[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z siebie idiotki. Pamiętaj o Kathryn. Pamiętaj o Rossie.
Zapomnij o pocałunku. To tylko gra.
Mieszkanie wydawało się puste i obce. Pozostało im tylko
wziąć prysznic i położyć się spać. Tak jak każdego wieczoru.
Purdy jednak wiedziała, że ten wieczór nie był jak
poprzednie. Jeden pocałunek wszystko zmienił. Nie była w
stanie położyć się do łóżka i czekać, aż Nat zrobi to samo. Do
tej pory kładli się obok siebie jak przyjaciele, lecz teraz
atmosfera się zagęściła.
Długo stała pod prysznicem, odwlekając nieuniknioną
chwilę. Wreszcie włożyła koszulę nocną i szykowała się do
opuszczenia łazienki. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze.
Skrzywiła się z dezaprobatą. Zwyczajna, szara
dziewczyna, zwyczajna, bezkształtna koszula. Ot, takie nic.
Ale czy nie o to właśnie chodziło?
Kłopot tylko w tym, że ta banalna koszula będzie jedyną
barierą odgradzającą ją od Nata...
Stop! Dosyć tego. Pójdzie tam, położy się, zamknie oczy i
zaśnie. Jak każdej nocy. Musi się tylko uspokoić.
Tylko jak to wykonać?
Nat już leżał, kiedy weszła do pokoju. Nie zapalając
światła, położyła się na swojej części łóżka. Dziwne, ale nagle
stało się jakby mniejsze.
Cicho przekręciła się na bok. Nat chyba już zasnął i starała
się go nie obudzić.
Przekręciła się na drugą stronę. Pózniej jeszcze raz i
jeszcze raz.
Było jej to gorąco, to zimno.
Lepiej by było, gdyby zostali na przyjęciu.
Jednak wsłuchując się w spokojny, miarowy oddech Nata,
powoli zrelaksowała się, powieki zaczęły opadać.
Prawie już spała, gdy nagle poczuła jakiś ciężar na
brzuchu. Och, nie wystraszyła się, bo było to bardzo
przyjemne doznanie.
To była ręka Nata. Po chwili cały się wtulił w Purdy, z
lekka pochrapując.
Purdy zamruczała coś przez sen, odwróciła się w jego
stronę i wczepiła się w niego jak kociak. Teraz dopiero mogła
zasnąć na dobre.
Jednak po niedługim czasie otrzezwił ją dotyk warg Nata
na jej szyi. Półprzytomny, z przymkniętymi oczami,
przesuwał swe usta niżej i niżej, wtulając się słodko w jej
piersi i tam się zatrzymał.
Purdy jęknęła cichutko. Nie mając odwagi drgnąć, by nie
zbudzić go ze snu, ponownie przymknęła powieki.
Zapadła w sen pełen marzeń.
Ostry, hałaśliwy dzwięk dobiegł ich uszu, w chwili kiedy
Cleo otwierała bramę wejściową.
- Angus - wyjaśniła Purdy. - Ukochany piesek mamy.
Całkowicie poza kontrolą.
Siostry ze swymi narzeczonymi przybyły z wizytą do
rodziców.
Dzisiejszy dzień należał do bardzo udanych. Spędzili go w
towarzystwie Williama i Daisy. Blizniaki były tak urocze, że
Purdy z wielkim żalem je żegnała.
Szczęśliwie Nat zdawał się nie pamiętać, co wydarzyło się
w nocy. Zachowywał się jak każdego innego dnia, czyli
spokojnie i uprzejmie. Purdy przyjęła to z ulgą.
Zresztą wraz z upływem czasu coraz bardziej nabierała
pewności, że nocny incydent tylko jej się przyśnił. A może
jednak nie? Wreszcie postanowiła, że nie będzie się w to
wgłębiać. Marzenia senne mówią o naszych pragnieniach,
które chcielibyśmy zrealizować na jawie. Więc czy jawa, czy
sen, tak zle, a tak jeszcze gorzej.
Kiedy matka Purdy otworzyła drzwi, hałaśliwy terier
wyskoczył za próg i z zapałem zaczął witać gości, kompletnie
ignorując upomnienia swojej pani.
- Wszystko, co możemy zrobić, to przeczekać - odezwała
się gospodyni. - Kiedyś wreszcie mu się znudzi.
Nat spojrzał na ujadające zwierzę.
- Cisza! - krzyknął stanowczo.
Zaskoczony pies przerwał na chwilę, zaraz jednak znów
zaczął zajadle szczekać.
Nat pochylił się nad Angusem i spojrzał mu w oczy.
- Cisza! - powtórzył. O dziwo, tym razem terier zamilkł
na dobre. - Dobry pies. A teraz siad!
Pies usiadł jak trusia, nasłuchując dalszych poleceń.
Efekt był piorunujący. Angus zyskał w rodzinie i wśród
znajomych sławę kompletnie niereformowalnego stworzenia,
lecz oto znalazł się jego pogromca. Nat pogłaskał go
pieszczotliwie za uszami, a terier przyjaznie zamachał
ogonem.
- Dobry pies - powtórzył Nat. - Dobry pies.
- No, no! - zawołała z podziwem matka Purdy. - Wprost
niesamowite. Angus poskromiony! Ten dzień przejdzie do
historii. Proszę, wejdz do środka, Nat. Marisa nie może się
doczekać, żeby cię poznać.
- Gratulacje! - szepnęła Cleo do Purdy. - Mama jest już
kupiona. Jeśli Nat poradził sobie z jej ukochanym Angusem,
to znaczy, że potrafi wszystko.
Kiedy wreszcie znalezli się w środku, Cleo odezwała się
ponownie.
- Wyobrazcie sobie, Nat zreperował okno w mojej
łazience. To okno, za które nikt nie chciał się wziąć. - Z
satysfakcją rozejrzała się po zebranych. - A on po prostu
wszedł, pociągnął i okno otwiera się bez problemu. Nie
wyobrażam sobie nawet, ile musiałabym się nasłuchać od
Aleksa, zanim w ogóle by się za nie zabrał. - Cicho dodała,
zwracając się do Purdy: - Zaczynam rozumieć, dlaczego Nat
wydaje się taki atrakcyjny. Obserwowałam go na przyjęciu.
To niesamowite, ale oczarował wszystkich. Przystojny,
spokojny, dowcipny, bystry, uprzejmy... no i ten jego
uśmiech!
- Wiem - potwierdziła Purdy.
- Ciociu Purdy! Ciociu Purdy!
Katie i Ben, dzieci jej najstarszej siostry, Marisy, już
pakowały się jej na kolana. Przed wyjazdem do Australii
spędzała z nimi dużo czasu i teraz z radością witały się z
ukochaną ciocią. Wzruszona Purdy przytuliła je czule i
ucałowała.
Katie i Ben byli w siódmym niebie. Uczepiwszy się jej
włosów, wdrapywali się na nią i spadali, zanosząc się od
śmiechu. Jednocześnie jedno przez drugie opowiadali, co
wydarzyło się w ich życiu podczas nieobecności cioci.
Nat przyglądał się tej scenie w niemym zachwycie.
Widząc Purdy, potarganą i wytarmoszoną, ale szczęśliwą i
roześmianą, wprost nie mógł oderwać od niej wzroku. Pewien
był, że nigdy nie była tak piękna jak podczas tej rodzinnej
scenki.
- Popatrz, co one z tobą zrobiły! - Marisa podeszła do
Purdy, całując ją z uśmiechem i próbując wprowadzić jako
taki porządek na jej głowie. - Dzieci, to jest Nat. Ciocia i Nat
zamierzają się pobrać.
Nim zdążyła dodać, że dzieci potrzebują trochę czasu, by
oswoić się z nieznajomym, Ben śmiało zbliżył się do Nata i
chwycił go za rękę.
- Dlaczego chcesz być mężem cioci Purdy? - zapytał.
Zaskoczona Purdy zdusiła okrzyk dłonią.
- Ponieważ jestem w niej zakochany - spokojnie wyjaśnił
Nat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- Blanco White, Jose Maria Cartas de Juan SinTierra
- 754 DUO Greene Jennifer Gorć cy dotyk
- ÂŚmierć Arlekina
- House Of Evil
- James Patterson The Jester
- Barker Clive Ksiega Krwi 1
- Konieczny Feliks Dzieje Rosji
- Barrett Susanne Poskromnić bestićÂ
- Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 04 Sarah's Seduction
- Flint, Kenneth S
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nie-szalona.pev.pl