[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nigdy nie porzuciłbym swojego dziecka - odparł Reed. -
Wymyśliłbym coś. Na pewno zrobiłbym to, co powinienem.
Jej oczy pociemniały. Znowu mu nie uwierzyła. Cholera. Reed
przeczesał palcami włosy.
- Teraz, kiedy już znam prawdę, wszystko się zmieni.
Samantha popatrzyła na niego nieufnie.
- Ale jak?
- Powiedz mi, czego wam potrzeba, finansowo, emocjonalnie. Co
powinienem zrobić, żeby Timmy był szczęśliwy. Przecież to mój syn.
- Wszyscy, nie wyłączając Timmy'ego, myślą, że Art był jego ojcem.
- Samantha oblizała wargi. - I to jego nazwisko zostało wpisane w akcie
urodzenia dziecka.
- Art nie żyje - powiedział Reed. I smaży się w piekle, jeśli jest jakaś
sprawiedliwość na tamtym świecie, dorzucił w myślach. - A Timmy
potrzebuje ojca. Potrzebuje mnie.
- Timmy cię nie zna.
- I to musimy jak najszybciej zmienić.
- Nie ma mowy.
Wyraz paniki na jej twarzy sprawił, że Reed niemal zaczął jej
współczuć. Niemal, bo nie rozumiał, dlaczego jest tak niechętnie
nastawiona do tego pomysłu. I do niego. Oboje popełnili w przeszłości
53
RS
wielki błąd, ale teraz powinni myśleć przede wszystkim o przyszłości ich
syna.
- Straciłem pierwszych osiem lat z życia mojego syna. Nie tylko ja,
cała moja rodzina.
Reed nie potrafił sobie wyobrazić, jak na tę wiadomość zareagują
jego rodzice. Mieli już cztery wnuczki, Timmy byłby ich pierwszym
wnukiem i do tego najstarszym z całej gromadki.
- Timmy ma już rodzinę. - Samantha załamała ręce. - Wilsonowie są
jego dziadkami. Oni nie wiedzą, że Art nie był jego ojcem.
- Musisz im powiedzieć prawdę.
- Nie mogę. To by ich zupełnie załamało. - Samantha miała oczy
pełne łez. - Frank ma chore serce.
- Nie możesz mi zabronić kontaktów z Timmym. - Reed pomyślał o
swoich relacjach z ojcem. Nie zamierzał dopuścić, by to samo powtórzyło
się z nim i jego synem. - Mam swoje prawa, których będę dochodził w
sądzie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Grozisz mi?
- Nie pozwolę ci trzymać mojego syna z dala ode mnie i od mojej
rodziny.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. %7ładne z nich nawet nie drgnęło.
Jedynym dzwiękiem, jaki wypełniał teraz pokój, było brzęczenie
świetlówek. Nawet szum komputera jakby przycichł. A więc jednak
doszło do tego, że groził jej podjęciem kroków prawnych.
Nagle chwile, które spędzili kiedyś na płomiennych wyznaniach,
wydały się tak odległe. To nie było spotkanie ze szkolną miłością, nie byli
54
RS
parą kochanków, którzy po latach odnalezli się na nowo. Byli po prostu
dwojgiem obcych sobie ludzi, których łączyło tylko... dziecko.
- Czego chcesz? - powiedziała Samantha zrezygnowanym tonem.
- Chcę spędzić trochę czasu z Timmym. Lepiej go poznać.
Samantha zmarszczyła czoło.
- W ciągu dnia Timmy jest w szkole.
- Wystarczą mi popołudnia.
- A potem? - zapytała Samantha.
- W niedzielę wracam do Bostonu, a pózniej trzeba będzie się
zastanowić.
Samantha zamrugała kilka razy i Reed był pewien, że za chwilę się
rozpłacze, ale zdołała się opanować.
- Do wyjazdu możesz widywać Timmy'ego, kiedy tylko zechcesz, ale
musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz, dlaczego się z nim spotykasz.
- Zgoda - odparł Reed. - Ale tylko do końca tego tygodnia.
Samantha zaczęła drżeć, zanim jeszcze Reed opuścił jej biuro. Po
jego wyjściu było jeszcze gorzej. Azy przesłoniły jej ekran komputera.
Przecież chciała jak najlepiej dla wszystkich. Dlaczego wszystko tak
się pogmatwało?
Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, miała zamiar powiedzieć o
tym Reedowi. Niezależnie od tego, czy ją kochał, był ojcem jej dziecka i
miał prawo znać prawdę. Ale to wcale nie było łatwe. Przekazanie takiej
wiadomości w liście wydało się jej zbyt bezosobowe. Postanowiła
poinformować najpierw o wszystkim rodziców, ale wtedy rozpętało się
prawdziwe piekło. W końcu poprosiła o pomoc Arta, który właśnie
zaprosił ją na bal maturalny. Nie spodziewała się wiele, ale Art stanął po
55
RS
jej stronie i zabrał ją do Bostonu, żeby mogła sama powiedzieć Reedowi o
dziecku. Tylko że ona była zbyt przerażona, by stanąć z nim twarzą w
twarz. Wtedy Art zaproponował, że wezmie to na siebie.
Gdyby zrobiła to sama...
Ale dlaczego Art tak postąpił?
Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Za kilka godzin Reed
pojawi się tu znowu, żeby zobaczyć się z synem.
A jeśli zechce zabrać Timmy'ego? Co będzie, jeśli naprawdę wystąpi
do sądu?
Chciała wierzyć, że nie byłby zdolny do czegoś tak strasznego, ale
przecież na dobrą sprawę wcale go nie znała. Choć kiedyś wydawało się
jej, że jest inaczej. Cóż, nawet jeśli miała rację, jeśli rzeczywiście Reed jej
nie kochał, to myliła się, sądząc, że nie chciał tego dziecka. Bardzo się
myliła.
Jednak lęk szybko wyparł poczucie winy.
Samantha nie znała się zbytnio na branży komputerowej, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl