[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedział lekko, sypiąc do miseczek orzeszki.
Maks zesztywniał na sam dzwięk jej imienia. A więc nie uda mu się choćby na chwilę o niej zapo-
mnieć!
PIOSENKARKA
71
- Była czymś zdenerwowana - zauważył barman, marszcząc brwi.
- Czyżby? - zapytał Maks, starając się, by jego głos zabrzmiał obojętnie. Doprawdy nie miał ochoty
wdawać się w rozmowę o June. A już z pewnością nie o tym, co było przyczyną jej zdenerwowania.
- Być może... - zaczął John.
- Panie Golding?
Maks był tak bardzo pogrążony w myślach, że nawet nie zauważył, iż ktoś wszedł do baru. Ktoś, kto
odezwał się do niego głosem bardzo podobnym do głosu June.
Gdy odwrócił głowę, zobaczył, że stoi za nim May Calendar.
- Dobry wieczór. - Skinął uprzejmie głową, wstając ze stołka.
Upłynęło trochę czasu, odkąd June opuściła hotel, więc być może siostry miały czas porozmawiać.
Ale ponieważ nie mógł być tego pewien, postanowił zachować dystans i ostrożność.
W zielonych oczach najstarszej siostry Calendar dostrzegł iskierki irytacji.
- Czy moglibyśmy gdzieś porozmawiać? - zagadnęła nieoczekiwanie.
- Oczywiście - odparł spokojnie Maks. - Może przy tamtym stoliku? - zapytał, wskazując stolik pod
przeciwległą ścianą.
- Wolałabym porozmawiać w cztery oczy - przerwała mu. - Wybacz mi, John - zwróciła się jedno-
cześnie do barmana z przepraszającym uśmiechem.
72
CAROLE MORTIMER
- Nie ma sprawy - odparł pogodnie John. - Zostawiłbym was tu samych, gdybym nie musiał stać za
barem.
- Więc gdzie moglibyśmy porozmawiać? - zapytała znów May.
- Może w moim apartamencie? - zasugerował Maks.
- A może raczej w jakimś saloniku na dole - odparła May.
- Dobrze - zgodził się, skinąwszy głową. - Na końcu korytarza przy recepcji jest parę salek konfe-
rencyjnych - powiedział i puścił ją przodem.
May była równie piękna jak jej siostra, a jej szmaragdowe oczy przenikały Maksa na wskroś. Nie było
to miłe uczucie!
- Zgoda - powiedziała i ruszyła przez recepcję.
Maks po raz pierwszy widział ją nie w grubym swetrze i wyblakłych dżinsach, które nosiła na farmie.
Teraz May miała na sobie elegancki czarny żakiet, pod spodem cienki jedwabny golf w kolorze jej
oczu. Wąziutka czarna spódniczka do kolan odsłaniała świetne nogi. Strój uzupełniały czarne
czółenka na bardzo wysokich obcasach.
Dlaczego żadna z tych urodziwych sióstr nie wyszła jeszcze za mąż? - dziwił się w duchu Maks.
Czyżby wszyscy miejscowi kawalerowie byli ślepi? A może to same siostry nie pragnęły mieć
mężów?
Gdy tylko usiedli na fotelach w jednej z salek, Maks zapytał oficjalnym tonem:
- Czym mogę pani służyć, panno Calendar?
PIOSENKARKA
73
- Proszę się trzymać z daleka od mojej siostry, panie Golding - wypaliła May. - I proszę nie udawać, że
pan nie wie, o której siostrze mówię - dodała, uprzedzając jego pytanie.
- Nie miałem zamiaru udawać - odparł beznamiętnie. - I, jeśli się nie mylę, po tym wieczorze June już
nigdy z własnej woli się do mnie nie zbliży. - Tak przecież mu powiedziała...
May przyglądała mu się długo, po czym cicho zapytała:
- Dlaczego?
- Na to pytanie nie ja powinienem odpowiedzieć
- odrzekł, zadając sobie znów w duchu pytanie, czy siostry miały okazję porozmawiać o tym, co się
wydarzyło w hotelu. Może May przyjechała tu w zupełnie innym celu, nie mającym nic wspólnego z
nim i z June?
- Chyba jest trochę za pózno na odgrywanie roli dżentelmena - zauważyła ironicznie.
- Panno Calendar, usłyszałem dziś dość obrazliwych uwag!
- Cieszę się - powiedziała z szelmowskim ognikiem w szmaragdowych oczach. - Ale jeśli się nie mylę,
to March jeszcze w ogóle nie wystartowała!
- Więc niech jej pani powie, żeby sobie odpuściła
- mruknął Maks pod nosem. - Kiedy tu przyjechałem, sądziłem, że będzie to zadanie jak każde inne,
podpisanie umów kupna. Nikt mnie nie ostrzegł, że będę miał do czynienia z gangiem sióstr Calendar!
- My działamy w ukryciu - zaśmiała się May.
74
CAROLE MORTIMER
- No, to wasz sekret teraz się wydał - zareplikował. - A mój pracodawca, Jude Marshall, nie mam
pojęcia dlaczego, wyobraża sobie, że jesteście trzema staruszkami, które w zimowe wieczory grzeją
się przy kominku i dziergają ciepłe skarpetki na drutach.
- Doprawdy? - zdziwiła się May. - Wiec może pan Marshall powinien tu przyjechać i sam odwalić
brudną robotę - zaproponowała, patrząc mu śmiało w oczy.
- Może i powinien - zgodził się Maks.
- Tymczasem - powiedziała May cicho, lecz stanowczo - proszę, żeby pan nie skrzywdził mojej sio-
stry. Ona i bez tego już dość wycierpiała.
- O czym pani mówi? - zapytał ostro. Czyżby w życiu June był jakiś mężczyzna, który ją zawiódł i
skrzywdził? Nie wiedzieć czemu, ta myśl przyprawiła go o bicie serca.
- Nieważne - odparła May, potrząsając głową. -Chyba że... ma pan wobec niej poważne zamiary... Czy
są poważne?
- Nie - odparł Maks.
- Tak też myślałam - powiedziała May, zbierając się do odejścia. - Wobec tego radzę, by zostawił pan
June w spokoju.
- A jeśli nie przyjmę tej rady?
- Wówczas gang sióstr Calendar będzie musiał złożyć panu jeszcze jedną wizytę.
Maks uśmiechnął się mimo woli.
- %7łałuję, że kiedy byłem młodszy, nie miałem takiej troskliwej siostry - powiedział spontanicznie. Był
przecież jedynakiem, wychowywanym tylko przez oj-
PIOSENKARKA
75
ca. Mężczyzną, który poprzysiągł sobie, że nigdy nie uwierzy w miłość.
- Dziękuję za komplement - powiedziała May. -A teraz muszę się pożegnać. Powiedziałam już
wszystko.
Zabrała z fotela torebkę, wstała i cichym krokiem wyszła z sali.
No cóż, pomyślał Maks, gdy zamknęła za sobą drzwi. May Calendar niepotrzebnie się niepokoi. On
nie zamierza utrzymywać żadnych kontaktów z June. Absolutnie żadnych. Wykluczone.
Jedno go tylko dziwiło: że nie może przestać myśleć o tym, o czym wspomniała niejasno May - jakoby
June miała niedawno cierpieć z powodu jakiegoś mężczyzny...
ROZDZIAA SIÓDMY
- Czego tu chcesz? - burknęła June, kiedy ujrzała Maksa, który właśnie stanął w progu przy jej
zabłoconych gumiakach.
Od ich ostatniego spotkania nie minęło nawet półtorej doby i June wciąż doskonale pamiętała każdy
jego szczegół. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, by zapomnieć, ale wątpiła, czy jej się to
kiedykolwiek uda.
Z pewnością nie było jej na rękę, że Maks przyjechał właśnie teraz, gdy March była w pracy, a May
pojechała po coś do miasta.
- Pytałam, czego tu chcesz? - powtórzyła ostro. On jednak nie odpowiedział od razu, stał tylko
w progu i z poważną miną wpatrywał się w nią cie-nmoniebieśkimi oczami.
- Dobrze się czujesz? - odezwał się wreszcie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl