[ Pobierz całość w formacie PDF ]

każdy będzie głosował na korzyść protekcyjnej polityki Józefa Chamberlainea; zasada wolnego
handlu i otwartego rynku spowodowała w tym okręgu tylko straty. Rozumowanie moje było
zupełnie słuszne, nie brałem jednak w rachubę konserwatyzmu szkockiego, który nie umie
przystosować swych zasad ogólnych do wymagań poszczególnych wypadków  rys zapewne
cenny, lecz czasem niepraktyczny. Polityka partyjna nie jest prawem boskim, jeno sumą środków
do celu, które powinny się zmieniać zależnie od celu.
Tym razem włożyłem istotnie dużo pracy i pieniędzy, gdyż w takich wypadkach nie ma co
żałować. Między rzeczami, które stawiałem wtedy na hazard, znalazł się także mój kark, gdyż dla
zjednania sobie popularności wśród mieszkańców miasteczka Hawick, przyjąłem udział w tzw.
 gminnej jezdzie , mającej na celu określenie granic okólnika. Jazda ta polega na tym, że każdy
uczestnik musi odbyć półmilowy galop gościńcem wzdłuż którego stoją mieszczanie,
zachęcający rumaka do pośpiechu laskami i parasolami. Dano mi konia myśliwskiego, pełnego
ognia i zapału. Na szczęście owa jazda miała się odbyć po południu, tak, że ujezdziłem mego
rumaka trochę przed obiadem, lecz i tak, nie będąc nadzwyczajnym jezdzcem, omal nie
przypłaciłem tego sportu kalectwem lub śmiercią. Jestem pewny, że ta zabawa skończy się kiedyś
czyjąś śmiercią, pomijając już fakt, że konie często się kaleczą. Po tej jezdzie odbywa się
recytowanie nieskończenie długiej ballady, z chórem powtarzającym refren, przy czym wszyscy
obecni wybijają takt nogami. Z grzeczności prostej wypadło czynić to samo co inni, lecz dla mnie
najzabawniejszym był moment po powrocie do Londynu, kiedym ujrzał w pismach ilustracje,
przedstawiające mnie tańczącego przy dzwiękach szkockiej kobzy, przed wyborami. Wyznaję, że
drugi raz nie brałem udziału w  gminnej jezdzie .
Trudność kandydowania z, okręgu, obejmującego trzy miasteczka, polega na tym, że je
ożywia wzajemna zazdrość, wskutek czego wszystko niemal trzeba robić trzykrotnie. Dlatego
całe to wiecowanie wyborcze dało mi się dobrze we znaki i rad byłem, gdy się skończyło.
Miałem wtedy  i dziś tak samo  przekonanie, że jakaś ruchoma skala taryfowa byłaby dla
naszego handlu i przemysłu korzystna i skłoniła by może któregoś z naszych współzawodników
do zaprzestania zamykania swych rynków przed nami, gdy równocześnie korzystają oni do woli
z naszych rynków otwartych. Jeszcze i dziś sądzę, że pomysł Chamberlaina był słuszny i że
poniósł on klęskę zarówno przez bezwiednie jak i świadomie fałszywą interpretację, w której
chińscy najemnicy i drożyzna żywności grały główną rolę. Stałem raz wewnątrz opustoszałej,
nieczynnej fabryki, w jednym z wymienionych trzech miasteczek, wykazując, że zniszczyła ją
współpraca handlowa z Niemcami, którzy w czasie, gdy my wprowadzamy ich wyroby na nasze
rynki, zamykają swoje wysokimi cłami a za uzyskane tą drogą pieniądze budują okręty wojenne,
z którymi trzeba nam się będzie w przyszłości rozprawić. Odpowiedz na moje argumenty
polegała głównie na pokazywaniu czerwonych kartonów, z wyobrażeniem okutych w kajdany
Chińczyków, pracujących w kopalniach francuskich i innych podobnych niedorzeczności. Toteż
pracowałem bardzo ciężko, tak dalece, że w ostatnim dniu przed wyborami odbyłem
zgromadzenia we wszystkich trzech miasteczkach, choć oddzielały je wielomilowe górzyste
przestrzenie. Mimo tych wysiłków poniosłem klęskę; jedyną pociechą moją był fakt, że w tym
okręgu spadek głosów naszej partii był najmniejszy. Co mnie jednak najwięcej irytowało, to
nieobecność mego zwycięskiego przeciwnika Tommy Shawa, który pokazał się w okręgu raz
tylko, po czym całą agitację prowadził przez swego zastępcę. Drugą moją pociechą, pełną jednak
melancholii, była wieść, otrzymana w kilka tygodni pózniej, o bankructwie prezesa partii
radykalnej, który był pod silnym wrażeniem krzywd Chińczyków w Transwalu, lecz jako powód
bankructwa podał zagraniczne współzawodnictwo w zakresie handlu wyrobami wełnianymi.
Agitacja wyborcza to podła robota, chociaż ma niewątpliwie swoje cechy dodatnie; podobna
jest do kąpieli błotnych, które oczyszczają i uzdrawiają. Porównanie to jest szczególnie trafne, o
ile chodzi o Szkocję, gdzie sztuka tzw.  podrywek doprowadzona jest do krańcowej
doskonałości. To zadawanie pytań ma swoją rację bytu, jak długo pytania wypływają z chęci
poznania poglądów kandydata na sprawy publiczne. Lecz takie pytania należą do wyjątków; z
reguły jest się zasypywanym mnóstwem podstępnych, niedorzecznych pytań, przez ludzi
złośliwych i nieodpowiedzialnych, często najmowanych dla dokuczania lub ośmieszania
kandydata. Często po godzinnym przemówieniu, musiałem drugą godzinę spędzić na
odpowiadaniu na coraz bardziej niedorzeczne kwestie. Wyciągi z prasy miejscowej mogłyby
wykazać, że na ogół dawałem sobie radę, gdyż przedmiot znałem dobrze a z metodą walki
wyborczej zaznajomiłem się także niezle. Pamiętam raz jakiegoś drągala, który w chwili, gdym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl