[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przygotowała kanapki.
Katarina puściła się biegiem do drzwi.
- Idz normalnym, spacerowym krokiem, siostruniu - upomniał ją
Olof.
Kiedy samochód stał na swoim miejscu, rodzeństwo udało się do
domu. Olof trzymał jej dłoń w swojej kieszeni.
- Przyszłam cię prosić, żebyś mi wybaczył to, co powiedziałam
dzisiaj rano.
- Ja też nie zachowałem się mądrze.
Olof nagle stanął, zadarł głowę i węszył jak wilk wietrzący
niebezpieczeństwo.
- Zanosi się na burzę - powiedział.
Około dziesiątej wieczorem Katarina usłyszała, że Olof wychodzi z
domu. Siedziała w kuchni z Eriką, obie milczały.
Katarina żałowała, że nie ma żadnego boga, do którego mogłaby się
modlić.
Chwilę pózniej w wiązach przed oknem rozszalał się wiatr.
- Znów będzie burza - powiedziała Erika. - Ale spróbujmy zasnąć.
Katarina nie spała, patrzyła w sufit i myślała: Jak mało o sobie
wiemy, być może najmniej wiemy o osobach nam najbliższych. Jutro
przyjedzie Elisabeth, jej szczera mama, która ma tysiące tajemnic.
Mimo wszystko chyba się jednak zdrzemnęła, bo nie słyszała
samochodu i obudziło ją pukanie do drzwi.
To był Olof. Ani trochę nie wyglądał na zmęczonego, przeciwnie,
wydawał się pełen radosnego wigoru.
Katarina spojrzała na zegarek, było po pierwszej.
- Przepraszam, że cię budzę. Ale mam kłopot. Cała rodzina nie
zmieściła się do samochodu, zostało dwóch chłopców. Siostra Kristina
powiedziała, że nic się nie stanie, jeśli przyjadą jutro, ale jutro mam
mnóstwo pracy, rano - ślub, po południu - konfirmanci.
- Zawiozę ich - powiedziała Katarina.
- Wiedziałem, że tak powiesz. Obudzę cię o piątej, bo musisz jechać,
kiedy jeszcze będzie ciemno.
Tuż przed piątą przy łóżku Katariny stanęła Erika z dużą filiżanką
kawy.
- Wstyd mi, że nie mam prawa jazdy - przyznała.
- I słusznie. Jeśli chce się należeć do stada, trzeba umieć prowadzić. -
Katarina roześmiała się. - Ale ty nie jesteś w tym zbyt dobra.
- Jest burza.
- Olof ma duży przyczepny samochód. Obiecuję, że nie dam się
zdmuchnąć do rowu.
- Włóż wiatrówkę i botki.
- Dobrze, mamo.
Olof już podjechał pod kościół i dwóch chłopców siedziało w kocach
na tylnym siedzeniu. Krister, zacinając się, udzielał im wskazówek w
obcym języku. Nauczył się bośniackiego, pomyślała Katarina. Olof
pokazał jej drogę na szczegółowej mapie, powinna trafić bez
problemu.
- Gdyby was zatrzymała policja - powiedział - wiedzą, że trzeba się
położyć na podłodze.
- O tej porze nie będzie policji. I w taką pogodę.
- Fakt, ryzyko jest małe. Gorzej, że może sypnąć śniegiem. Jedz
ostrożnie, bo mam letnie opony.
- Od kiedy zacząłeś przepowiadać pogodę, Olof?
- To nie ja, tylko Erika.
- Mamy dopiero pazdziernik. A przedwczoraj było jak w lecie.
Pomachała mu ręką na pożegnanie.
Nie uruchamiając silnika, zjechała z przykościelnego wzgórza,
skręciła w prawo i zatrzymała się na światłach przed rondem.
Uśmiechnęła się do chłopców i pokazała na zegarku godzinę i
piętnaście minut.
Skinęli głowami, zrozumieli.
Na E4 było pusto, włączyła długie światła. Potem skręciła w prawo.
Stara szosa wiła się wśród pól, byli na otwartym terenie. Samochodem
miotały silne podmuchy wiatru, musiała mocno trzymać kierownicę.
Pół godziny pózniej jeden z chłopców klepnął ją w plecy,
przekrzywił głowę, pokazał na radio i powiedział:
- Myzyka.
Katarina włączyła radio i trafiła na rozgłośnię nadającą stare
amerykańskie przeboje. Głównie Elvisa.
Jak na zamówienie, pomyślała, słysząc, że chłopcy zaczęli nucić
dobrze im znane piosenki.
Dała im po tabliczce czekolady, którą dostała od Eriki.
- Dzienkuje - powiedzieli.
Zatrzymała się na chwilę, żeby spojrzeć na mapę. Tak, w porządku.
Zaraz skręcą w boczną drogę prowadzącą do klasztoru. Klasztor stał
się powszechnie znany, odkąd siostry zaczęły przygarniać ludzi,
którym odmówiono prawa pobytu w Szwecji. Katarina rozpoznała
zakonnicę czekającą na nich przy furcie, dość często pokazywano ją w
telewizyjnych wiadomościach. Uśmiechnęła się przyjaznie do
Katariny i podała jej rękę. Suchą, ciepłą rękę.
- Dzwonił pani brat - powiedziała. - Nad północną Upplandię
nadciąga burza śnieżna. W okolicach Uppsali może dojść do chaosu na
drogach. Prosił, żeby pani jak najszybciej wracała.
- Mojemu bratu tylko burze śnieżne w głowie.
- Jeśli tak, to w radiu zapadli na identyczną chorobę. Też ostrzegają
przed śniegiem.
- Aha. Czy zdążę skorzystać z toalety?
Zakonnica roześmiała się i pokazała jej drogę. Kiedy Katarina [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl