[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drugiej unosił się delikatny Amber Nude Estee Lauder, jedna
miała wspaniałe nogi, za to druga oczy wielkie jak filiżanki.
Takich żon nie wymienia się szybko na młodsze, do tego
trzeba dojrzeć, dobrze się rozejrzeć, bo gdzie wśród tych
smarkul znalezć kobiety z taką klasą. Nawet nie wiadomo,
gdzie szukać. Ja też mówiłam mojemu mężowi, żeby
pomyślał, nim zostawi mnie dla swojej sekretarki, bo już
wiadomo, co ze mnie wyrosło, a z niej? To dopiero może być
niespodzianka! I rzeczywiście, druga żona mojego pierwszego
męża coraz bardziej przypomina jego obecną teściową, która
nigdy go nie zachwycała, a wręcz przeciwnie, i trudno mu się
dziwić. Te dwie za to, choć miały już swoje lata, były
zachwycające i od razu wzbudziły moją sympatię. Nowo
przybyli przywitali się ze wszystkimi, dołączyli do kółka i jak
wszyscy wpatrywali się w Bebę, tylko Diabeł Tasmański
zamiast wpatrywać się i spijać jej słowa, wciąż coś szeptał i
wpychał mi język w ucho, aż bałam się, że za chwilę dojdę na
środku salonu. Odskoczyłam od Diabła i zaczęłam zachęcać
gości do jedzenia. Szarlotka smakowała wszystkim, zżarli ją
do ostatniego okruszka. Już sama zapomniałam, że nie ja ją
piekłam i obiecałam Ogrowi, że znów upiekę na niedzielny
obiad, na który miał przyjść jego syn z poprzedniego
małżeństwa. W sumie przyjęcie się udało, choć Ogr miał
pewne zastrzeżenia, o czym szybko się miałam dowiedzieć.
- Ta Beba to nie był najlepszy pomysł - wypalił Ogr, gdy
zamknęłam drzwi za ostatnim gościem, którym oczywiście był
Diabeł Tasmański. Cieszyłam się, że w ogóle udało mi się go
wyrzucić.
- Dlaczego? Wszyscy ją uwielbiają, przecież ma dwie
łechtaczki.
- No właśnie. Zdominowała całą imprezę. Nakryła ją tymi
łechtaczkami, tak że inni ledwie zipali. A w końcu to nasz
dom i nasze przyjęcie. Moi koledzy chcieliby zapewne
porozmawiać ze sobą, ale nie mogli, bo cały czas musieli
spijać słowa Beby. To jakiś czar, a ja nie wierzę w czary, więc
nie mam ochoty, żeby odbywały się w moim domu!
- Ależ Ogrze... - zaczęłam protestować, ale on ciągnął
dalej, nie zważając na moje protesty.
- A ten Diabeł też nie bardzo mi się podoba. Właściwie
wcale mi się nie podoba. Chodzi za tobą jak pies i wciąż
szepcze ci coś do ucha. Pewnie jakieś świństwa, bo
wyglądałaś, jakbyś za chwilę miała dojść na środku salonu.
No i ten P., straszny egocentryk. Owszem, bywa zabawny, ale
cały czas zajmuje się sobą. Wiem, że jest gejem i mnie to nie
przeszkadza, ale czy on musi wyglądać jak gej? Moi
przyjaciele nie są tacy tolerancyjni jak ja, więc wolałbym,
żeby nie widywali go w naszym domu.
No i co? Chujów sto! Byłam wściekła, ale co miałam
zrobić? Mogłam rzucić mu się do gardła i zagryzć w obronie
przyjaciół. I zagryzłabym, gdyby nie to, że poczułam się jakaś
nieudana. Chciałam krzyczeć, że to jest też mój dom, a to są
moi przyjaciele. %7łe oni są w porządku, że dzięki nim
przetrwałam ciężkie czasy, że Diabeł, owszem, jest ciągle
pobudzony seksualnie, ale ja przecież jestem wierną żoną. %7łe
P. jest gejem, ale to przecież mój najlepszy przyjaciel i przed
ślubem Ogrowi nie przeszkadzał. A teraz nawet Beba mu nie
odpowiada, choć dochodził z nią na moich oczach, i to
wielokrotnie, gdy wszyscy razem, ramię w ramię, prącie w
prącie, walczyliśmy o wysokość wskaznika WROW! To
dzięki Bebie w Polsce został pobity światowy rekord i nasz
wynik znalazł się w Księdze Guinnessa! Ogr zachwycał się
nią i jej mężem. A teraz co? Koniec wielkiej ścierny? Podobno
wszyscy zmieniają się po ślubie, ale żeby aż tak? Zresztą ja
też się zmieniłam. Zamiast obśmiać to wszystko lub
wykrzyczeć, co myślę, milczałam. Wpadłam w stan
niepewności gorszy od zwyczajnego doła, w jakiś psychiczny
stan nieważkości, w którym moje przekonania nie miały
żadnej wagi, bo sama nie byłam ich pewna. To, co mówił Ogr,
budziło mój sprzeciw, ale nie wiedziałam, czy on nie ma racji.
Może moi przyjaciele naprawdę są jacyś dziwni? Ta Beba z
dwiema łechtaczkami, ten Diabeł cierpiący na priapizm, ten
P., którego siłą nie można było oderwać od lustra. Może Ogr
ma rację, że po ślubie powinniśmy kolegować się z innymi
parami? Może nie ma sensu się z nim kłócić? Byłam sławna,
bogata, uwielbiana. Miałam swój program telewizyjny i
własną klinikę. I męża, który ożenił się ze mną wbrew
rachunkowi prawdopodobieństwa, ocalając mnie z rąk
terrorystów. Miałam wszystko, więc powinnam być
szczęśliwa i starać się tego nie zepsuć. Otarłam łzy i nic nie
powiedziałam. No bo co, kurwa, miałam powiedzieć, skoro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl