[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poruszyła ręką jak gdyby zdumiona, że nic w niej nie ma.
Maigret wstał, żeby odprowadzić ją do drzwi.
 Dziękują, że się pani pofatygowała&
 Zrobiłam to, co uważałam za mój obowiązek!
Wyszła na korytarz, gdzie śmiejąc się, rozmawiali inspektorzy. Minęła ich z wielką
godnością, nie odwracając głowy.
A Maigret po zamknięciu drzwi podszedł do okna i mimo chłodu otworzył je na oścież.
Był znużony, jak po długotrwałym przesłuchaniu jakiegoś przestępcy. Przede wszystkim czuł
w sobie ten nieokreślony niepokój, który doskwierał mu ilekroć zmuszony był spojrzeć na
życie z pozycji, o których zazwyczaj woli się nie pamiętać.
Nie było w tym nic dramatycznego, nic oburzającego. Nie powiedziała mu niczego
nadzwyczajnego, nie roztoczyła przed nim żadnych nowych widnokręgów. Co nie
przeszkadza, że wyniósł z tej rozmowy coś w rodzaju uczucia obrzydzenia.
Na biurku leżał biuletyn policyjny, widać było zdjęcia dwudziestu poszukiwanych
osobników. W większości twarze zezwierzęcone, głowy noszące piętno zwyrodnienia.
 Ernst Strowitz, skazany zaocznie przez trybunał w Caen za morderstwo chłopki na
drodze do Benouville& 
I dopisek w kolorze czerwonym:  Niebezpieczny. Zawsze uzbrojony .
Taki typ drogo sprzeda swoje życie. No cóż, Maigret wolał to od tej całej przesłodzonej
szarości, tych familijnych historii, tej zbrodni na razie niewyjaśnionej, ale już przyprawiającej
go o majaczenia.
Zadzwonił. Zjawił się Jean i Maigret posłał go po zamówione z rana akta wszystkich osób
zamieszanych w tę tragedię.
Niewiele tego było. Nina została zatrzymana jeden jedyny raz, na Montmartrze w czasie
obławy i zwolniona gdy udowodniła, że nie utrzymuje się z nierządu.
Jeśli idzie o młodego Coucheta, miała go na oku brygada z obyczajówki, jako
podejrzanego o uprawianie hazardu i o handel narkotykami. Ale nigdy nie wysunięto przeciw
niemu konkretnych zarzutów.
Telefon do obyczajówki. Celina, której nazwisko brzmiało Loiseau i która urodziła się w
Saint Amand Montrond, była tam dobrze znana, miała kartę, regularnie zgłaszała się na
badania.
 To nie jest zła dziewczyna!  powiedział sierżant  najczęściej zadowala się jednym
lub dwoma stałymi przyjaciółmi. Spotykamy się z nią dopiero, gdy znów wróci na ulicę&
Wozny, który czekał w pokoju, zwrócił Maigretowi uwagę:
 Ta pani zapomniała parasolkę!
 Wiem.
 Aha&
 Tak, jest mi potrzebna.
I komisarz wzdychając wstał, podszedł zamknąć okno i usadowił się plecami do ognia, w
pozycji którą zawsze przyjmował, gdy chciał pomyśleć.
*
W godzinę pózniej mógł już podsumować w pamięci notatki, które napłynęły od różnych
służb, a teraz leżały rozwalone u niego na biurku.
Przede wszystkim sekcja zwłok potwierdziła opinię lekarza sądowego: strzał oddano z
odległości około trzech metrów, śmierć nastąpiła błyskawicznie. %7łołądek denata zawierał
znikomą ilość alkoholu, ale żadnego pożywienia.
Fotografowie, pracujący w czeluściach Pałacu Sprawiedliwości, oświadczyli, że nie udało
się znalezć żadnych interesujących odcisków palców.
I wreszcie bank  Credit lyonnais potwierdził, że Couchet, dobrze im osobiście znany,
wpadł około wpół do czwartej do centrali i podjął trzysta tysięcy franków w nowych
banknotach, jak to miał w zwyczaju w przedostatni dzień każdego miesiąca.
Było więc praktycznie pewne, że po przybyciu na plac des Vosges Couchet włożył te
trzysta tysięcy do kasy, razem z sześćdziesięcioma tysiącami, które już się w niej znajdowały.
Ponieważ miał jeszcze robotę, nie zamknął kasy, o którą opierał się plecami.
Zwiatło w laboratorium świadczyło, że w pewnym momencie wyszedł z gabinetu, albo
żeby zajrzeć do innych pomieszczeń, albo, co bardziej prawdopodobne, żeby pójść do toalety.
Czy kiedy wrócił na swoje miejsce, pieniądze były jeszcze w kasie?
Prawdopodobnie nie, gdyż w takim wypadku zabójca byłby zmuszony odsunąć zwłoki,
żeby otworzyć ciężkie drzwi pancerne i zgarnąć pieniądze.
Tak wyglądała techniczna strona zbrodni. A więc zabójca złodziej, czy zabójca i złodziej,
działający każdy na własną rękę?
Maigret spędził dziesięć minut u sędziego śledczego, żeby mu zakomunikować osiągnięte
wyniki. Potem, ponieważ minęło już południe, wrócił do domu zgarbiony, co było oznaką
złego humoru.
 Czy to ty zajmujesz się tą sprawą na placu des Vosges?  zapytała żona, która już
czytała popołudniową prasę.
 Ja.
I Maigret, jakiś nieswój, usiadł, przyglądając się żonie z czułością zmieszaną z odrobiną
niepokoju. Ciągle miał przed oczyma wychudzoną twarz, czarną suknię i zbolałe oczy pani
Martin. I łzy, które pojawiały się z nagła, po czym znikały jak gdyby wypalone wewnętrznym
ogniem, by nieco pózniej odrodzić się na nowo!
Pani Couchet, która miała futra& I pani Martin, która futra nie miała& Couchet, który
zajmował się zaopatrzeniem  Tour de France i jego pierwsza żona, która musiała trzy lata
zadowalać się jednym kapeluszem&
I syn& I flakon z eterem na nocnym stoliku w hotelu Pigalle&
I Celina, która wychodziła na ulicę tylko wówczas, kiedy przejściowo nie miała stałego
przyjaciela&
I Nina&
 Nie robisz wrażenia zadowolonego. yle wyglądasz. Zdaje się, żeś się zaziębił&
To była prawda! Maigret czuł szczypanie w nosie i coś w rodzaju pustki w mózgu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl