[ Pobierz całość w formacie PDF ]

innym pobierającym zasiłek z Jobcenter, nie wolno było wyjeżdżać na urlop, opuszczać
Chemitz bez pozwolenia nawet na jeden dzień.
Magazyn
Tak dokładnie nie wiadomo, po co Uwe trzymał swoje stare stare mieszkanie, czemu
do niego nieraz kilka razy w tygodniu zaglądał, robił obchód, wietrzył zagnieżdżone tam
upiory. Chodził na nie pohukać, hu hu. Znalezć któryś tam numer  Freie Presse albo
 Lausitzer Rundschau , a przechowywał wszystkie od co najmniej piętnastu lat, pięknie
poustawiane rzędami, wieżami, w czterech nieumeblowanych pokojach secesyjnej kamienicy
w przemysłowym mieście Chemnitz, Kemc, jak mówią Saksończycy, z polska po prostu
Kamieńcu. Był tam jakiś artykuł o wystawie instalacji artystycznych jego kolegi z orkiestry
młodzieżowej, ktoś go ostatnio o to pytał. W tym upiornym domu nie mieszkał już więcej
nikt, tylko Uwik miał tam swój skład, tylko Uwik trzymał posterunek niczym Zlimak
30
Placówkę i nie dawał się ewakuować. Wody tam już nawet nie było, prądu, wszystko się
waliło, a czasem i paliło nawet. Bo właściciel chciał się go pozbyć podpalaniem. Lecz Uwe
uparty był. Do wszystkich mieszkań, pootwieranych, opustoszałych, dzikich, pozawieszał
pożółkłe, babciowe firany Bóg wie skąd, żeby rabusie nie myśleli, że tu nikogo nie ma, że
będą mieli łatwy łup. Więc gdy Uwe miał więcej energii, szedł na obchód, wietrzył,
segregował, potykał się o kartony po bananach porozstawiane na wszystkich pięciu piętrach
klatki schodowej. Dieter to by się bał. Dieter to by się nigdy do takiej ruiny nie pokusił. Dieter
kochał i szanował swoje życie. A Uwe jakoś lubił tam chodzić. Właściwie nawet od jakiegoś
czasu nigdzie nie czuł się lepiej. Czuł się tam prawie jak w strumieniu. Zrzucał wszystkie
maski, pozbywał się wyobrażeń, poglądów, ról. Oswajał się z pustką, milczeniem, smakował
najprostszych doznań zmysłowych. Siadał wśród filarów gazet, kładł się w uliczkach między
skamieniałymi wieżami z papieru, patrzył przed siebie, nasłuchiwał. Czasem nachodziło go
jakieś wspomnienie. Stukot maszyny do pisania nocą w pokoju rodziców. Gładki policzek
Grażyny. Jej kaligraficzne pismo, Kocham cię, kiedy wrócisz? Może ja mam przyjechać do
Ciebie? Karta świąteczna z pozytywką nie przestająca grać, bucząca przeciągle na podłodze.
Z kamienicy naprzeciwko dyskretnie obserwowała go sąsiadka.
Perspektywa
Czasem widziała, że coś robił, czytał, przeglądał gazety, zapominał o bożym świecie i
całymi sznurami, kolumnami godzin, nie wiedząc czy jest dzień czy noc, bez snu i posiłku,
przekładał zadrukowany papier z jednego wieżowca na drugi, chłonął druk całymi metrami,
całą historię odmiany miał praktycznie w jednym palcu, mógłby pojechać do Berlina i napisać
o tym wszystkim doktorat. W zimie stawiał sobie mały piecyk i rozgrzewał go do
czerwoności. Czemu tak kochał to mieszkanie. Czemu nie mógł go opuścić naprawdę.
Sąsiadka z naprzeciwka pamiętała jeszcze czasy, gdy Uwe był młodym chłopcem, gdy
mieszkanie należało do jego brata. Brat miał żonę i dzieci, Uwik często ich odwiedzał, sypiał
u nich, bawił się z dziećmi. Kto wie, kombinowała sąsiadka, która za tamtych czasów była
młodą, wesołą dziewczyną, może było to jednym z najpiękniejszych wspomnień jego
młodości. Nie chce zniszczyć ani oddać nikomu śladów tego domu, tej rodziny, tej idylli,
która dawno już się rozpadła, brat się rozwiódł i mieszka w altanie. Tyle o tym wszystkim
wiedziała.
31
Kiedy Uwe siadywał przy okrągłym, rodzinnym stole przy oknie i patrzył na sypiące z
nieba płatki śniegu, nie czuł nic. Może tylko, że za skarby nie odda tego skrawka świata. Miał
wrażenie, że ten dom jest nim, że to jego przestrzeń wewnętrzna, która przybrała postać
materialną, i że on po niej ostrożnie się porusza. %7łe to jego krajobraz duszy. Chociaż takiego
słowa nigdy by nie użył. Czasem śniło mu się, że w mieszkaniu przybywa niezbadanych,
zaniedbanych zakamarków i pokoi, że zaczyna się nawet ich bać, że to wszystko przybiera
postać nieprzejrzystą. I wtedy nagle, w najbardziej niepokojącym momencie jakaś ściana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl