[ Pobierz całość w formacie PDF ]

leżący na podłodze list. Ostatecznym terminem był 20 sierpnia. Pozostał zatem
S
R
niecały miesiąc. List wędrował dwa tygodnie. Dwa cenne tygodnie, które można
było poświęcić pracy.
- Dam radę - powiedziała na głos. Najlepiej wziąć się do roboty od razu.
Zaburczało jej w brzuchu. Najpierw trzeba było coś zjeść.
Pracowała aż do póznej nocy i dopiero kiedy miała położyć się spać,
przypomniała sobie o strusiach. Jak mogła o nich zapomnieć?! Czy wieczorem w
ogóle coś jadły? Co powinna zrobić? Co z pisklętami? Nie miała pojęcia, czym się
136 NIEBO NAD TEKSASEM
je karmi. Tak czy owak, była pierwsza lub druga w nocy, kiedy do nich pobiegła.
Ktoś musiał tu być wcześniej, gdyż dwa pisklaki zostały przeniesione do
specjalnej przegródki, a w cieplarce, obok jajka, które leżało już w niej kilka dni,
znalazły się kolejne dwa. Przypuszczała, że starsze ptaki zostały nakarmione, i
miała tylko nadzieję, że to nie Seth się nimi zajmował. Zabolała ją myśl, że
mógłby przyjechać na farmę i nie dać o sobie znać.
Ponieważ następnego dnia nie było go i nie było, zaczęła się poważnie
zastanawiać, czy w ogóle ktoś przyjedzie nakarmić ptaki. Ruszyła w stronę szopy i
nagle zatrzymała się. Jeśli Seth nie chce przyjść do niej, to z jakiej racji miałaby
się zajmować jego strusiami. Nie to nie.
Było tak parno, że przez cały dzień chodziła w jedwabnym komplecie w stylu
retro, który kiedyś sama sobie uszyła. Luzne szorty w czeresienki i łodyżki na
białym tle połączone były z szerokim stanikiem. Brzuch pozostawał odsłonięty.
Strój w sam raz do karmienia strusi - myślała ze złością, malując usta
czerwoną szminką. Chwyciła torebkę, kluczyki i pomaszerowała do starej
ciężarówki. Chociaż zdała egzamin na prawo jazdy, nie miała zaufania do siebie
jako kierowcy. Tyle że drogą z Bellingham do Montgomery Rose rzadko kiedy
ktoś jezdził.
Ledwie jednak przejechała pod łukową bramą, skręcając na farmę Setha,
odczuła niepokój. Niechęć i złość na niego wyparowały. Wydała się sobie
dziecinna. Niby dlaczego miał skakać z radości na wiadomość, że znalazła się
S
R
wśród finalistów konkursu? Przyznano jej już stypendium? Nie. No więc, o co
chodzi? A poza tym... Trzeba było nie mieć oczu, żeby nie widzieć, jak ogromna
jest to farma. Seth miał stanowczo za dużo spraw na głowie, żeby przejmować się
jakimiś konkursami akademii mody, o jakich w życiu nie słyszał.
A jednak to trochę bolało.
Wyminęła dom i zaparkowała przy pawilonie, w którym mieściło się biuro.
Chociaż na malutkim parkingu nie było czarnego jeepa, postanowiła wejść do
137 NIEBO NAD TEKSASEM
środka. Sekretarka rozmawiała właśnie z wysoką, siwowłosą panią, w której roz-
poznała matkę Setha. Słysząc, że ktoś wchodzi, przerwały. Chociaż było to prawie
niemożliwe, odniosła dziwne wrażenie, że mówiły o niej.
- Witaj, Claire, Miło cię znowu widzieć. - Pani Montgomery wyciągnęła rękę.
- Przyjechałaś zobaczyć się z Sethem? Niestety, nie ma go tutaj. Czy coś się stało?
Coś złego?
W brązowych oczach matki Setha zapaliła się czujność.
Tak, chciała odpowiedzieć Claire, stało się, tyle że nie potrafię określić, co.
- Musimy omówić kwestię karmienia strusi. Czy dziś wieczorem ktoś
przyjedzie to zrobić? - Jej oczy pytały o Setha.
- Starsza pani spojrzała na nią życzliwie, a potem uśmiechnęła się i
powiedziała sekretarce, że zabiera Claire do domu.
- Gdyby ktoś nas szukał, to wiesz, gdzie jesteśmy.
Nie wypowiedziała imienia syna, ale Claire podejrzewała, że chodziło jej o
niego.
- Jak tam w Bellingham? Co porabiasz? - zagadnęła, przechodząc krótki
odcinek między biurem a domem.
- Seth nie mówił, że zaczęły się wykluwać strusie?
- Owszem, mówił... - zawahała się - ale przyznam ci się, że wyobrażałam
sobie, że jak się to już zacznie, to będzie miał weselszą minę. Nie wyglądał na
szczególnie uszczęśliwionego. - Spojrzała na Claire z pytaniem w oczach.
S
R
- Był zmęczony. Przesiedzieliśmy w wylęgarni całą noc, a jedno z piskląt
miało problemy.
- Rozumiem.
Ton głosu pani Montgomery wskazywał na to, że tłumaczenie nastroju Setha
zmęczeniem, nie przemawia do niej i że miała nadzieję usłyszeć inne wyjaśnienie.
Claire tymczasem sama była w kropce. Kiedy weszły, rozejrzała się ochoczo.
Dom był jednopiętrowy, ale wysoki sufit stwarzał wrażenie dużej przestrzeni.
138 NIEBO NAD TEKSASEM
Zbudowany był na planie kwadratu i miał wewnętrzny dziedziniec. Przez szklane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl