[ Pobierz całość w formacie PDF ]

strzelnicy i lunaparku& Kiedyś niespodzianie wpadł do mnie Zdeniek, który był w powiecie wielką
figurą, kto wie, może i w województwie. Zmienił się nie do poznania, nie był już tym kim dawniej.
Huśtał się na koniu rozglądając się wokół, a kiedy przysiadłem na sąsiednim koniu, cicho
przemówił, a potem na dowód swoich słów wziął złożony papier i zanim zdążyłem mu
przeszkodzić, powoli podarł pismo, które głosiło, że jestem milionerem i że mam zapłacić
milionerski haracz. Zdeniek zeskoczył i wrzucił w ogień to dla mnie tak " wspaniałe pismo, ten mój
awans. Uśmiechnął się smutno, dopił mineralną  on, który zawsze pił wyłącznie mocne trunki 
i ze smutnym uśmiechem poszedł sobie. Czekała na niego limuzyna, czarne auto, które miało go
powiezć tam, skąd przyjechał, do polityki, którą robił i w którą chyba wierzył, która go pochłonęła i
pewnie była piękna, skoro potrafiła mu zastąpić te wszystkie jego brawurowe numery, kiedy to
prawie zawsze przeputał wszystką forsę, jaką miał przy sobie, a on zawsze wykręcał jakiś ludoma-
ński numer, jak gdyby ta forsa go parzyła, więc rozdawał ją ludziom sądząc, że ona im się należy&
Wydarzenia goniły jedno za drugim, a ja, tak jak to sobie wymarzyłem, urządzałem w  Przełomie
bombowe wieczory i popołudnia, więc były i patefony, i ślizgawki, i ognie, zarówno w kuzni, jak i
wokół zamarzniętego jeziora, ale przyjeżdżający goście byli smutni albo dla odmiany weseli, z tym,
że nie była to ta wesołość, jaką znałem, raczej taka wesołość na siłę, jaką okazywali Niemcy, kiedy
cieszyli się wiedząc, że ze swymi żonami i kochankami są w  Koszyczku po raz ostatni, a potem
prosto na front& I ci moi goście też się ze mną żegnali, podawali rękę i machali z samochodów,
jakby odjeżdżali ten ostatni raz i już nigdy więcej nie mieli tu przyjechać. A kiedy jednak się
zjawili, znowu zachowywali się tak samo; byli melancholijni, przygnębieni, bo chociaż tam się
jeszcze tego tak nie odczuwało, to przecież w polityce wszystko wzięło w łeb. Był Luty8 i wszyscy
moi goście wiedzieli, że to ich koniec, szastali forsą na prawo i lewo, ale radość i nie udawana
wesołość zniknęły. I ja dzieliłem ten grobowy nastrój i już nie zamykałem się co noc, żeby za
zaciągniętymi zasłonami niczym w pasjansie rozkładać na podłodze stukoronówki z codziennego
utargu, który każdego dnia odnosiłem rano do banku, gdzie naskładałem już milion koron 
właśnie w tych dniach& Nadeszła wiosna taka jak wtedy, kiedy niemieccy oficerowie,
przynajmniej niektórzy, wracali do  Koszyczka , i moi goście, moi stali bywalcy przestali
przychodzić. Dowiedziałem się, że zostali straceni, aresztowani, niektórzy uciekli za granicę& I
przychodzili inni goście, utargi były nawet większe, aleja wciąż myślałem, co też stało się z tymi,
którzy bywali u mnie każdego tygodnia. Kiedyś zjawiło się dwóch takich i powiedzieli mi, że są
milionerami i że następnego dnia muszą się przygotować, spakować solidne buty, koc, skarpetki na
zmianę i jedzenie, bo zostaną przewiezieni do jakiegoś obozu, ponieważ są milionerami&
Ucieszyłem się, że też jestem milionerem, przyniosłem książeczkę bankową i pokazałem ją tym
moim gościom  jeden miał fabrykę sprzętu gimnastycznego, drugi robił interes na sztucznych
zębach  a oni dopiero wtedy mi to powiedzieli. Więc pokazałem im tę książeczkę i zaraz
poszedłem i wziąłem plecak, solidne sznurowane buty, skarpetki na zmianę i konserwy.
Przygotowałem się, bo na pewno i po mnie przyjdą, ponieważ ten fabrykant od sztucznych zębów
powiedział, że wszyscy prascy hotelarze dostali takie wezwanie& Nad ranem odjeżdżali z płaczem,
bo nie mieli odwagi uciec za granicę, nie chcieli już niczego ryzykować. Mówili mi tylko, że
Ameryka i Narody Zjednoczone coś z tym zrobią i że dostaną wszystko z powrotem, i wrócą do
swoich willi i rodzin& A ja czekałem dzień, dwa, potem tydzień, z Pragi dostałem wiadomość, że
wszyscy milionerzy są już w obozie, urządzonym w seminarium duchownym Zwiętego Jana pod
Skałą, w ogromnym klasztorze i pensjonacie dla przyszłych księży, którzy zostali stamtąd
wyrzuceni& I tego dnia, kiedy przyszli do mnie z powiatu, zdecydowałem się. Powiedzieli
dyskretnie, że rada narodowa zabiera mi  Przełom , że na razie jestem jego administratorem, a
wszystkie prawa majątkowe przechodzą w ręce ludu& A ja zakipiałem z nienawiści, domyśliłem
się, że znowu była to robota Zdeńka, i pojechałem do powiatu. Wylądowałem w jego gabinecie, a
on wpierw wcale się nie odzywał, tylko uśmiechał się smutno, a potem ze swego stołu wziął jakieś
papiery i na moich oczach je podarł, i oświadczył, że na własną odpowiedzialność zniszczył moje
wezwanie za to, że wtedy z tym patrzeniem na zegarek, niby która godzina, wpadłem zamiast
niego. A ja mu na to, że tego się po nim nie spodziewałem, myślałem, że jest moim kumplem, ale
on robi mi świństwo, bo ja przez całe życie chciałem właściwie tylko jednego, reszta mnie nie
obchodziła  mieć hotel i być milionerem& I poszedłem sobie, a w nocy zjawiłem się przed
bramą oświetlonego seminarium, przy której stał milicjant z karabinem. Zameldowałem mu, że
jestem hotelarzem milionerem i że chcę rozmawiać w ważnej sprawie z komendantem& Milicjant
zatelefonował i po chwili wpuścił mnie do bramy, a stamtąd do biura, gdzie też siedział milicjant,
ale bez karabinu. Miał przed sobą jakieś wykazy i papierzyska, i flaszkę z piwem, z której
nieustannie popijał& a kiedy dopił, sięgnął pod stół i wyciągnął ze skrzynki kolejną butelkę,
otworzył ją i łapczywie pociągnął, jakby gasił pierwsze pragnienie& Zapytałem go, czy nie brakuje
im jakiegoś milionera& bo nie dostałem wezwania, a też jestem milionerem& Przeglądał papiery
przejeżdżając ołówkiem po nazwiskach i rzekł, że nie jestem milionerem i żebym spokojnie wracał
do domu& Ja wtedy, że to musi być pomyłka, bo jestem milionerem, ale on złapał mnie za ramię,
wyprowadził pod bramę, popchnął i wrzasnął:  Jak pana nie mam na -wykazie, znaczy się
milionerem pan nie jesteś!  Wyjąłem książeczkę bankową i pokazałem mu, że mam na niej
milion, sto koron i dziesięć halerzy&  A to co?  spytałem triumfalnie. Spojrzał na książeczkę,
a ja go molestowałem:  Niech mnie pan nie wypędza&  I on się ulitował, zaciągnął mnie do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl