[ Pobierz całość w formacie PDF ]

O! gdybyś ty wiedział, jak uciążliwe dumania gniotą niejednokrotnie moją duszę i
głowę!... Sama nie wiem, jak myśleć i sądzić o tych dziwnych naszych wypadkach!
Czasami myśl szybka obiega dolinę płaczu, sięga ponad firmament, i stanąwszy
przed Twórcą, pyta Go o początek, cele i koniec rodu ludzkiego, a bez odpowiedzi
zostawiona, wraca do mojej ciemnicy, i znów nad losem twoim płakać mi każe. Sądz
więc z tego, ile jestem nieszczęśliwą  a zawsze cię kochającą żoną!"
Przeczytawszy powyższy list mojej najdroższej Albiny, byłem wzruszony, i na nowo
zalałem się łzami; wszystkie jednak krzywdy, jakie mi ludzie wyrządzili,
zapomniałbym najchętniej, gdyby mi dozwolono przycisnąć ją do mojego zbolałego
serca.
O! ludzie! dla których nie masz nic świętego, ja nie pojmuję, jak wy zimnym
skałom podobni, żyć jeszcze możecie! Widzicie, że miłość nasza, podobną jest do
wzburzonej i wezbranej wiosennemi roztopami rzeki, która im więcej groblami
związana, tem silniej burzy się, a wy ją jeszcze zniszczyć usiłujecie !... Ale
ja wam i to jeszcze przebaczam, bo wiadomość o żonie pogodziła mię znów z wami!
Pózno wieczorem list ten odebrałem, i przy świecy znów go odczytywałem. Radość z
rozpaczą miotały mną na przemiany, gorące modły wznosząc do Boga, prosiłem Jego
opieki nad nami, a odczytując go jeszcze po kilka razy, poduszkę moją zmoczyłem
łzami, i tak zasnąłem.
Naraz spostrzegam, że chodzę po ogromnej i pięknej łące, i widzę
najpiękniejszych kształtów i kolorów kwiaty, patrzę na nie z uniesieniem, i
cieszę się ich widokiem; wszędzie gdzie spojrzę, nigdzie krzaka ani pagórka nie
widzę, równinę tylko, a na niej kwiaty i kwiaty; promienie wschodzącego słońca
odbijając się o perłową rosę na nich wiszącą jak brylantowe kryształy, nadawały
im jeszcze blasku. Lubiąc je nadzwyczajnie, zająłem się zbieraniem onych, aby
zrobiony bukiet oddać Albinie; i kiedy rozbiegające się po tylu cudownych darach
natury, oczy moje, chciały je wszystkie zebrać, i w jedną rękę zgromadzić,
spostrzegam w białem odzieniu chłopczynę, karteczkę w ręku trzymającego;
podchodzę do niego, głaszczę po głowie i dziwiąc mu się, karteczkę odbieram i
czytam:
"Wypadniesz jak błyskawica, zniszczysz wszystko jak piorun, i wrócisz do życia
spokojnego, jak Cyncynatus do pługa".
W miejsce podpisu był znak, Opatrzność Boską przedstawiający; po przeczytaniu,
chciałem pomówić z chłopczyna, ale go już nie było.
Brzęk kluczy, otwierających drzwi do mnie, przebudził mię, i wówczas
spostrzegłem, że paląca się w miednicy na podłodze świeca, nie dopaliwszy się,
zgasła bez żadnej prawie przyczyny; dla niej to, aby ją zapalić, straż więzienna
weszła do mego pokoju.
Długo nad tym dziwnym wypadkiem zastanawiałem się; nie wierzyłem w przesądy i
gusła, a nie mogąc dociec figlów natury, w rozmyślaniu znowu zasnąłem.
VI.
Tymczasem żona moja równie, a nawet jako kobieta czuła, więcej jeszcze cierpiała
w Uralsku. Przez cały ten przeciąg czasu, jak to widać z jej listu, nic o mnie
nie wiedziała, znizkąd ani słowa pociechy, ani najmniejszej wiadomości o mnie!
Czyż dla tak kochającej żony, nie jest to dosyć, aby się za najnieszczęśliwszą
uważać mogła? Taką też w istocie i była. Te ciągłe jednostajne i niczem
nieprzerywane męki i najczarniejsze myśli, przedstawiały jej moje położenie w
daleko większych a gorszych rozmiarach; cały ogrom nas dotykających nieszczęść
przypisywała sobie, a przebiegając szczegółowo los moich współwygnańców,
zauważała, że ci, acz równie cierpiący, klepią jakoś biedę i polepszenia losu
choć nadzieję mają, my zaś żadnej,  wnosiła przeto, że ja przez nią jestem
zgubiony.
Takie i tym podobne myśli i wyrzuty, wprawiały ją w stan obłąkania, i nie dawały
pokoju. Mój Boże! kobieta ta za najwznioślejsze poświęcenie się, za najczulszą
miłość, ten jedyny skarb niewiasty, ten prawdziwy dar Boga, tyle cierpiała... O!
to przechodzi wszelkie pojęcia... biedna! w tak młodym wieku, a już była
rozczarowaną... ale to właśnie jej rozczarowanie się i nieocenienie jej,
krzywdzi was moi sędziowie! Tu bowiem jest punkt zetknięcia się, punkt, z
którego kiedyś Bóg rachun-
ku zażąda od was, a nieprzyjaciel rodu ludzkiego cieszyć się będzie!
Umieszczona w tym samym, zkąd wyjechaliśmy, domu, na każdy dostrzeżony okiem
przedmiot, z boleścią serca patrzała, wszystko ją przerażało i przypominało
wszystko. Na zadawane jej pytania na piśmie, własnoręcznie odpowiadała, a mając
w mieszkaniu swojem piśmienne materjały, korzystała z nich, i pisała po kilka
razy do ukochanej przez siebie siostry Wincenty, i brata Antoniego, aby do
Petersburga jechali, i tam się u tronu o nas starali; prócz tego pisała do hr.
Bekendorfa i do cesarza, prosząc o łaskę nie dla siebie, ale dla mnie:
"Dozwól mi Najjaśniejszy Panie umrzeć spokojnie, niech konając, przynajmniej
wiem, żeś mu przebaczył!"
I biedna, wierząc jeszcze w czułość cara, w słodkich marzeniach lepszą
przyszłość upatrywała.
Lecz kiedy wiele czasu upłynęło, i jej nadzieje nie ziściły się, a w
przyniesionych jej aktach dla napisania odpowiedzi, swoje listy i prośby
przyszyte do tychże akt zobaczyła  zachorowała nieboga, i krwią pluć zaczęła.
Chciała ona, aby listy jej do siostry i brata, mogły być przez ręce Marji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl