[ Pobierz całość w formacie PDF ]
139
S
R
matka przyszłego dziedzica pochodzi z nizin spo-
łecznych - dodała z goryczą.
- Skończ wreszcie z tymi feudalnymi przesą-
dami.
- Nie ja je wymyśliłam. Skoro uznałeś mnie za
niegodną najmłodszego brata, wyobrażam sobie, co
czujesz teraz, kiedy przypadłam w udziale tobie sa-
memu.
- Nie pora teraz roztrząsać moje uczucia. Trze-
ba jak najszybciej załatwić ślub. Pomówię jutro z
pastorem.
- Nie. Tata pewnie wolałby, żebym wzięła ślub
w Shrewsbury.
- Zgoda, zrobimy tak, jak chcesz.
- Nie chcę wychodzić za mąż z konieczności,
ale skoro muszę, proponuję załatwić formalności w
urzędzie stanu cywilnego, a potem zaprosić świa-
dków na obiad do domu.
- Ponieważ czuj ę, że pocałunek byłby w obec-
nej sytuacji nie na miejscu, czy uściśniesz mi rękę
na znak porozumienia?
Lecz Anna nawet na to nie miała ochoty. Zig-
norowała propozycję, upiła łyk herbaty. Zapadło
długie, kłopotliwe milczenie. Pierwszy przerwał je
Ryder:
- A propos ręki. Muszę ci kupić pierścionek za-
ręczynowy.
- Obrączka mi wystarczy. W przeciwieństwie
do Edwiny nie żądam brylantów.
- Wierzę ci, ale twoim bliskim byłoby przykro,
140
S
R
gdybyś nie dostała pierścionka. Wiem, że nie bardzo
ci odpowiada ta sytuacja...
- Podobnie jak tobie - wpadła mu w słowo An-
na.
- Ja nie narzekam. Za jednym zamachem zys-
kuję żonę, świetną księgową i dziecko.
- Chcesz, żebym dla ciebie pracowała?
- Tylko za twoją zgodą, ale jak cię znam, nie
usiedzisz bezczynnie. Spróbuj znalezć pozytywne
strony w naszym małżeństwie. Znamy i rozumiemy
się lepiej niż niejedna para, dostarczamy sobie na-
wzajem wiele rozkoszy...
- Czy to znaczy, że nadal zamierzasz ze mną
spać?
- Ależ oczywiście! Wiem, że wychodzisz za
mnie z przymusu, ale pragnę normalnego pożycia
małżeńskiego. Dokąd chciałabyś wyjechać w podróż
poślubną?
- Najchętniej zostałabym w domu.
- Wykluczone!
Anna uznała, że najwyższa pora wyciągnąć rękę
do zgody.
- Nie ciągnie mnie w świat. Dwór i twoja po-
siadłość oferują wszystko, czego nam potrzeba.
- Dobrze, że zaczynasz myśleć o dworze jak o
swoim domu.
- Próbuję, chociaż wciąż uważam, że tu nie pa-
suję.
- Nie przesadzaj. Wczoraj brylowałaś na par-
kiecie.
141
S
R
- Co innego zabawa, a co innego codzienność.
Ryder podszedł do Anny. Ku jej zaskoczeniu uniósł
jej dłoń do ust i pocałował.
- Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś była
szczęśliwa w małżeństwie.
Załatwienie formalności związanych ze ślubem
potrwało sześć tygodni, dzięki czemu Anna zdążyła
złożyć miesięczne wymówienie, a Dominic z Han-
nah zorganizować powtórną podróż do Europy.
Wiadomość, że Anna wychodzi za Rydera, bardzo
ich ucieszyła, ale nie zdziwiła. Clare zaproponowała,
że zamieszka na razie u Charliego i zostawi narze-
czonym mieszkanie, ale Anna odmówiła.
- Nie trzeba, przed nami całe życie - argumen-
towała.
- Nie zobaczysz narzeczonego przed ślubem?
- Oczywiście, że tak. Tata zaprasza go na przy-
szły weekend do Shrewsbury, żeby poznał Nancy.
Tom przyprowadzi Rachel.
Anna przybyła do Shrewsbury w sobotę rano.
Skorzystała z rady ojca i przespała prawie cały
dzień. Gdy wieczorem Ryder wysiadł z samochodu
w eleganckim garniturze i koszuli dobranej do kolo-
ru oczu, serce zaczęło jej mocniej bić. Jak zwykle na
wstępie zapytał o samopoczucie, objął ją ramieniem.
John Morton poczęstował ich zimną kolacją, następ-
nie wyszedł, by pomóc przygotować Nancy potrawy
na jutrzejszy obiad. Gdy zostali sami, Anna
142
S
R
zaprowadziła Rydera do salonu, z którego okien
obejrzeli zachód słońca nad niewielkim ogródkiem
na tyłach domu. Kiedy usiedli na sofie, Ryder wyjął
z kieszeni maleńki pakiecik, zawinięty w bibułkę.
Gdy go rozwinął, Anna wydała okrzyk zachwytu na
widok pierścionka starej roboty z kunsztownie opra-
wionym błękitnym oczkiem pomiędzy dwoma dia-
mencikami.
- Nie wyobrażam sobie zaręczyn bez pierścion-
ka, ale ponieważ nie życzyłaś sobie, żebym ob-
sypywał cię diamentami, postanowiłem podarować
ci rodzinny klejnot, który mama założyła na szczęś-
cie w dniu swojego ślubu jako coś starego i coś nie-
bieskiego.
- Przepiękny! Co to za kamień?
- Jubiler, który go czyścił, twierdzi, że to brazy-
lijska akwamaryna o wyjątkowej głębi koloru. - Ujął
ją delikatnie pod brodę. - Mam nadzieję, że podzię-
kujesz mi pocałunkiem.
- A chcesz go?
Zamiast odpowiedzieć, Ryder porwał ją w ra-
miona. Całował długo i gorąco.
- Chcę znacznie więcej - oświadczył. - Ale za-
czekam do nocy poślubnej.
Po zakończeniu ostatniego dnia pracy Anna
wróciła do londyńskiego mieszkania obładowana
pożegnalnymi prezentami od kolegów. Gdy Clare
odebrała je od niej, obejrzała się krytycznie w lus-
trze.
143
S
R
- Jak się czujesz? - spytała przyjaciółka, doty-
kając płaskiego jeszcze brzucha Anny.
- Nie dość, że bezrobotna, to jeszcze gruba.
- Bzdura! Odzyskałaś zaledwie te parę kilogra-
mów, które straciłaś podczas choroby. A jeśli trochę
przytyjesz do ślubu, draperie z przodu ukryją wypu-
kłości.
- Równie dobrze mogłam włożyć moją jedwab-
ną, brązową sukienkę. Oszczędziłabym mnóstwo
czasu i pieniędzy.
- Ojciec nigdy by ci nie darował, gdybyś poszła
do ślubu w starym ubraniu.
- Dlatego ją kupiłam. Miejmy nadzieję, że wej-
dę w nią, gdy on się będzie żenił. Pozostał jeszcze
tylko Tom, ale chyba też długo nie zostanie kawale-
rem. Przyjedzie razem z Rachel, sama zobaczysz,
jaki jest zakochany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- 133 Spencer Catherine Lato w Prowansji
- Mann Catherine GorÄ ca kampania
- 0884. Leclaire Day Dantejskie dziedzictwo 03 ZrÄczna oszustka
- !Georges Simenon ChiĹskie cienie
- 02.Robert Ludlum Dziedzictwo Scarlattich
- 674Gordon_Lucy_ _Ocalone_dziedzictwo
- Millet Catherine Ĺťycie seksualne Catherine M ( 18)
- Catherine George The Folly of Loving (pdf)
- George Catherine Dziewczyna znikÄ d
- Catherine George Nagroda pocieszenia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl