[ Pobierz całość w formacie PDF ]
daniu, które przemieniło się w upiorną frustrację kumulującą się w nim od dwóch dni.
Od momentu ich pierwszego pocałunku. Nie mógł się doczekać, aż znowu zazna tej roz-
koszy. Pragnął poczuć przy sobie jej ciepłe, miękkie ciało, wdychać jej zapach, smako-
wać ust. To pragnienie zupełnie go opętało. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek wcześniej
jakaś kobieta tak intensywnie na niego działała.
Emma rozpaczliwie walczyła z pokusą, by wtulić się w niego i bez reszty zatracić
w pocałunku. Rozsądek przestrzegał ją, że nie powinna tego robić. Przecież potrafiła żyć
bez pożądania, bez mężczyzn. Takie emocje jedynie ściągnęły na nią nieszczęście. Dla-
czego więc, zamiast odepchnąć Rocca, przywarła do niego?
Wyłączyła umysł. Rozchyliła usta. Odpowiedziała na pocałunek. Nie rozumiała,
dlaczego to robi, ale w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Rocco wsunął rękę pod
jej sweter i dotknął dłonią nagiej skóry. Zadrżała z rozkoszy. W duchu błagała go o to,
aby powędrował ręką wyżej, wdarł się pod stanik i pieścił jej nagie piersi. Napierała bio-
drami na jego biodra, aby nieco złagodzić dotkliwe pożądanie. Gryzła i ssała jego mięk-
kie, słodkie usta...
Zamarła z szoku, gdy Rocco nagle przerwał pocałunek. Powoli podniosła powieki.
Dopiero w tej chwili jakby uprzytomniła sobie, że stoi wtulona w niego, z dłońmi zaci-
śniętymi na jego twardych barkach. Jej policzki oblał szkarłat.
Uznała, że w tej sytuacji atak jest jedyną formą obrony.
- Jak śmiałeś znowu to zrobić?
Uniósł ironicznie brew.
- Twoje oburzenie byłoby bardziej wiarygodne, gdybyś nie odpowiedziała na po-
całunek z taką pasją.
Patrzył, jak Emma poprawia sweter. Zauważył, że jej dłonie lekko się trzęsą. Wło-
sy, zazwyczaj idealnie ułożone, miała teraz nieco zmierzwione. Miał ochotę zatknąć
kosmyk włosów za jej ucho, ale wiedział, że odskoczy od niego jak spłoszona sarna.
Jestem idiotką! - rugała się w myślach z istną furią. Nie dość, że pozwoliła mu się
pocałować, to jeszcze odpowiedziała na tę pieszczotę z takim ogniem - prawie go pożar-
ła!
Usłyszała, jak w salonie Holly zaczyna śpiewać Cordelii swoją ulubioną piosenkę
o migających na niebie gwiazdkach. Staruszka po kilku chwilach zaczęła jej wtórować
cichym, lekko łamiącym się głosem. Coś ścisnęło Emmę za serce. Nie mogła wejść tam i
powiedzieć, że nie chce jechać do Włoch. Wyobraziła sobie rozczarowanie malujące się
na twarzach Holly i Cordelii.
Wzięła głęboki wdech i oświadczyła:
- Dla dobra Cordelii pojadę do Portofino. Będę się nią opiekować i dotrzymywać
jej towarzystwa, ale nie będę tolerowała... molestowania.
- Gdyby to było molestowanie, w tej chwili nie miałabyś na sobie swetra i stanika,
cara - odparł Rocco z aroganckim uśmiechem.
Wyjął z tylnej kieszeni spodni karteczkę i wręczył ją Emmie. Zmarszczyła brwi,
wpatrując się w wypisany przez niego czek.
- Nie rozumiem. Co to ma być?
- Twoje wynagrodzenie za następne trzy miesiące - wyjaśnił spokojnie.
- To absurd. Taką kwotę zarabiam w ciągu całego roku.
Wzruszył ramionami.
- Chcę, żeby Cordelia miała jak najlepszą opiekę. Wiem, że twoja obecność ją za-
gwarantuje. Dlatego jestem gotów hojnie cię wynagrodzić.
- Ale nie aż tak hojnie. - Potrząsnęła głową, przedzierając czek na pół. - Nie musisz
próbować mnie przekupić. Bardzo lubię Cordelię, chcę się nią dalej opiekować i otrzy-
mywać standardowe wynagrodzenie.
- Mogłabyś wykorzystać tę kwotę jako zaliczkę na poczet kupna Primrose Cottage
- zasugerował.
- Nie. Dom już został sprzedany. Pewnego dnia odłożę wystarczającą ilość pie-
niędzy, by kupić dom, ale nikt nie będzie mi w tym pomagał. Sama do wszystkiego doj-
dę. Nie chcę być niczyją dłużniczką. - Po chwili dodała: - I nie chcę mieć z tobą roman-
su, więc jeśli myślałeś, że możesz mi zapłacić za...
- Madre de Dio! - warknął Rocco. - Obrażasz mnie, Emmo! Nigdy w życiu nie za-
płaciłem kobiecie za to, żeby ze mną była. Tak, pragnę cię, ale jeśli kiedyś się ze mną
prześpisz, zrobisz to z własnej woli.
- To się nigdy nie zdarzy - odparła z przekonaniem.
- Dlaczego nie? Bo wciąż jesteś zakochana w swoim mężu? - Znowu poczuł, jak
ogrania go frustracja.
Miał wrażenie, że zupełnie siebie nie rozumie. Przecież świat jest pełen ślicznych,
seksownych blondynek, które z przyjemnością wskoczyłyby mu do łóżka. Dlaczego więc
zawracał sobie głowę tą trudną, upartą kobietą, która bez przerwy z nim walczyła?
Emma przygryzła dolną wargę. Poczuła nagłą potrzebę, by powiedzieć mu całą
prawdę o swoim małżeństwie. Nie mogła jednak tego zrobić. Ze względu na Holly nie-
wierność Jacka musiała pozostać tajemnicą.
- To z powodu Jacka nie chcę się zadawać ani z tobą, ani z żadnym innym męż-
czyzną - odparła cichym głosem.
- Naprawdę myślisz, że twój mąż chciałby, żebyś do końca życia była sama?
- Może nie, ale najważniejsza jest Holly. Co mi proponujesz? Przelotne romanse z
mężczyznami, których przedstawiałabym Holly jako wujków? Miałaby się do nich przy-
wiązywać, a potem przeżywać ich odejście?
- Nie, nie to miałem na myśli - bąknął, przeczesując dłonią włosy.
Otworzyły się drzwi, w których pojawiła się Holly. Dziewczynka zadarła główkę i
zapytała:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- Crowley John Pozne lato (pdf)
- 133 Spencer Catherine Lato w Prowansji
- Swärd Anne Lato polarne
- 482.Shaw Chantelle DĹugie lato w Portofino
- 3 SzaśÂ
- Howatch_Susan_ _Czekajć ce_piaski_(Piaski_śÂmierci)
- Ann Rule Possession
- M179. Roberts Alison Prawdziwa doskonaśÂośÂćÂ
- 2001_The Watchtowers Handling of Blood (by Doug Mason)
- Andrzejewski_Jerzy_ _PopióśÂ_i_diament
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- teen-mushing.xlx.pl