[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nagle bardzo ponurym głosem Guy. - Jest pani nad
zwyczaj uparta, panno Sheridan.
- Kiedy mówiłam, że było przyjemnie, chodziło mi
206
o jazdę na sankach, milordzie - oznajmiła Sara, pa
trzÄ…c mu prosto w oczy.
- A... reszta?
- Myślę - zaczęła cicho Sara, zerkając na pięknie
ośnieżone konary - myślę, że... ta reszta nie jest dobrą
podstawą do małżeństwa...
- Nie zgodzę się z panią. Jest bardzo ważna, choć
liczą się też inne rzeczy. Na przykład takie samo na
stawienie do życia czy wspólne upodobania.
Sara westchnęła w duchu. Nastawienie, upodoba
nia. .. A co z uczuciem? Gdzie miejsce na miłość? Jak
że więc przyjąć jego oświadczyny? Miała rację, nie
godząc się na to małżeństwo. Postąpiła bardzo roz
sądnie. Tylko dlaczego zamiast radości odczuwa smu
tek i chce jej się płakać?
- Ja pragnę, by mój przyszły małżonek miał jeszcze
kilka innych cech - powiedziała szybko, trochę zbyt
porywczo. - Musi być człowiekiem godnym zaufania.
Ogromnie ważna jest też obopólna szczerość, prawdo
mówność...
Twarz Guya pojaśniała.
- Zwięte słowa, panno Sheridan, święte słowa!
A więc, co pani robiła wczoraj o północy w Folly
Tower?
Sara, o dziwo, wcale nie poczuła się rozdrażniona
jego pytaniem.
- Zatem szuka pani zalet, których brak pani samej?
Było to stwierdzenie bardzo obcesowe. No tak, cały
207
Guy, pomyślała smętnie Sara. Niby gładki i uprzej
my, a jednocześnie potrafi być tak bezwzględnie
szczery.
- Dobrze więc - powiedziała z westchnieniem. -
Poszłam do Folly Tower spotkać się z panną Meredith.
- No tak - mruknął Guy, wkładając ręce do kie
szeni. Jego twarz była nieprzenikniona. - Czyli mie
liśmy słuszność z Greville'em, że bajeczkę o bezsen
ności wymyśliła pani na nasz użytek?
- Lordzie Renshaw, to nie tak - zaprotestowała ży
wo Sara. - Po prostu nie uznałam za stosowne wta
jemniczać wszystkich w moje sprawy. Nawet Amelia
nie miała pojęcia, po co idę do Folly Tower. O pannie
Meredith dowiedziała się, kiedy byłyśmy już o krok
od wieży.
- No dobrze. A proszę mi łaskawie powiedzieć, jak
panna Meredith skontaktowała się z panią?
- Przysłała mi liścik.
- Można wiedzieć, kto go doręczył?
- Można - burknęła niechętnie Sara. - Doręczył
go Tom Brookes, dawny koniuszy mego ojca, teraz
ogrodnik. Panna Merdith prosiła o spotkanie w Folly
Tower o północy.
- Ale panny Oliwii tam nie było?
- Sam pan widział, że panny Meredith tam nie było
- odparła cierpko Sara. - Był za to ktoś inny.
- Tak... - powiedział z zadumą Guy, spoglądając
na szczyt Folly Tower. - Pogłoski o tym, że panna Me-
208
redith będzie w Folly Tower, krążyły po całym Blanch-
landzie. Napastnicy także musieli je słyszeć.
- Prawdopodobnie tak.
- Pani nie wie, kim byli ci napastnicy?
- Ależ skąd!
- A może pani czegoś się domyśla?
- Dlaczego pan mnie przesłuchuje, lordzie Ren-
shaw? Jakim prawem?
- Po prostu sprawdzam pani prawdomówność.
I choć chwilowo zdecydowała się pani być wobec
mnie szczera, jestem przekonany, że ukrywa pani coś
przede mną - wyjaśnił ze spokojem Guy, nie spusz
czajÄ…c oczu z zarumienionej twarzy dziewczyny. -
Proszę powiedzieć, panno Sheridan, czy nie odnosi pa
ni wrażenia, że i ten liścik, i te pogłoski miały napro
wadzić kogoś na fałszywy trop?
Sara zastanowiła się przez chwilę, po czym odpo
wiedziała bardzo powoli, starannie dobierając słowa.
- W świetle tego, co się stało... myślę, że tak chyba
musiało być, milordzie.
- A co pani sądzi o tym nagłym pojawieniu się lor
da Lebetera? Wczoraj o północy w tym lesie nie bra
kowało spacerowiczów, prawda?
Sara z ulgą zauważyła, że zbliżają się już do pod
jazdu.
- Lord Lebeter podobno cierpiał na bezsenność...
- W Blanchlandzie wybuchła prawdziwa epidemia
bezsenności - stwierdził Guy z uśmiechem, kiedy
209
podchodzili już do frontowych drzwi. - Panno Sheri-
dan, czy pani nadal będzie szukać panny Meredith?
- Nie - odparła Sara głośno i wyraznie, zgodnie
z prawdą. - Będę czekać, aż ona ponownie skontaktuje
siÄ™ ze mnÄ…. Pan wybaczy, milordzie, ale muszÄ™ teraz
jak najszybciej doprowadzić do ładu moje ubranie.
- Gratuluję, panno Sheridan! Udało się pani nie po
wiedzieć ani jednego kłamstwa.
Odszedł, pozostawiając ją stojącą bez ruchu na żwi
rze podjazdu. Czuła ulgę, jednocześnie jednak trapiło
ją poczucie winy, które po chwili znikło. Nie miała
pojęcia, jak dalece Guy wtajemniczony jest w całą
sprawę, była jednak głęboko przekonana, że sprytny
lord wyciągnie z niej wszystkie informacje. A między
Bogiem a prawdą, to jego można było oskarżyć
o ukrywanie prawdy. Dotychczas nie pisnął ani sło
wem, że na własną rękę szuka panny Meredith.
Sara pomknęła na górę jak strzała, aby żadne cie
kawskie spojrzenia nie zanotowały, w jakim stanie jest
jej ubranie. W końcu korytarza kilka służących gorli
wie odkurzało sprzęty i szorowało zapuszczoną po
sadzkę. Słychać było donośny głos lady Fenton, udzie
lającej wskazówek i sprawiedliwie rozdzielającej na
gany i pochwały. Sarze udało się niepostrzeżenie do
trzeć do swego pokoju, z którego nie ruszała się, do
póki nie zadzwoniono na lunch.
Po lunchu wystÄ…piono z petycjÄ… do lady Fenton, aby
zaniechała na jakiś czas szaleństwa porządków i wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- Goscinny, Rene Los Amiguetes del Pequeno Nicolas
- Bojarska, Anna Biedny Oscar
- Scarlet_Hyacinth_ _T
- Christenberry Jude WybraśÂ„cy losu Zapach luksusu
- 50 King Stephen Blaze
- POIL
- 403. Crosby Susan Pokusa
- Zelazny, Roger & Saberhagen, Fred The Black Throne
- M193. Webber Meredith SśÂ‚owo oficera
- Ann Rule Possession
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl