[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samych. W ciągu ostatnich miesięcy te ciemne, bystre oczy wielokrotnie z
uwagą przypatrywały się jej twarzy. I za każdym razem, gdy Elena zwracała się
do Meredith z jakąś dziwną prośbą, ta wydawała się coraz bardziej zamyślona i
wycofana.
Meredith domyśliła się już wtedy. Elena nie wiedziała tylko, czy
wszystkiego.
Teraz do mównicy zbliżyła się Bon nie, która płakała szczerze. I to było
dziwne: skoro Meredith wiedziała, dlaczego nie podzieliła się tym sekretem z
Bonnie? Może Meredith tylko coś podejrzewała i nie chciała dawać Bonnie
złudnych nadziei.
O ile mowa Meredith nie zdradzała emocji, mowa Bonnie zdradzała ich
aż za wiele. Dziewczynie głos się załamywał i musiała ocierać łzy z policzków.
W końcu wielebny Bethea podszedł do niej i wręczył coś białego, chusteczkę.
- Dziękuję - powiedziała Bonnie, ocierając zalane łzami oczy. Pochyliła
głowę i spojrzała w sufit- żeby się uspokoić. I wtedy Elena zobaczyła coś-
czego nie zobaczył nikt poza nią: z twarzy Bonnie zniknął kolor i wyraz. Nie
wyglądała jak ktoś- kto zaraz zemdleje. Elena aż za dobrze wiedziała- co się
teraz zdarzy.
Poczuła dreszcz na plecach. Nie tutaj. Och, dobry Boże, tylko nie tutaj,
tylko nie teraz.
29
Ale to już się działo. Bonnie opuściła podbródek i znów patrzyła na
zebranych. Tym razem jednak już ich nie widziała- a głos- który wydobywał się
z jej gardła, nie był jej głosem.
- Nikt nie jest tym, kim się wydaje. Pamiętajcie. Nikt nie jest tym, kim się
wydaje. - I nagle umilkła, zamarła, patrząc przed siebie oczami bez wyrazu.
Ludzie zaczęli szurać nogami i wymieniać spojrzenia. Rozległ się szmer
niepokoju.
- Pamiętajcie, że... Pamiętajcie, nikt nie jest tym- kim się zdaje... - Bonnie
nagle się zachwiała. Wielebny Bethea podbiegł do niej z jednej strony, podczas
gdy inny mężczyzna usiłował ją złapać z drugiej. Aysa czaszka tego drugiego
lśniła teraz od potu - to był pan Newcastle. Z tyłu zaczął się przeciskać do
przodu trzeci mężczyzna. Alaric Saltzman schwycił Bonnie, zanim osunęła się
na ziemię, a Elena usłyszała za sobą odgłosy czyichś kroków.
Rozdział 5
To Feinberg, pomyślała spanikowana Elena- usiłując ukryć się w cieniu.
Ale to nie niski pan doktor o orlim nosie ukazał się jej oczom. Twarz- którą
zobaczyła- miała rysy postaci z rzymskich monet i medalionów i oszałamiające
zielone oczy. Czas zatrzymał się na chwilę i Elena znalazła się w ramionach
Stefano.
- Och Stefano. Stefano...
Czuła, że zesztywniał. Zaskoczony przytulał ją mechanicznie, jakby była
kimś obcym, kto pomylił go ze znajomym.
- Stefano - powiedziała rozpaczliwie, wtulając twarz w jego szyję,
usiłując zmusić go, by objął ją ramionami. Nie zniosłaby- gdyby ją odrzucił.
Gdyby teraz nią wzgardził, naprawdę by umarła...
Z żałosnym westchnieniem usiłowała przylgnąć do niego jeszcze
mocniej, utonąć w jego ramionach. Błagam, pomyślała, błagam, błagam,
błagam...
- Elena. Elena- wszystko dobrze, trzymam cię. - Stefano zaczął powtarzać
bezsensowne frazy łagodnym tonem, głaszcząc ją po włosach. I czuła, że jego
uścisk się zmienia- że przytula ją coraz czulej. Już wiedział, kim jest. Po raz
pierwszy od przebudzenia poczuła się naprawdę bezpiecznie. A jednak minęła
30
długa chwila, zanim była w stanie choćby odrobinę rozluznić uścisk. Nie
płakała, dusiła się z paniki
Nareszcie poczuła- że świat wraca na swoje miejsce. Ale wciąż stała,
przywierając do Stefano, opierając głowę na jego ramieniu, chłonąc spokój i
bezpieczeństwo- jakie dawała jej jego obecność.
Wreszcie uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
Wcześniej tego dnia, gdy o nim myślała, zastanawiała się, jak może jej
pomóc. Chciała go prosić- błagać, by ocalił ją od tego koszmaru- by przywrócił
jej dawną postać. Ale teraz, gdy na niego spojrzała, ogarnęła ją rozpacz.
- Nie da się już nic zrobić, prawda? - spytała bardzo cicho.
- Nie - odparł równie cicho, nawet nie próbując udawać, że nie rozumie, o
co pyta.
Elena poczuła się tak- jak gdyby przekroczyła jakąś niewidzialną linię,
zza której nie było już powrotu.
- Przepraszam za to, jak potraktowałam cię w lesie - powiedziała, gdy już
odzyskała mowę. - Nie rozumiem, dlaczego tak się zachowywałam. Pamiętam,
co wyprawiałam, ale nie pamiętam dlaczego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl