[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zmiał się, \e skłamał, ile ma lat, i dzięki temu dostał pracę w objazdowym wesołym
miasteczku. Na pewno pomogło mu, \e ju\ wcześniej interesował się magią.
- O mój Bo\e - jęknęła słabo. - Kuglarz z wesołego miasteczka. Zawodowy
oszukaniec!
- Nie mów tak Ari, to nie fair - obruszył się Drake. - Skąd mo\esz wiedzieć, co my
byśmy zrobili, będąc na jego miejscu? Naprawdę mieliśmy kupę szczęścia, \e przygarnęła nas
ciotka Phil.
- Nie mówimy o nas, Drake. Coś jeszcze? Masz jakieś ciekawostki dla swojej
łatwowiernej siostry? - mruknęła.
- Nie. Nie powiem ci nic poza tym, \e lubię Luciana i ufam mu. I naprawdę uwa\am,
\e to odpowiedni facet dla ciebie - powiedział z przekonaniem. - Wyciągnęłaś ze mnie
wszystko, co wiem. Teraz kolej na ciebie. Co wydarzyło się w górach?
Ariana przymknęła oczy i pomyślała o burzy, która szalała za oknem i w jej sypialni.
A potem powiedziała spokojnie:
- Galen to oszust. Lucian stwierdził, \e bez trudu powtórzyłby wszystkie sztuczki,
które tamten wykorzystał w czasie seansu. Za to nasza ciocia świetnie się bawi i jest święcie
przekonana, \e pomaga w nawiązaniu kontaktu z obcą cywilizacją, a konkretnie z jej
przedstawicielem Kraytonem. I oczywiście nie przyjmuje do wiadomości, \e Galen to zwykły
szarlatan.
- Co w związku z tym mamy robić?
- Na razie czekać. Ciotka zgodziła się, \eby Lucian sprawdził, czy Galen nie jest
oszustem. Có\ za ironia losu! Chciałam, \eby iluzjonista złapał za rękę swego kolegę po
fachu, i patrz tylko, co mi się trafiło! Zatrudniłam oszusta, \eby zdemaskował oszusta. Na
szczęście moja współpraca z iluzjonistą - oszukańcem właśnie się zakończyła, więc mogę
zacząć szukać godnego zastępcy. Choć raczej nie ma ju\ takiej potrzeby. Mam pewność, \e
Fletcher Galen to sprytny hochsztapler, więc zamiast wynajmować następnego
prestidigitatora, pójdę prosto do prywatnego detektywa! Muszę przyznać, \e ostatnio mam do
czynienia z niezłą mena\erią.
- Czy mi się zdaje, czy jesteś rozgoryczona?
- zaniepokoił się Drake. - Cały czas mówisz o tym guru ciotki. A co z Lucianem? Czy
między wami coś się wydarzyło?
- Dokładnie to, co zaplanowaliście - rzuciła z wściekłością. - Zostałam oszukana i
okłamana. Jednym słowem, dałam z siebie zrobić idiotkę. Widocznie historia lubi się
powtarzać.
- O czym ty mówisz, do cholery? Przecie\ Lucian nie chce wyłudzić od ciebie
pieniędzy!
- Rzeczywiście, nie chce.
- Więc dlaczego mówisz, \e zrobił z ciebie idiotkę? Dlatego, \e nie pokazał ci swojej
deklaracji podatkowej? - ironizował Drake. Nagle zamilkł, by po chwili odezwać się głosem
człowieka, który doznał olśnienia: - Czekaj... Ju\ wiem! Wszystko jasne! Zadurzyłaś się w
nim, tak? Dlatego jesteś taka wściekła, \e nie powiedział ci prawdy o swojej sytuacji
finansowej.
- Nic nie rozumiesz, Drake - powtórzyła. - Nigdy nie rozumiałeś. - Nagle poczuła się
zmęczona.
- Niewa\ne. Zadzwonię do ciebie jutro. - Odło\yła słuchawkę i oparła głowę o miękką
poduchę sofy.
Nie winiła Drake'a za to, \e jej nie rozumie. W końcu nigdy nie powiedziała ani jemu,
ani ciotce całej prawdy o swoim związku z Marshem Sutcliffem. Oczywiście znali finansowy
aspekt sprawy i wiedzieli, \e Ariana przez jakiś czas spotykała się z mę\czyzną, który ją
oszukał. Nie mieli jednak pojęcia, \e w całej tej nieszczęsnej historii nie chodziło tylko o
zwykły szwindel. Nigdy im nie wyznała, \e powierzyła Sutcliffowi wszystkie swoje
pieniądze, bo kochała go do szaleństwa i bezgranicznie mu ufała. Była gotowa zrobić dla
niego wszystko.
No, prawie wszystko. Na szczęście miała dość rozumu, by odmówić, gdy prosił, by
dała mu równie\ oszczędności Drake'a i Philomeny.
Telefon zabrzęczał tak donośnie, \e drgnęła przestraszona i machinalnie sięgnęła po
słuchawkę.
- Co tam? - burknęła, przekonana, \e to jej brat. Ale to nie był Drake.
- Ariano, chciałbym z tobą porozmawiać - oznajmił Lucian bez zbędnych wstępów.
- Cię\ka sprawa, bo ja nie mam na to najmniejszej ochoty - powiedziała cicho.
- Zjedz ze mną jutro lunch. Do tego czasu emocje opadną i spokojnie wszystko sobie
wyjaśnimy.
- Nie! - Zdecydowanym ruchem odło\yła słuchawkę i niewiele myśląc, wyciągnęła
kabel telefoniczny z gniazdka.
Tej nocy, zanim poło\yła się spać, dokładnie sprawdziła wszystkie okna i drzwi.
Wiedziała ju\, \e magikom nie mo\na ufać.
Następnego ranka schroniła się w swoim biurze; tu czuła się najlepiej i tu zawsze
wiele się działo. Firma Warfield & Co, Doradcy Finansowi nie była gigantem pod względem
liczby zatrudnionych osób, lecz miała mocną pozycję na tynku i odnosiła spore sukcesy. Aby
więc podkreślić presti\ miejsca, ciocia Philomena urządziła gabinet pani prezes z wyjątkową
dbałością o szczegóły.
Ariana siedziała w skórzanym fotelu przy ultranowoczesnym szklanym biurku i z
uwagą przeglądała dokumenty. Wokół niej, na wykładanych drewnem ścianach, wisiały
starannie dobrane abstrakcyjne malowidła, które wyszły spod pędzla Philomeny. Odkąd prace
sygnowane jej nazwiskiem zawisły w gabinecie Ariany, ich wartość wzrosła trzykrotnie. Poza
nimi uwagę przyciągało przepiękne ceremonialne kimono umieszczone w specjalnej gablocie
oraz elegancki komplet czarnych skórzanych mebli ustawionych na śnie\nobiałym dywanie.
Ariana analizowała finansowe raporty z sumiennością, dzięki której ju\ dwukrotnie,
zaczynając od zera, osiągnęła sukces. Stojąca przed nią fili\anka znów była pełna; Ariana
nawet nie próbowała liczyć, ile kawy wypiła od wpół do ósmej. Na pewno za du\o, o czym
świadczyło delikatne dr\enie rąk spowodowane nadmiarem kofeiny. Aby uspokoić sumienie,
obiecała sobie, \e zje porządny zdrowy lunch i do końca dnia nie wypije ani jednej kawy. Z
drugiej strony, po nieprzespanej nocy nie była w stanie funkcjonować bez kofeiny. I tak kółko
się zamykało.
O dwunastej w południe zaczęła nerwowo zerkać w pustą fili\ankę, zastanawiając się,
czy skusić się na jeszcze jedną kawę przed lunchem. Dywagacje przerwało jej brzęczenie
interkomu, przez który porozumiewała się z nią sekretarka.
- Tak, Beth? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl