się sparzył!
A óisiaj snać wypęóon bęóie z własnej ziemi
On, Kadmos, wielki Kadmos, co rękami swemi
Tebański ród zasiawszy, bujne sprzątnął plony!
O wnuku mój jedyny, wnuku mój roóony.
Najdroższy dla mnie z luói, bo choć już na świecie
Nie żyjesz, do najdroższych zawsze cię, me óiecię,
Zaliczać tutaj będę. Już ty mnie za brodę
Nie bęóiesz ciągnął, wnuku! Już ty, pisklę młode,
Nie bęóiesz mnie całował, nie bęóiesz zwał óiadkiem,
Nie bęóiesz mnie siÄ™ pytaÅ‚: «A czy ci przypadkiem
Ktoś krzywdy nie wyrząóił? Któż ci na zawaóie
Tak stanął, tak zasmucił? Powieó, luby óiaóie,
Ażebym mógÅ‚ ukrócić tÄ™ luókÄ… swawolÄ™!»
A óiś ja nieszczęśliwy i tyś się na dolę
Naraził przeokrutną, przebiedna twa matka
I sióstr jej los żałosny!& Kto żyw, do ostatka
Pamiętaj: gdybyś bluznił, nie chciał wierzyć w Boga,
Wnet wierzyć cię nauczy śmierć Pentheja sroga.
przo ownica c Óru
Kadmosie, żal mi ciebie! Jednak zasłużenie
Padł wnuk twój, choć tak krwawe zostawił ci mienie.
a aw
Cóż stało się z mych losów, ty mój ojcze miłyH &
[Ażeby żyć tu dalej, już ja nie mam siły!
Pentheus, syn, nie żyje! Ręce moje własne
Rozdarły go na strzępy! Niechże i ja zgasnę!
ionizos
On karę zasłużoną poniósł: szyóił ze mnie
I przeto z rąk tych zginął, z których tak nikczemnie
Nie był powinien zginąć. Ale i wam godnie
Zapłacić trzeba bęóie za spełnioną zbrodnię
w y can n k a an i c  wers dopisany przez tłumacza. W oryginale brakuje tu
Êîagmentu tekstu.
ur pi s Bachantki 46
Na wnuku tego starca: Już nie zobaczycie
Tych murów, wypęóone z nich na całe życie!]x p
Ty w smoka, królu Kadmie, bęóiesz przemieniony,
A co zaś do Aresa córki, twojej żony,
Harmonię, która z tobą, choć śmiertelnyś, żyje
W małżeńskim związku, w gada się przeóierzgnie, w żm3ę.
Z nią razem z tego miasta pognasz zaprząg wołów 
To Zeus ci przepowiada co do twych mozołów 
I, ludów barbarzyńskich wóó, ty grodów wiele
Rozburzysz. Lecz gdy nowi twoi przyjaciele
Zwiątynię Loksyjasza złupią, wieó, że wtedy
W powrocie swym doznają niespoóianej biedy.
Lecz Ares przyjóie w pomoc tobie i Harmonii,
Obojga was na Wyspie Szczęśliwości schroni.
To mówięć ja, Dionizos, nieśmiertelny człowiek,
Lecz Zeusa syn prawóiwy. Gdybyście swych powiek
Nie odwracali ongi od rozsÄ…dku drogi
W te czasy, kiedy znać jej nie chcieliście, błogi,
Zaiste, los by waszą rozpogaóał duszę,
Syn Zeusa zbawcze z wami zawarłby sojusze.
a aw
Zemsta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl