[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- 86 -
S
R
Alysha. Co z Alyshą, która próbuje uwolnić się z więzów mało-
miasteczkowej przeciętności? Rozpostrzeć skrzydła...
Czyżby o to chodziło? Czyżby Jesika starała się uciec? A skoro tak, to z
kim miałaby uciekać?
Z okna w łazience było widać kawałek ulicy przed frontowymi drzwiami.
Gdyby tam poszedł... Tylko żeby sprawdzić, czy już wróciła. Chociaż go to nie
interesuje. Ale strasznie chciało mu się pić, a przecież trzeba uważać, by nie
odwodnić organizmu.
W mgnieniu oka znalazł się w łazience. Jeśli wyciągnie szyję i przechyli
się trochę w lewo, i przegnie się nad sedesem, o tak, to będzie widział podjazd.
Rzeczywiście stał tam samochód. Nie był to Silverado Jessie, ale zawsze
jakiś samochód. Wydawało mu się, że w słabym świetle dostrzega dwie
zwrócone do siebie głowy. Gwałtownie cofnął się od okna. Uderzył łydką o
klapę sedesu, zaklął ze złością i pokuśtykał z powrotem do pokoju. Uznał, że
książka powinna go wzywać, ale pozostała denerwująco cicha. Był zmęczony,
wręcz wykończony, a odpoczynek to żaden wstyd. Potrzebował go, by odzyskać
siły twórcze.
Odrzucił kapę i groznie wpatrzył się w prześcieradło.
Może to wcale nie była Jesika. W słabym świetle niewiele było widać, no
i oczywiście wcale go to nie obchodziło, ale... A niech to, zachciało mu się pić,
więc wyruszył po kolejną szklankę wody. Ale nalewanie trwało, a samochód
ciągle stał za oknem. Jeśli wyciągnie szyję i przechyli głowę...
Wcale nie chciał wiedzieć, czy to Jessie.
Przecież nawet jej nie lubił, co powtórzył sobie stanowczo, wracając do
pokoju. Przechodząc koło okna, prawie nie zwrócił uwagi na kumkanie żab i
machanie końskich ogonów.
Prześcieradła były przyjemnie chłodne. Sen. Tego właśnie mu trzeba,
uznał, okrywając się kocami. Sen. Zmusił powieki do zamknięcia się i skupił się
na odprężaniu.
- 87 -
S
R
W gabinecie Jessie bił zegar. Policzył uderzenia, uparcie nie otwierając
oczu. Jedenaście. Była jedenasta, a ona jeszcze nie wróciła do domu.
Znowu zachciało mu się pić. Skopał przykrycie, wpadł do łazienki, nalał
sobie szklankę wody i odsunął zasłonę.
Dwie głowy, wciąż zwrócone do siebie. Co ona tam, do diabła, robiła? I z
kim to robiła?
Woda pociekła mu na brodę. Zasunął zasłonę i pomaszerował do pokoju.
W żołądku mu chlupotało. Godzinę pózniej znalazł się tam po raz piąty, pijąc
wodę i wpatrując się ponuro w samochód na podjezdzie.
A niech ją! Dopiero co wyleczył się z bezsenności, ale jak miał spać,
kiedy... kiedy tak okropnie chciało mu się pić.
W żołądku mu znowu zachlupotało, a noc za oknem przestała wyglądać
na spokojną.
Perełka stała przy bramie, obgryzając łańcuch i...
Czyż nie byłoby to okropne, gdyby się wydostała?
ROZDZIAA DZIEWITY
Jesice troszeczkę kręciło się w głowie. No, może trochę więcej niż
troszeczkę. Niech będzie, była dobrze wstawiona.
- Robi się pózno - oznajmiła. - A ja mam jutro dużo zajęć. Brian siedział
obok i obserwował ją w milczeniu.
Brian! Brian Tuttle - jej były narzeczony. Dowodziło to, że była pijana,
ale nawet taki stan nie usprawiedliwiał jej całkowicie. Ile razy ten facet musiał
ją rzucić, żeby wreszcie zmądrzała? Ale wyglądał tak przystojnie i wytwornie,
kiedy rozmawiał z kolegami po fachu, a... ona miała słaby charakter i...
W jej głowie panna Fritz prychnęła z dezaprobatą.
 Kogo usiłujesz oszukać, panienko? Mnie czy siebie?"
- 88 -
S
R
Jessie zignorowała ją. Odkryła, że dużo łatwiej to zrobić po trzech
koktajlach z wódką. Zadziwiające.
- Dzięki za podwiezienie, Brian.
- Nie mogłem przecież pozwolić, żebyś sama prowadziła. Pamiętam, co
się z tobą dzieje, kiedy sobie wypijesz - stwierdził, rzucając jej swój słynny
uśmiech. - Wspaniale było cię zobaczyć.
Nawet w ciemnościach widziała, jak niebieskie są jego oczy, jak
doskonale ostrzyżone jego piękne włosy.
- Tęskniłem za tobą, Jesiko.
Aż przestała oddychać z wrażenia On za nią tęsknił? Ile razy marzyła,
żeby usłyszeć właśnie te słowa? A teraz, kiedy je usłyszała, poczuła się
pochlebiona, zachwycona.
Panna Fritz prychnęła
- Mówisz tak dlatego, że przechodzisz teraz ciężki okres - stwierdziła i
spuściła oczy. - Ale Kim wróci i wtedy...
- Prawda jest taka, że... - W jego głosie słychać było ból i napięcie. - Ja
wcale nie chcę, żeby wracała, Jesiko.
Jessie wpatrywała się w niego. Tyle lat na to czekała Właściwie to dlatego
postanowiła jechać na ten zjazd. Miała cichą nadzieję, że znowu go zdobędzie.
Panna Fritz odwróciła się z obrzydzeniem.
- Ona nie może równać się z tobą, Jesiko. - Brian mocniej ścisnął jej dłoń.
- Nigdy ci nie dorównywała.
Kręciło jej się w głowie. Wpatrywała się w ich splecione ręce. Na
kostkach jej dłoni był strupek, a jeden z paznokci nierówno złamany - stało się
to, kiedy kastrowała zrebaka. Zauważyła, że jego paznokcie są idealne - równo
przycięte i wypolerowane do połysku.
- Wcale tak nie myślisz, Brian - powiedziała.
- Nie - pokręcił głową. - Nie. Nawet kiedy między Kim i mną wszystko
się układało... - Urwał. Jego oczy były niebieskie jak niebo, a głos dramatycznie
- 89 -
S
R
modulowany. - Nie mogłem przestać myśleć o tobie. - Przyłożył sobie jej dłoń
do piersi. - O tym, jak nam było razem dobrze. - Przycisnął jej dłoń jeszcze
mocniej i musnął wargami kostki. - Pamiętasz, jak pasowaliśmy do siebie?
Pamiętasz tę noc w Des Moines?
Jej serce zabiło szybciej. Owszem, pamiętała tę noc w Des Moines. On
był jedynym mężczyzną, z którym się kochała i jej ciało tego nie zapomniało.
Nie zapomniało namiętności. Były to jedne z najpiękniejszych chwil w jej życiu.
Czuła się piękna, potrzebna i uwielbiana
,,Jesteś pijana jak portowa ladacznica" - wtrąciła panna Fritz.
Jessie aż zesztywniała, słysząc tę obrazę.
 Wcale nie jestem... No dobrze, jestem, ale czy to tak zle wypić sobie
troszeczkę raz na sto lat? Wyrwać się z domu? Pozwolić, by nadskakiwał mi
przystojny mężczyzna?" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl