[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ucha.  Słyszał pan kiedy o wypadzie na tunel kolejowy tu niedaleko?  Jego oddech mdlił
Dawida.  Nie? Tak? Więc to, co pan tu widzi  zerknął na swój Croix de Guerre  to jest
zapłata za ten wypad. O tak! Sprawiedliwości... Niczego więcej nie żądam.
Wyprostował się powoli i potoczył dumnym spojrzeniem po opustoszałej teraz
restauracji, gdzie młody muzyk ciągle jeszcze gryzmolił na nutowym papierze. Louis
wskazał go szarpnięciem głowy.
 O, ten tam... Ja nie jestem jak on. On żąda pieniędzy.
Jak gdyby czując, że mówi się o nim, młody człowiek rozbrajająco zatrzepotał rzęsami
 Pan chce powiedzieć, że on komponuje utwory muzyczne dla pieniędzy?
Louis obnażył dziąsła.
 Aha. Rosyjska muzyka. Dobra rosyjska muzyka za dobre czerwone franki.  Znowu
jego palce wykonały gest rozstrzeliwania. ~i- On tu ma otwarty rachunek. Patronka chętnie
by z nim spała, ale cóż  facet jest pedkiem.  Wypiął chuderlawą pierś.  Na szczęście ja
nie mam kłopotów z takimi rzeczami.  Szturchnął Dawida palcem w ramię.  Panie! Ale
niech się panu nie zdaje, że wasze czyste angielskie pieniążki całe poszły na zakup czystych
niemieckich trupków! Ho, ho! Ja sam tu znam jedno takie zwierzę, mawet nie tak daleko
stąd, co kupiło swemu tatusiowi
pole jaśminowe za pieniądze, które spadły z nieba prosto w nasze maquis!... Pan chyba nawet
spotkał tego gościa. Któregoś tu dnia słyszałem, jak się przechwalał w kafejce swoim
wyczynem w tunelu. Wesoły gość, nie ma co! Stracił rękę w głupiej drace przez
nieporozumienie, to wszystko!  Piorunował wzrokiem Dawida, który czuł, że się czerwieni
Tymczasem Henryk, ponury, ale wytrzezwiony, wrócił, by się upomnieć o portfel i
papierosy. Dawid nerwowo uścisnął dłoń Louisowi.
 Dziękuję, że pan mi powiedział  wyrwało mu się, po czym odczuł niesmak. Za co
miał temu człowiekowi dziękować? Informacja była wprawdzie przygnębiająca, ale
bezużyteczna.
Gdy płacił rachunek przy kasie, patronka podniosła na niego żałobne oczy.
 i Przykro mi, że pan był nagabywany przez natrętów ... Ha! Wojna pozostawiła nam w
spadku wiele ludzkiego nieszczęścia.
Na placu Katedralnym słońce ciężko leżało na bruku, parząc podeszwy. Dawida cieszyło
chodzenie i cieszył upał; po rewelacjach Louisa były to dobre środki na melancholijny
nastrój. W jego wnÄ™trzu skowronki bez głów Å›piewaÅ‚y w oparach  Rosé", kiedy szedÅ‚ obok
wieńców bielizny na pałających murach, obok sklepów ziejących chłodem, korzeniami i wi-
nem, poprzez skwery, gdzie szemrały fontanny, koło zielonych żaluzji, za którymi krzyczały
niemowlęta, i koło kobiet, śmiejących się do mężczyzn wyciągniętych jak leniwe satyry na
kamiennych ławkach. Scena w restauracji zapadała w przeszłość równie szybko jak Anglia i
jej ludzie. Terazniejszość w Vence była ogromna; taka wielka, że zdawała się o krok od
wieczności.
Poprzez wizje morza i gór, przeć place, gdzie mura-
rze pracowali w obłokach szafranowego kurzu, przez pola gozdzików ze sztucznym
deszczem wiecznie siąpiącym ze sztucznego nieba, szedł Dawid  i Piotr pozostawał
zagadką  i Dawid o to nie dbał.
W tym stanie euforii zatrzymał się przed budynkiem lekko cofniętym w głąb, niżej
poziomu ulicy. Nowy, niewielkich rozmiarów i nieregularnego kształtu, oślepiająco biały, ze
smukłą wieżyczką z kutego żelaza i dachem jak1 zamarzłe fale, budynek sprawiał wrażenie
aseptycznej czystoÅ›ci. Na tabliczce byÅ‚ napis: »Kaplica Matisse'a«.
Gdy zajrzał do wnętrza, białe zakonnice i białe korytarze omal że go nie odstraszyły.
Nieśmiałość przeszkodziła mu w odwrocie i tak- oto Wszedł w wodną świetlistość, w
niepokalane ciało kaplicy.
Podczas dawniejszych jego podróży po Europie odstręczały go jaskrawości barokowych
kościołów i kokieteria ich świętych. W protestanckich kirchach także niewiele znajdował
wzniosłości; tyle że w miejsce słodkich aniołów ustawiano na kolumnach orły z drapieżnymi
dziobami i złotymi skrzydłami, na których biblia leży otwarta dla faryzeuszów. Ale tu, w tym
domu, pojęcia koloru, kształtu i historii opuściły go; stał pośrodku milczenia, które
abstrakcyjnymi kręgami wznosiło się ku czemuś, czego nie można zobaczyć.
Matka Dawida, soeptyczka, nie uczyła swoich dzieci modlitwy. W ązkole, gdy tylko
nabrał siły do dzwigania tajemnic, odrzucił religię. Jeszcze pózniej rozwinął w sobie prawie
mistyczną wiarę w socjalizm. Obecnie skłaniał się ku łagodniejszemu, niepolitycznemu
kultowi Rozumu.
Jego dziecinny koszmar ukrzyżowania został we Francji rozproszony przez dwoje
ofiarnych  proletariuszy . Ale w olbrzymiej jasności prowansalskiego dnia proletariusze
teraz umykali siÄ™ mu. Sama Francja
umykała się mu. Stał w świetlistym milczeniu kaplicy Matisse'a i nie znał nazwy swego bólu;
nie znał nawet przedmiotu swego uwielbienia. Jego oczy, spostrzegając tu ramię ugięte pod [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl