[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odezwać. Ale widziałam, że był nierad z mojego przybycia.
Pozostawiłam bez odpowiedzi uwagi służącej.
- Jak długo będę czekała? Zciemni się, za dziesięć minut. Gdzie kucyk,
panienko? I gdzie Feniks? Jak się panienka nie pospieszy, to pójdę sama.
- Kucyk jest na podwórzu, a Feniks tam, zamknięty. Pokąsane są oba i Charlie
72
także. Miałam ci wszystko opowiedzieć, ale taka zła jesteś, że nie warto.
Wzięłam kapelusz i postąpiłam ku niej. Ale figlarka, .widząc, że tamci są po jej
stronie, zaczęła umykać naokoło pokoju. Ja za nią, a ta jak myszka: tu się schowa, tam
przeskoczy, tu da nurka pod meble i tak bez końca. Nie mogłam jej dalej ścigać, żeby się
nie ośmieszyć. Hareton i służąca śmiali się do rozpuku, a ona im wtórowała.
Rozgniewana tym zuchwalstwem, zawołałam wreszcie:
- Ej, panno Katy! %7łeby panienka wiedziała, czyj to dom, to by czym prędzej stąd
uciekła!
- Pewnie twojego ojca? - zwróciła się do Haretona. Nie mogąc znieść jej
badawczego spojrzenia spuścił oczy, choć były zupełnie takie same jak jej oczy!
- Nie!
- Więc czyj... twojego pana?
Zaczerwienił się jeszcze silniej, ale już z gniewu, zaklął pod nosem i odwrócił się.
Zaciekawiona dziewczyna zwróciła się do mnie:
- Kim jest jego pan? Mówi  nasz dom i  nasi ludzie Myślałam, że to syn
właściciela. I nie mówi mi wcale  panienko , a powinien tak mnie nazywać, jeżeli jest
parobkiem - dowodziła głośno.
Na to dziecinne paplanie twarz Haretona zachmurzyła się groznie. Potrząsnęłam
dziewczynkę nieznacznie za' ramię i wreszcie udało mi się ubrać ją do drogi.
- Sprowadz mi konia! - rozkazała nieznajomemu krewniakowi takim tonem, jakby
był chłopcem stajennym z Drozdowego Gniazda. - Możesz jechać ze mną. Chciałabym
zobaczyć, gdzie upiorny jezdziec wychodzi z bagna i gdzie mieszkają wróżki, jak
mówisz. Ale pośpiesz siei Cóż to znowu? Biegnij po mego konia, powiadam!
- Prędzej cię diabli wezmą, zanim będę twoim sługą - warknął chłopak.
- Jak powiedziałeś? - zdziwiła się panienka.
- Niech cię wszyscy diabli, bezczelna czarownico!
- Wpadła panienka w ładne towarzystwo! - wtrąciłam. - To tak się mówi do młodej
panienki? Niech się tylko panienka nie wdaje z nim w sprzeczkę. Chodzmy, same
poszukamy Minny i w drogę!
73
- Ależ, Ellen! - zawołała zdumiona Katarzyna. - Jak on śmie tak do mnie mówić?
Czy nie powinien mnie posłuchać? Ty wstrętny chłopaku, powtórzę tatusiowi, coś ty
mówił. No, dalej!
Hareton nie zląkł się bynajmniej tej grozby, a małej z oburzenia łzy popłynęły z
oczu. Zwróciła się z kolei do służącej:
- Ty podprowadz kucyka i każ w tej chwili uwolnić mojego psa.
- Powoli, panienko - odpowiedziała kobieta. - Nie straci panienka na grzeczności.
Pan Hareton, choć nie jest synem naszego pana, to przecież kuzyn panienki, a ja się na
służbę do panienki nie godziłam.
- On? Mój kuzyn? - zaśmiała się Katy pogardliwie.
- A jakże! - potwierdziła kobieta.
- Ellen, nie pozwól im opowiadać takich rzeczy! - mówiła do głębi poruszona. -
Tatuś pojechał do Londynu po mojego kuzynka. Mój kuzynek jest synem dżentelmena. A
ten tutaj... - urwała i rozpłakała się gwałtownie na samą myśl o możliwości
pokrewieństwa z takim gburem.
- Cicho, cicho! - szepnęłam. - Można mieć rozmaitych krewnych, panienko, bez
żadnej ujmy dla siebie. Jeżeli są zli i nieprzyjazni, można się od nich trzymać z daleka.
- On nie jest... on nie jest moim krewnym!  płakała Katy coraz bardziej rozżalona
i jakby dla obrony przed taką możliwością rzuciła mi się w ramiona.
Byłam zła i na nią, i na służącą, bo obie wygadały się niepotrzebnie. Wiedziałam,
że Heathcliff dowie się teraz o przyjezdzie syna i że Katy z miejsca zażąda od ojca
wyjaśnień w sprawie pokrewieństwa z ordynarnym chłopakiem.
Hareton, ochłonąwszy z urazy, że go wzięto za sługę, wzruszył się łzami kuzynki
i poszedł po kuca, a potem, aby ją ułagodzić, ofiarował jej piękne krzywonogie szczenię -
jamniczka, którego włożył jej w ręce, przepraszając za mimowolnie wyrządzoną
przykrość. Przycichła na chwilę, popatrzyła na chłopca ze strachem i zgrozą i znów
wybuchnęła łkaniem.
Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu widząc jej odrazę do biedaka. Był to
dobrze zbudowany, barczysty chłopak o urodziwej twarzy, silny i zdrowy, ale w roboczym
74
odzieniu, odpowiednim do prac na farmie i do uganiania się po polach za królikami i inną
zwierzyną. Zdawało mi się jednak, że w wyrazie jego twarzy objawiały się wyższe cechy
umysłu, których ojciec jego nigdy nie posiadał. Zdrowe ziarna zagłuszały bujne chwasty,
nie pozwalając im rozwijać się i rosnąć. Jednakże w zmienionych, pomyślnych
okolicznościach mogłyby one wydać bogate plony. Pan Heathcliff, zdaje mi się, nie
dręczył go fizycznie. Hareton był z natury nieustraszony, a pokusą do znęcania się dla
takiego człowieka jak Heathcliff byłaby raczej bojazliwość. Nikczemność opiekuna wzięła
sobie za cel zrobienie z chłopca nieokrzesanego gbura. Nie nauczono go ani czytać, ani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl