[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomyślał ze smutkiem.
- Muszę opłukać twarz. - Podniosła się z kanapy. Patrzył za nią, jak
znika w łazience. Chwilę pózniej usłyszał plusk wody. Wstał, żeby
rozprostować napięte z emocji mięśnie i przeszedł do kuchni. W
zlewozmywaku stały filiżanki, na blacie dostrzegł resztki posiłku. Widać
127
RS
było, jak niewiele zjadły. Uprzątnął talerze i zabrał się do zmywania. Po
kilku minutach dołączyła do niego Sara.
- Mogę to zrobić - powiedziała.
- Poradzę sobie. Usiądz, Saro. Czy podjęłyście decyzje dotyczące
pogrzebu?
Wyprostowała się i spojrzała na niego z błyskiem gniewu w oczach.
- Matt, gdzieś ty był? Odchodziłam od zmysłów. Przez tydzień nie
dałeś znaku życia. Nasza ostatnia rozmowa nie przebiegała w miłej
atmosferze. Czy w ogóle zamierzałeś jeszcze kiedyś zadzwonić?
Zakręcił wodę i odwrócił się w jej stronę.
- Tak - odparł cicho.
- Kiedy? Matt, co ty wyrabiasz? Nie ma cię tak długo, nie odzywasz
się, i nagle wracasz, jakbyś wyskoczył do kiosku po gazetę.
- Chciałem...
- Mamo? O, witaj Matt. Pewnie już wiesz?
Gdzie podziała się ta dwudziestoletnia, pełna energii dziewczyna? -
spytał się w duchu, widząc Amber w drzwiach kuchni.
- Bardzo mi przykro, Amber - odezwał się.
Z przerażeniem patrzył na zapłakane kobiety. Nie bardzo wiedział, co
powinien zrobić, a tak bardzo chciał im pomóc. Nie znał Jimmy'ego zbyt
dobrze i z trudem docierało do niego, że chłopak nie żyje.
- Może przygotować wam coś do jedzenia? - spytał.
Amber pokręciła głową.
- Chcę po prostu być z mamą.
Sara wyciągnęła rękę i pogłaskała córkę po włosach.
- Czas leczy rany, córeczko. Wiem, że dziś brzmi to okrutnie, ale
będzie lepiej, obiecuję.
128
RS
Matt skończył zmywanie, starając się nie patrzeć w stronę kartonów,
które stały pod ścianą. Sara przygotowywała się do przeprowadzki, a
tymczasem on odwlekał decyzję... Co będzie teraz?
Odwrócił się od zlewu i oparł o szafkę.
- Może pójdziemy do pokoju? Będzie wam wygodniej.
Niemal jednocześnie wzruszyły ramionami, przeszły do salonu i
usiadły na kanapie.
Matt przyglądał się, jak siedzą przytulone do siebie. Zrozumiał, że
łączy je coś specjalnego. On nigdy nie istniał w prawdziwym związku. One
stanowiły rodzinę, on zaś nawet nie wiedział, co to znaczy. Dorastał pod
opieką wuja, który nigdy nie nauczył go, czym jest prawdziwa rodzina.
Poczuł się, jakby właśnie miał przystąpić do egzaminu. Jeśli go zda, ma
szansę dołączyć do nich. Jeśli nie...
- Matt, nie musisz z nami siedzieć - odezwała się cicho Sara. -
Poradzimy sobie.
- Saro, jesteś moją żoną i nigdzie się nie wybieram.
- Dobrze, że sobie o tym przypomniałeś. Gdzie byłeś przez ostatnie
dni?
Rzucił okiem na Amber. Patrzyła w jego stronę, ale odniósł wrażenie,
że w ogóle go nie widzi.
- Miałem do załatwienia parę spraw.
Nie chciał mówić o tym w obecności pasierbicy. Z drugiej strony nie
zamierzał wyjść, nie zamierzał uciec od tej rozmowy.
- Nie było tam telefonów? - syknęła.
- No właśnie, nie było. Pojechałem odwiedzić starego przyjaciela,
który wraz z żoną mieszka w górach w Virginii. Komórki tam nie działają, a
129
RS
burza pozbawiła ich prądu i zerwała linię telefoniczną. Myślałem, że
dostałaś moją wiadomość w czwartek.
- Nie dostałam.
- Teraz już o tym wiem - odparł zrezygnowany.
- Nie podpisałeś umowy.
- Powinnam wyjść? - Amber podniosła głowę.
- Nie - stanowczo powiedziała Sara.
- Może jednak tak byłoby lepiej - zasugerował Matt.
- Ona właśnie straciła męża. A teraz, być może, ja tracę swojego.
Wyglądał, jakby ktoś uderzył go w twarz.
- O czym ty mówisz?
- Wiem, że nie chcesz dziecka. Powtarzasz to co i rusz...
- Nigdy tak nie powiedziałem!
- Owszem, mówiłeś...
- Nieprawda. Mówiłem, że nie wyobrażam sobie siebie w roli ojca. I
cały czas tak myślę. Kiedyś nie sądziłem, że mogę być mężem. Ty to
zmieniłaś. Teraz będziemy mieć dziecko.
- Co wprawia cię w prawdziwy zachwyt - skomentowała złośliwie.
- Zachwyt to chyba niewłaściwe słowo. Po prostu śmiertelnie się boję -
przyznał.
- Boisz się? Dziecka? - Patrzyła na niego zdumiona.
- Tak, Saro. Nie mam pojęcia, co trzeba robić, żeby być dobrym
ojcem.
- Najważniejsze, to po prostu być... i kochać. Mój ojciec zniknął, gdy
byłam maleńka, ale wcześnie zrozumiałam, że poniosłam wielką stratę -
powiedziała cicho Amber. - Wasze dziecko będzie miało mamę i tatę.
Uwierz, że to już połowa sukcesu. Bądz i kochaj, a wszystko będzie dobrze.
130
RS
- Zapamiętam to - powiedział niepewnie.
Czuł się fatalnie, wiedząc, że tak bardzo zranił żonę. Gdyby nie
Amber, wziąłby Sarę w ramiona i pocałunkami wynagrodził jej to choć
trochę.
- Potrzebowałem czasu, żeby to wszystko sobie poukładać - dodał po
chwili. - Zrozumieć, co wydarzyło się w moim... w naszym życiu. Wiem
już, że chcę to kontynuować.
- Od kiedy?
- Spędziłem weekend z Sambem, jego żoną i trójką ich fantastycznych
dzieci.
- Kto to jest Sambo? To imię?
- Sam Bond. Dex i ja zaprzyjazniliśmy się z nim w college'u. Po
studiach wrócił na Wschód i zamieszkał w małym miasteczku w zachodniej
Virginii, gdzie się ożenił. Mają dwie córeczki i synka. Wspaniałe dzieciaki.
Sara i Amber spojrzały na niego uważnie.
- Oj, przestańcie - obruszył się, widząc ich zaskoczenie. - Nigdy
wcześniej nie miałem bliższego kontaktu z dzieciakami. Poza Samem, który
mieszka kawał drogi stąd, nawet nie mam znajomych, którzy mają dzieci.
Wiesz, w jakich warunkach dorastałem. Czy sądzisz, że sam z siebie
zdecydowałbym się na dziecko? Jakim ja będę ojcem?
- Myślę, że będziesz najwspanialszym tatą na świecie -powiedziała
powoli.
- Mówisz poważnie? Uśmiechnęła się łagodnie.
- Tak. Właśnie takim, jakiego chciałabym dla swojego dziecka.
- Mama ma rację - wtrąciła Amber. - Jestem też przekonana, że
będziesz świetnym dziadkiem.
Spojrzał na nią osłupiały.
131
RS
- Ty też jesteś w ciąży?
Pomyślał ze smutkiem, że dziecko Amber nigdy nie pozna swojego
taty.
- Nie zdążyłam nawet powiedzieć Jimmy'emu. Ty i mama
dowiedzieliście się pierwsi.
- Szkoda, że nie widzisz swojej twarzy. Niewielu facetów dowiaduje
się w jednej chwili, że zostaną tatą i dziadkiem. Takich rewelacji z
pewnością się nie spodziewałeś... Oczywiście jeśli mnie nie zostawisz.
- Co to znaczy?! Oczywiście, że cię nie zostawię. Musiałem poukładać
sobie wszystko w głowie, ale mam to już za sobą. Dziś rozmawiałem z
Tonym i Deksem. Ustaliliśmy, że przez najbliższy rok nie będę podróżował.
Wspólnie będziemy wyczekiwać naszego dziecka.
- Jak to? Musisz wyjeżdżać, przecież na tym polega twoja praca.
- Już nie.
- Myślałam, że nie podpisałeś umowy, bo nie chciałeś zostać w San
Francisco.
- To prawda, nie podpisałem umowy, jednak nie dlatego, że chciałem
uciec. Zastanawiałem się, czy nie lepiej wynająć coś większego, żeby
Amber i Jimmy mogli wpadać do nas na dłużej. Teraz uważam, że
powinniśmy kupić dom, który pomieści całą rodzinę.
- Całą rodzinę? - powtórzyła Sara.
- Ciebie, mnie, Amber i dwójkę dzieci. No bo gdzie Amber będzie
mieszkać?
Sara przeniosła wzrok na córkę.
- No właśnie, gdzie?
- Po pogrzebie będę musiała wrócić do college'u i skończyć studia.
Powinnam też poszukać pracy. Ale... nie mogę zamieszkać z tobą i mamą.
132
RS
- Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyś się zgodziła. - Spojrzał na Sarę,
spodziewając się, że go poprze.
Kiwnęła głową, a na jej twarzy pojawił się wreszcie uśmiech. Boże,
ileż by dał, żeby uśmiechnęła się jak w dniu ich ślubu!
Amber podniosła się z kanapy.
- Dziękuję, Matt, że przyszedłeś do nas. Pójdę się położyć.
Sara spojrzała na Matta.
- Dziękuję. To było bardzo miłe z twojej strony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl