[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zostań! Monika! Czy ty wiesz, czy wy wiecie, że ten facet,
który szturmem wjechał do naszego miasta, to morderca?!
Na sali zapanowała taka cisza, że nie było słychać nawet
najmniejszego szmeru. Jakby wszyscy wstrzymali oddech i
czekali na dalszy ciąg. Bo czekali.
- Tak, drodzy państwo. Ten człowiek - teraz wskazał na Jarka,
który stał jak wmurowany, Monika miała wrażenie, że nawet
nie oddychał
- zabił swoją rodzinę. %7łonę i syna. Spowodował wypadek, w
którym oni zginęli. Powinien siedzieć w więzieniu, ale wykpił
się tylko jakąś nic nieznaczącą karą. Powiedz, Monika,
wiedziałaś o tym? %7łe masz zbiega i mordercę pod swoim
dachem?
Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz oszaleje. Czuła na sobie
wzrok wszystkich. Jarek stał i wpatrywał się w Grześka, nie
wykonał najmniejszego ruchu, gestu. Adam wszedł na scenę i
usiłował wyrwać Czarniewskiemu mikrofon. Wtedy Jarek
odwrócił się i popatrzył na Monikę. To, co zobaczyła w jego
oczach, sprawiło, że chciała zapłakać. Chciała zawyć jak
zranione zwierzę. Bo taki właśnie ból ujrzała w jego zielonych
tęczówkach. I jeszcze coś. Niemą prośbę o wybaczenie.
- Zostaw go, Monią. Jeszcze mamy szansę, błagam!!!
Grzesiek szamotał się już z trzema mężczyznami, którzy w
końcu wyrwali mu mikrofon i wyprowadzili na zewnątrz. Jarek
poprowadził Monikę do ich stolika, zebrał ich rzeczy i nie
patrząc na nikogo, pociągnął ją do wyjścia. Dziewczyna
dostrzegła Ewkę, która chciała chyba do nich podejść, ale
uniosła dłoń i pokręciła głową.
Szli w milczeniu do samego domu. Jarek bez słowa
odprowadził ją do drzwi jej pokoju, pocałował jej dłoń,
trzymając ją długo i muskając lekko ustami. Widziała rozpacz
w jego oczach, widziała, jak pulsują mu kości policzkowe.
Czekała, aż
coś powie, aż ją przytuli, obieca, że bez względu na wszystko
i tak będą razem, że wspólnie to pokonają, że to nic nie
zmieniło. Ale... Jarek puścił w końcu jej dłoń, odwrócił się i
zamknął w swoim pokoju.
ROZDZIAA 19
Kto pogubił te pióra różowe na niebie?
Aniołowie kochania, kochania, kochania. -
Popłynęli daleko -nie do mnie i ciebie,
lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania.
Aniołowie miłości pióra pogubili,
niosąc w oddal rozkosze, rozkosze, rozkosze,
różowe pocałunki, nieskończoność chwili
i pełne łez amfory, i róż pełne kosze.
Jedno pióro wionęło nad tym naszym domem,
gdzie w oknie brak złotego, złotego płomienia,
i zawisło nad nami różowym ogromem,
i zawisło nad nami żałością wspomnienia...
Kto pogubił te pióra różowe na niebie?
Aniołowie kochania, kochania, kochania. -
Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie,
lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania. - **
Jarek całą noc siedział przy oknie i rozmyślał. Przypominał
sobie, jak poznał Asię, jak to zaczęło się między nimi. Był na
trzecim roku, poszli z kumplami do klubu, musieli się
odstresować po kolejnej sesji. Tam ją ujrzał. Siedziała z
koleżankami, śmiała się, żartowała. Specjalnie tak
manewrował na parkiecie, aby znalezć się blisko
** Zachód słońca, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.
niej. Potem wspólny taniec, rozmowa, drink. Ale nic więcej.
Za to wziął od niej numer telefonu. Też była wrocławianką,
studiowała romanistykę, była rok młodsza. Zaczęli się
spotykać. Zakochał się w niej, a ona w nim. Gdy skończyła
studia, pobrali się. Plany, kupno ziemi, budowa domu. Potem
zaszła w ciążę. Już wtedy nie miał czasu ani dla niej, ani dla
nowo narodzonego dziecka, ani dla ich planów. Realizował
tylko jeden plan, swój własny. Kiedy zamienił się w takiego
egoistę, zapatrzonego tylko w siebie i we własne pragnienia?
Czy teraz potrafiłby żyć inaczej, liczyć się z drugą osobą,
słuchać, rozmawiać? Och... Boże... Gdzie szukać odpowiedzi?
Jarek miotał się po pokoju, czując narastającą złość. Na siebie,
na tego gnoja Czarniewskiego, który grzebał w jego
przeszłości. Na to miasteczko, na ludzi, wścibskich, wrednych,
szukających taniej sensacji. Na swoje decyzje. Na to, że tak
długo nie potrafił się przełamać i wyznać jej, co naprawdę
czuje.
Miał ochotę krzyczeć, chciał wpaść do jej pokoju, uklęknąć i
błagać o wybaczenie. I wykrzyczeć jej, całemu światu, że... ją
kocha. Ze jest jego miłością, przed którą uciekał, wzbraniał się,
nadal ucieka, boi się, ale... muszą przetrwać. Muszą to
pokonać. Lecz... zawsze jest jakieś ale, lecz, bo, jeśli.
Spakował wszystkie swoje rzeczy i wiedział już, że teraz
jedyne, co przed nim, to wyjaśnienie i błaganie, aby ciągle go
chciała.
Monika też prawie całą noc nie mogła zasnąć. Udało się jej to
około piątej nad ranem. Ale tylko na godzinę. Wyłączyła
komórkę, bo zaniepokojona Ewka bombardowała ją SMS-ami,
a dziewczyna ostatnie, na co miała ochotę, to jakakolwiek
rozmowa o tym, co się stało. Jedyną osobą, z którą chciała
porozmawiać, był Jarek. Ale doskonale widziała w jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl