[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stalowy właz pokryty był gdzieniegdzie plamami rdzy. Wydawał się Michaelowi
bardzo znajomy. Maria klęknęła przy drzwiach i zaczęła im się uważnie przyglądać.
- Jak myślisz, jak stare są te drzwi?
Han, stojący za plecami Michaela, pośpieszył z odpowiedzią:
- Oni nie potrafią wytwarzać teraz takich stopów. Właśnie dlatego używają starej
broni albo jej kopii. Glock 17, którego ja sam używam, ma bardzo prostą budowę i dlatego
mogli się pokusić o jego wytwarzanie. Ale takich drzwi nigdy nie potrafiliby zrobić. One są z
czasów przed Smoczym Wiatrem.
- Smoczy Wiatr... - powtórzył za nim Michael.
To było chińskie określenie na Wielką Pożogę, na ogień, który przez pięcioma
wiekami strawił Ziemię.
- Czy to może być...
- ...wejście do rakietowego silosu? - dokończył za Michaelem Prokopiew.
- Myślę, że tak - przytaknęła Maria.
- One mogą być podłączone do jakiegoś systemu alarmowego - zasugerował Han Lu
Czen
- Czy myślisz, że taki system działałby po pięciu wiekach? Nie, to niemożliwe.
Zresztą zaraz się przekonamy - Michael nie zamierzał tracić czasu na jałowe dyskusje.
Zacisnął ręce na metalowym kółku i spróbował je przekręcić. Nawet nie drgnęło. Han
i Prokopiew pośpieszyli mu z pomocą. Rozległ się głośny zgrzyt. Kółko zaczęło się obracać.
Rozdział XXVIII
Widok, jaki się przedstawiał ich oczom, mógł śmiało ilustrować apokaliptyczne wizje
Armageddonu. Cała dolina rozciągająca się u podnóża góry, która skrywała w sobie Drugie
Miasto, była skąpana w ogniu.
Rourke zamyślił się. Czy rzeczywiście mieli szczęście ci, którzy zginęli w Noc
Wojny? Czy trzecia wojna światowa nie była ostatnią? Czy jest teraz świadkiem wybuchu
czwartej wojny światowej? Już kiedyś ludzie łudzili się, że pierwsza wojna światowa była
pierwszą i ostatnią w dziejach ludzkości.
Przypomniał sobie uniwersyteckie zajęcia z historii. Jeden z wykładów mówił o tym,
że każda wojna ma zródło głęboko tkwiące w przeszłości. W ten sposób, szukając przyczyny
drugiej wojny światowej, można było się cofnąć do czasów wojny francusko-pruskiej itd. Ale
to było błędne koło...
Cała historia ludzkości to jedno nigdy niekończące się pasmo wojen.
- O czym myślisz, John? - głos Paula wyrwał go z zamyślenia.
John oderwał oczy od bitwy toczącej się pomiędzy Rosjanami i Chińczykami z
Drugiego Miasta. Szalejące w powietrzu sowieckie helikoptery wyglądały jak anioły śmierci.
- Wiesz, Paul, nic się nie zmieniło... - nie dokończywszy myśli, zaczął schodzić ze
skał, z których obserwowali dolinę. Poruszali się teraz jej brzegiem, powoli zbliżając się do
góry, która była sercem miasta. W każdej chwili przewidywania Marii mogły się spełnić.
Może nie wystrzelą rakiety, a po prostu zdetonują głowice wewnątrz góry... Jeśli naukowcy
nie mylili się, taki wybuch mógłby zniszczyć delikatną atmosferę Ziemi. Czyżby po pięciu
wiekach rozpaczliwej walki o przetrwanie rodzaj ludzki miał tym razem definitywnie zginąć?
John wyobraził sobie, że pewnego dnia na Ziemi wylądują obce sondy kosmiczne i
pobiorą próbki. Naukowcy innych cywilizacji będą się zastanawiać, do jakiego kataklizmu
mogło dojść na trzeciej planecie układu słonecznego, że zginęło na niej życie.
John otrząsnął się z tych katastroficznych myśli. Mocniej zacisnął dłonie na karabinie.
Rozdział XXIX
Michael pierwszy przecisnął się przez drzwi i znalazł się w wąskim, biegnącym w dół
tunelu. Gdzieś z jego dna emanowało silne, jasne światło. Wyłączył latarkę i wsunął ją za pas.
- Chodzcie - szepnął, zstępując na metalowe szczeble drabiny wmurowanej w
betonową ścianę.
Michaela opanował dziwny strach, gdy pomyślał, że być może schodzi do wnętrza
silosu rakietowego. Szczeble wydawały się bardzo mocne.
- Co to jest? - zapytała Maria, wsuwając głowę do środka.
- Lepiej nie pytaj. Jest tu drabina. Pośpieszcie się.
Długo musieli schodzić na dół, nim natrafili na następny właz podobny do
poprzedniego. Gdy go otwierali, rozległ się dzwięk jak przy wyciąganiu korka z butelki wina.
Powietrze w tym tunelu było zatęchłe i miało specyficzny zapach, którego nie potrafili
określić. Znowu schodzili w dół. Nadal byli powiązani ze sobą liną. Michael, mając w
pamięci jedną z zasad ojca - warto jest planować naprzód, wolał nie ryzykować.
- Jeśli tędy uciekł ten chiński agent, to jesteśmy chyba na dobrej drodze - rzucił
szeptem Michael, nie przerywając schodzenia.
Michael pomyślał, że dobrze zrobił, mówiąc Hanowi, by ten zamknął za nimi drzwi.
Ciekawe, czy zapas powietrza w tej hermetycznie zamkniętej studni wystarczy im, by zdążyli
dotrzeć do następnych drzwi. Być może, gdyby zostawili je otwarte, nie mogliby otworzyć
innych. Możliwe, że system ten działał na zasadzie szeregu śluz. Prosił też wszystkich o
zachowanie ciszy, gdyż głos w tym stojącym powietrzu mógł pokonywać olbrzymie
odległości. Schodzili na spotkanie nieznanego.
Rozdział XXX
Nagle dookoła niej zaroiło się od ciemnych sylwetek. Zanim okulary automatycznie
przeprowadziły regulację, błyski wystrzałów zdążyły porazić jej oczy. Skierowała lufę STG-
101 w stronę domniemanego wroga i nacisnęła spust. Poczuła lekki odrzut broni.
- Szybko naprzód, pani Rourke! Jestem z panią! - usłyszała głos Manna w
słuchawkach.
Pózniej słyszała, jak pułkownik wydaje rozkazy. Jeden z komandosów jęknął. Sarah
obejrzała się za siebie. Operator robotów leżał na ziemi. Biegnąc musiała przeskoczyć nad
robotem, który nagle zajechał jej drogę. Ciągle strzelała. Wszędzie gwizdały kule. Zauważyła
mierzącego do niej Rosjanina. Była szybsza i jego ciało ciężko zwaliło się na ziemię. Seria z
karabinu rozorała beton tuż przed jej stopami. STG-101 przestał strzelać. Pomyślała, że albo
wystrzelała już cały magazynek, albo zaciął się zamek. Przesunęła bezpiecznik granatnika i
wycelowała karabin w stronę Rosjan blokujących tunel. Nacisnęła spust. Tym razem odrzut
był zdecydowanie silniejszy. Nastąpiła eksplozja. Sarah wyjęła z karabinu magazynek i
rzuciła na ziemię. Wyjęła zapasowy i zatrzasnęła go w jarzmie. Szarpnęła za zamek i
zacisnęła palec na spuście. Tym razem karabin strzelał.
- Musimy się przebić! Za miejscem wybuchu znowu granaty! Szybko!
Pułkownik Mann nie mówił tego tylko do niej. W biegu przygotowała granatnik do
strzału. Upadła na ziemię, omal nie pociągając za spust. Leżała obok trupa Rosjanina ze
zmasakrowaną twarzą. Nagle ktoś złapał ją pod pachy i postawił na nogi. Krzyknęła, próbując
skierować do tyłu lufę karabinu.
- Sarah! Szybciej! - usłyszała głos Manna. Zaczęli biec zygzakiem. Przeskakiwali
przez leżące ciała. Przez cały czas Mann trzymał ją za rękę. Sarah była już tak zmęczona, że
plątały się jej nogi, poślizgnęła się na czymś i gdyby pułkownik jej nie podtrzymał, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl