[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trudno narzekać na brak atrakcji, pomyślał Sten. Bladym świtem czeka mnie umówione spotkanie,
Parral usiłował sprzedać mi pomysł na życie bez proroka. A teraz ta niesamowita dziewczyna. Nie
do wiary, czyżby naprawdę chciała przespać się z żołnierzem? Jeszcze chwila wahania, a wszystko
przepadnie. I to niezależnie od płynącej z gonad podpowiedzi, że dla tej kobiety warto sprzedać
hurtem i na wagę samego imperatora, najemników, Theodomira oraz Wuja Toma Dooleya na
dokładkę.
Sten odwzajemnił uśmiech.
- Dostarczył pan sporych atrakcji.
- Szczerze mówiąc, nie bawiłem się najlepiej.
- Szukałam pana, gdy było już po wszystkim.
- Uznałem, że pora opuścić towarzystwo. Miałem ręce całe we krwi. Głupio tak prosić
kobietę do tańca.
Sofia spojrzała na niego zdumiona. Flirt nie chciał przebiegać wedle utartych schematów.
- Jednego tylko żałuję - mruknął Sten, próbując naprawić błąd. - %7łe moi świętej pamięci
przeciwnicy przeszkodzili nam, zanim wyznałem, jak cudownym jest pani zjawiskiem.
Teraz to co innego, można ciągnąć flirt dalej, aż do finału. Sofia pojaśniała. Sten zaś musiał
mocno się powstrzymywać,
- Zwiaty Wilka by nie wybuchnąć śmiechem. Przypomniał sobie zdanie z regulaminu sekcji
Mantisa (instrukcja czegoś tam, klauzula ileś tam, paragraf... kto by to pamiętał):  Gdy sprawa
przechodzi na grunt seksualny, uczestnicy tajnej operacji winni pamiętać, że to raczej nie ich
osobisty urok przyciągnął partnera (lub partnerkę), ale najprawdopodobniej druga strona
reprezentuje konkurencję i próbuje właśnie zagrozić powodzeniu operacji albo i życiu wysłannika.
Może też starać się zdobyć kompromitujące go materiały, by potem wykorzystać fotografie,
nagrania czy filmy do szantażu. A jednak, ilekroć zdarzy się wysłannikowi znalezć w podobnej,
nader niebezpiecznej sytuacji, powinien stwarzać pozory, że daje się uwieść. Praktyka dowodzi, że
niejednokrotnie można zdobyć w ten sposób bardzo interesujące informacje".
Sten przysunął się zatem blisko Sofii i delikatnie musnął palcem jej policzek.
- Przejdziemy się? - zaproponował, zniżając ton głosu. - Dołożę wszelkich starań, by
przekazać ci to, co czuję.
Uśmiech Sofii zgasł na chwilę. Bardzo ciekawe. Znaczy, amatorka. Nieładnie, Parralu,
nakłaniać siostrzyczkę, by się dla ciebie kurwiła.
Ręka w rękę zeszli na sam dół schodów i zniknęli w rozległych ogrodach.
ROZDZIAA DWUDZIESTY TRZECI
Ogromne ogrody wyglądały imponująco.
Kilometrowy pas zieleni ustępował miejsca bujnie porosłej łące, przez którą płynęła
spokojna rzeczka.
Na tej rzeczce, oczywiście, znajdowała się przystań.
W przystani, rzecz jasna, cumowała łódka.
Nie odeszliście zbyt daleko od dziedzictwa imperium, pomyślał Sten, spoglądając na łajbę i
obejmując Sofię ramieniem.
Aódz była zwykła, spacerowa, z okrężnicą pomalowaną fluorescencyjną farbą. Nie miała
wszakże napędu. Miast wioseł na dnie leżała sterta miękkich poduszek.
Postarali się, przyznał w duchu Sten.
I pocałował Sofię.
Usta dziewczyny poddały się i dzielny pułkownik stracił na chwilę kontakt ze światem. W
zasadzie przestał się nawet orientować, kto kogo uwodzi.
Aagodnie przerwał pocałunek i wargami dotknął najpierw jednego potem drugiego kącika
jej ust. Potem pochylił się, zdjął pannie trzewiki. Weszli na pokład.
Aódz bezgłośnie ruszyła z nurtem rzeki. Ponad nimi wędrował przez niebiosa malejący
sierp księżyca, w dole zaś błyskały grzbiety przysypiających ryb.
Dotarli do zakrętu, ale łódz sama zmieniła kurs i wpłynęła do zacisznej groty. Sten
zastanowił się, jakie niespodzianki może szykować to ustronie, prócz podsłuchu, oczywiście. Kto
się pojawi? Może zabójcy? Lub porywacze? Albo i Parral? Powodzenia, frajerzy. Uśmiechnąwszy
się, Sten znów pocałował Sofię.
Cichutko przybili do trawiastego brzegu. Nieco dalej widniejące skały zostały tak przycięte,
że tworzyły przytulną altanę osłoniętą niedużym wodospadem. Wodna kurtyna jarzyła się lekko,
najpewniej podświetlona od spodu słabymi laserami o spektrum przesuniętym w kierunku fal
światła żółtego.
Pomysłowa pułapka, uznał Sten, wziął Sofię na ręce i wyniósł ją z łodzi. Ale gdzie ci
mordercy?
Nie zauważył żadnego.
- Twój brat zna się na ogrodach - powiedział.
- Parral? - zdumiała się szczerze Sofia. - Pojęcia o tym nie ma. Sama wszystko
zaprojektowałam.
Znowu coś poszło na opak. Sten postawił Sofię na trawie. Dziewczyna objęła jego głowę
dłońmi i wpatrzyła mu się intensywnie w oczy. Sten dyskretnie uniósł jedną nogę i dotknął obcasa.
Zwiatełko miniaturowego wykrywacza podsłuchu pozostało ciemne. Osobliwe. Nie zamontowano
podsłuchu?
Sytuacja zaczęła raptownie wymykać się Stenowi spod kontroli.
Ukląkł obok Sofii w taki sposób, by w każdej chwili móc dobyć nóż z rękawa i rzucić się na
napastnika. Młoda kobieta wciąż nie odrywała oczu od jego twarzy.
- Wiesz, że to Parral kazał mi z tobą zatańczyć? Sten zawahał się, w końcu przytaknął.
- Naprawdę? - spytała lekko zdziwiona. - A czy wiesz, że miałam czekać na ciebie przed
biblioteką, a potem zabrać cię do moich apartamentów? - Jej głos brzmiał zdumiewająco szczerze.
Najemnik pojął wreszcie, że wspomniana instrukcja nie wyczerpywała wszystkich
możliwości. W tym przypadku regulamin sekcji Mantisa był bezużyteczny. Stenowi jednak
starczyło rozsądku na tyle, by chwilowo nie zabierać głosu.
- Czy domyślasz się, czego chciał ode mnie Parral?
- Raczej tak.
Sofia zamilkła, speszona.
Zakłopotany Sten uznał, że dość już tych wyznań.
Przerzucił nogę nad jej udami i balansując na kolanach, ujął piękną twarz w obie dłonie,
potem przesunął ręce w dół, poprzez piersi w okolice brzucha.
Sofia westchnęła z wdzięcznością i przymknęła oczy.
Dłonie pułkownika zawróciły ku obnażonym ramionom kochanki.
Dziewczyna na ślepo sięgnęła do zapięć sukni. Sten zsunął materię, aż ujrzał nieduże piersi
ze sterczącymi sutkami. W dyskretnym blasku laserów prezentowały się zaiste wspaniale.
Dowódca ucałował ją, najpierw w usta, potem w szyję, i dalej, i niżej...
Ostatecznie ubrania obojga legły obok, na trawie. W jaskini zapanowała niezupełna cisza.
ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTY
Do świtu zostały już tylko minuty, gdy okryty czarną peleryną Sten skręcił z głównej ulicy
Nebty w boczną aleję pogrążoną w szarzejącym mroku.
To nie zabijanie jest najgorsze w żołnierskim fachu, pomyślał. Rzecz w tym, że nigdy nie
można się porządnie wyspać.
Kwestii związanej z siostrą Parrala wolał na razie nie roztrząsać. Sprawa była zbyt świeża i
Sten po prostu nie wiedział, co sądzić o nowym romansie. Przyznawał wszakże, że już dawno, od
czasu poznania Bet, nie spotkał żadnej kobiety o tak bezkompleksowej zmysłowości.
Poza tym czekało go jeszcze to pieprzone spotkanie.
Nikt zdrowy na umyśle nie wychodził tutaj po zmroku na ulice opanowane przez gangi
morderców i nie mniej grozne patrole. Funkcjonariusze na nocnej służnie uznawali (nie bez racji),
że każdy napotkany w ciemności jest albo łotrem albo obywatelem rozpaczliwie potrzebującym
opieki i ochrony. W drugim przypadku usługa była niezmiennie płatna z góry.
Sten przemykał się przez cuchnącą śmieciami, śmiercią i występkiem aleję. Nie licząc
mocno już zawianego patrolu, na końcu drogi widniała tylko jedna postać - żebrak. %7łałosny strzęp
człowieka, cały w połyskujących wrzodach.
- Pobłogosławcie mnie, dobry panie, wspomóżcie jałmużną - jęknął biedak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl