[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie!
krzyknęła.
Daj mi spokój?
Chcę iść dodomu!
Woda jeśli się nie odczekało kilkuminut po otwarciukranu spadała zprysznica na plecy
jak kłujący ostrymzimnem grad.
Dopiero po długiej chwili stawała się corazcieplejsza, Filip prostował grzbieti zaniechawszy
parskania sięgałpo mydło i gąbkę, pogwizdując od czasu doczasu.
W przeciwieństwie do Anny, którą wcią\ przera\ało wyposa\enie łazienki, polubiłranny szok
pod zimnym prysznicem.
Zresztą budził się tutaj od razuw Zwietnym humorze, jak zwykle podczas urlopu bez
pretensjidoświata,\e musi wstawać takrano.
Teraz, kiedy mógłbydłu\ej pospać,szkoda mubyło ka\dej chwili spędzonejpo przebudzeniu w
łó\ku, zrywał się od razu, otwierałdrzwi na balkoni oddychając głęboko krystalicznym
powietrzem, patrzył na wysrebrzoną porannym światłemtaflę morza.
Potem budziłAnnę.
Całował ją, trzymał przezchwilę w ramionach, głaszcząc jej plecy.
Miał nadzieję,
\e niweczy, a jeśli nawet nie niweczy, to mo\e chocia\zmniejsza jej strach przed
dniem, który ją czekał.
Obiecali sobie, \etutaj tegonie będzie, \e nie będzie strachuiniegodzeniasię z tym, cosię stało.
2e Anna tutaj siętego nauczy.
Dłu\ej trzymał ją w ramionach, dłu\ej gładził po plecach ju\ wiedział, \e siętego nie
nauczy,\e wybrali najgorszemiejsce na tę lekcję.
Aniu!
krzyknął z łazienki, zamykając kran,\ebyusłyszeć jej odpowiedz.
Powmna była odkrzyknąć, \e ju\ wstała i \e jeśli tylkopozwoli jej się umyć,będzie
natychmiast gotowa.
Alew pokoju trwała cisza.
Aniu!
krzyknął po raz drugi.
Itym razemmu nie odpowiedziała.
Otworzył cichodrzwi, podejrzewając, \eznowu zasnęła.
Stała przy oknie, tyłem do pokoju, przechylona lekkoprzez parapet, zapatrzona w coś,
co działo się na dole, alerównocześnie przed tym czymś jakby cofnięta w bezpieczne wnętrze
pokoju, wktóre miałanadzieję się1 ukryć,gdyby zaszła potrzeba.
Co się stało?
spytał cicho.
Odwróciła ku niemu głowę, twarz miała szarą z przera\enia.
Ona tam jest szepnęła,
Kto?
Ona.
Ta dziewczyna.
Stoi tam i czeka na nas.
Anno!
krzyknął.
Wychyliła się głębiej przez parapet, jakby ośmieliła jąjego obecność.
Zobacz sam!
Stoi tam i czeka.
Skoczył do okna, czując jakwzbiera wnim wściekłośćnanie obydwie, na tę na dole,\e
odwa\yła siętu przyjść,i na Annę, która nie miała, a powinna mieć tyle siły, \ebyto znieść.
Gdzie?
zapytał.
Wskazała mu dziewczynę stojącą na hotelowym podjezdzie z rękami w kieszeniach
spodni, drepczącą w miejscu,jakto czynią tancerki lub sportowcy dla rozluznieniamięśni.
Z pochyloną głową przyglądałasięswoim stopom, a wiatrrozwiewałjej jasne włosy, opadłe na
twarz.
Widzisz?
Widzę.
I co z tego?
.
Jak to co z tego?
usta Anny zaczęły dr\eć.
Oparłasię o ścianę, jakby groził jej upadek.
Stoi tami czeka.
No więc niech czeka.
-
Ale czeka na nas.
Skąd wiesz?
W hotelu jest dwieście pokoi, w ka\dympo dwie osoby.
Wczoraj w "Koszarate" było przynajmniej dwieścieosób, a zajmowała się tylko nami.
Im mniej będziemy na to zwracać uwagi, tym prędzej jej się to znudzi.
Dziewczyna okręciła się teraz wokół własnejosi i niewyjmując rąk z kieszeni,wybijała
stopami jakiś takt.
Jej jasne,lekkie włosy kołysały sięowiewając jejtwarz.
Ale to nieludzkie szepnęła Anna.
Tookrutne.
Powinien był terazprzytulić ją do siebie, poło\yć jejrękę nagłowie, ale nie uczynił tego.
Idz do łazienki powiedział.
Zrobimy mały spacer przed śniadaniem.
Nie 'ruszyła się z miejsca.
Jej plecy przywarły do ściany, wyprostowane i nieruchome.
Zostanę tutaj.
Gdzie?
Tutaj.
Nie pójdę na spacer.
Anina śniadanie.
Słuchaj Filip odwrócił głowę,\eby nie patrzećna jej twarz jeśli natychmiast nie
zacznieszz tym walczyć, jeśli nie przestaniesz zwracać uwagi na śmiesznejakieś historie.
Dla ciebie to jest śmieszne?
Nie.
Ale musi się stać śmieszne dla nas obojga.
W naszymkraju ludzie posiadają na tyle taktu,\eby nie patrzeć.
Zdobył się na ton perswazji Ludziew naszym kraju przeszli zbyt wiele.
Dziewczynana dolenie przestawała tańczyć, ciche plaśnięcia jejstóp o asfalt podjazdu
docierały a\na drugiepiętroi było je słychaćwyraznie, gdy milkli oboje.
Proszę cię powiedział Filip zdobądz sięna tyleodwagi, \eby umyć się, ubrać i
zejśćrazem ze mną.
Musiszto zrobić.
Dla siebie i dla mnie.
Annapotrząsnęła głową.
Jej szeroko otwarte oczy patrzyły napodskakującą wcią\na podjezdzie postać.
Zrobisz to!
12
Nie.
Musisz!
Tym razem nie ustąpię.
Nie!
krzyknęła.
Nie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl