[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ocalisz siebie i Eryka. Na pewno chcesz dostać taką szansę.
 Więc pokaż mi to wspomnienie!  krzyknęła Rachel.
W ułamku sekundy jakaś moc cofnęła ją w czasie. Zdała sobie sprawę, że nie jest już na
Ithrei. Stała przed ogromną jaskinią, w otoczeniu zastępów groznych dzieci uzbrojonych
w miecze i noże. Ich twarze były spocone i ponure.
 Gdzie jestem?  spytała Rachel.  Co to za dzieci? Co im zrobiłaś?
 Jesteśmy na Ziemi, tysiące lat przed twoim narodzeniem  odpowiedział odległy głos
Dragweny.  Zobacz, jak mnie wtedy kochały.
Ziemia!
Armia Dzieci stała z dobytymi mieczami, skandując imię wiedzmy.
 Dragwena! Dragwena! Dragwena!  krzyczały z uwielbieniem, ze wszystkich sił.
Z chmury wynurzyła się Dragwena. Przemknęła jak jaskółka nad mieczami, czule muskając ich
ostre końce.
 Po co ci ta armia?  spytała Rachel, siląc się na spokój.
 Prowadziłam wojnę z trzema czarodziejami na twojej planecie  odparła Dragwena. 
Walczyliśmy ze sobą od zawsze, czarodzieje i wiedzmy, we wszystkich światach i czasach.
Wtedy dzieci mnie nie interesowały, ale wiedziałam, że czarodzieje będą chronić najbardziej
bezbronne stworzenia twojego świata. Zawsze tak robią. Zanim przybyli, przygotowywałam
dzieci przez wiele lat, więc kiedy się w końcu pojawili, otoczyłam ich wraz z wierną Armią
Dzieci. Czarodzieje nie ośmielili się zaatakować mnie bezpośrednio  bali się, że zrobią krzywdę
dzieciom. To jest właśnie ich słabość, a ja ją wykorzystałam. Czarodzieje ukryli się pod ziemią.
Moje dzieci poszły za nimi. Zebrałam ich liczne szeregi, nauczyłam walczyć i wysłałam głęboko
pod ziemię z zaczarowanymi tarczami i mieczami, by znalezli czarodziejów i ich zabili.
Rachel spojrzała na zachwyconą twarz dziecka, wznoszącego miecz do góry.
 Uwielbiały mnie  wyjaśniła Dragwena.  Gdybym im wydała taki rozkaz, zabijałyby dla
mnie gołymi rękami. Ich serca były przepełnione nienawiścią. Nienawidziły czarodziejów tak
samo jak ja. Zabijały, tak jak i ja zabijałam: bez wahania, bez wyrzutów sumienia.
Rachel zadrżała, ale nie chciała się poddać.
 Myślisz, że teraz będę ci posłuszna, bo to zobaczyłam?  zaszydziła.  Te dzieci są chore.
Wszystko, co robisz, jest odrażające!
 Spójrz moimi oczami na ostateczne starcie z czarodziejami. Uwięziłam ich w najgłębszej
jaskini świata, a teraz wyruszam, żeby ich zabić.
Rachel poczuła, że znalazła się w ciele Dragweny. Weszła w mrok jaskini. W środku kulili
się trzej czarodzieje w podartych łachmanach. Jeden z nich na jej widok podniósł się chwiejnie.
 Ach, Larpskendya, przywódca całej trójki!  zakrzyknęła Dragwena.  Na kolana! Błagaj
o łaskę albo sprawię, by twoja bolesna agonia trwała dłużej niż cała ta wojna.
Larpskendya spojrzał na nią spokojnie.
 Nie możesz nam zrobić krzywdy  powiedział.  Odłóż broń. Już przegrałaś.
 Przegrałam?  powtórzyła Dragwena drwiąco.  Jesteś żałosny! Więc do tego
doprowadziła cię ta twoja wielka magia? Kulisz się w łachmanach! Jak mnie powstrzymasz?
Odbierzesz mi miecz i mnie nim przebijesz?
 Nie ja, głupia!
Odwrócił się do swoich towarzyszy i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Wypowiedziała więc nad mieczem zaklęcie zła i wbiła go w serce Larpskendyi. Z rany
bluznął potok błękitnego światła. Blask wylał się z groty i wypełnił serca wszystkich dzieci na
zewnątrz. Każde z nich poczuło, że miecz Dragweny przebija jego serce i zawyło z bólu.
Dragwena patrzyła na to zdumiona.
Larpskendya wyjął od niechcenia miecz z piersi. Rana zniknęła. Spojrzał na nią oczami
iskrzącymi się wieloma kolorami. Potem dotknął podartej szaty.
Dragwena padła na kolana, nagle tak osłabiona, że z trudem utrzymywała opadające powieki.
 Nadal nie rozumiesz, prawda?  odezwał się Larpskendya.  Nawet teraz nie rozumiesz. 
Pokręcił głową ze smutkiem.  Tak bardzo pragniesz nas zabić, że zapomniałaś o regułach magii.
Dragwena patrzyła na niego, nie rozumiejąc ani słowa.
 Na każde zaklęcie zła jest zaklęcie-antidotum. Jak mogłaś zapomnieć o tej prostej regule?
Wpadłaś w pułapkę, Dragweno. Kiedy przebiłaś mnie mieczem, sprawiłem, że każde dziecko
z twojej armii poczuło ból i zrozumiało, że jest niewolnikiem zła. Teraz do ciebie idą. Pragną
twojej krwi, nie naszej. Jak sama powiedziałaś, nienawidzą całą mocą twojej nienawiści. Nie
okażą ci litości.
Dragwena nastawiła ucha i usłyszała tupot tysięcy dziecięcych stóp, zbliżających się do
jaskini. Po drodze dzieci przeciągały nożami po kamiennych ścianach, ostrzyły je. Ten zgrzyt był
nieznośny.
Dragwena chciała zbudować ochronny szaniec w wejściu do groty, ale zaklęcie zatliło się
w jej mózgu i zgasło. Jej moc się ulotniła. Dzieci zbliżały się z groznymi okrzykami.
 Magia cię opuściła  odezwał się Larpskendya.  Nigdy więcej nie będziesz mogła
panować nad ludzmi.  Spojrzał na nią zimno.  Jak się czujesz, gdy jesteś równie bezbronna jak
ci, których zniewoliłaś?
Nie odpowiedziała.
 Jest wiele sposobów, w jakie możemy zadać ci śmierć  ciągnął Larpskendya.  Może
powinniśmy cię zabić, bo wiem, że nigdy się nie zmienisz. Ale życie każdej istoty, nawet twoje,
ma jakieś znaczenie. Dlatego dajemy ci inną możliwość. Stworzyłem specjalnie dla ciebie młodą
planetkę, Ithreę. Będziesz na niej żyć do końca swoich dni. Spora część twojej mocy powróci,
byś mogła dostosować nowy dom do swoich potrzeb, ale nie ma tam żadnych istot, które tak jak
dzieci mogłabyś podporządkować swojej woli. Tylko rośliny i kilka mało rozwiniętych zwierząt.
Dragwena pomyślała o Zwiecie Ool, odległej planecie wiedzm, z której przybyła. Z pewnością
Stowarzyszenie Sióstr z czasem znajdzie ją na tym wygnaniu. Zawsze będą jej szukać,
dokądkolwiek by ją zesłano. A jeśli zginie, pomszczą jej śmierć.
 Wiedzmy z Ool nigdy cię nie znajdą  odparł Larpskendya.  Zwiat Ithrei jest niewidzialny
dla ich niegodziwych oczu. Będziesz sama. Już zawsze.
Dragwena splunęła mu pod stopy.
 Lepiej od razu mnie zabij. Znajdę drogę powrotną do tego świata.
 Myślisz, że zostawię tę planetę bez ochrony? Dam dzieciom Ziemi nowy dar, by mogły się
bronić, jeśli zaistnieje taka potrzeba.
Dragwena parsknęła śmiechem.
 Nawet ty nie potrafisz stworzyć dziecka obdarzonego mocą, która mogłaby mi zagrozić!
Nad moimi pracowałam od wielu pokoleń. Są słabe. Można je zmusić do posłuszeństwa, ale nie
mają talentu do prawdziwej magii. Nawet za milion pokoleń nie wychowacie dziecka, którego
moc mogłaby zagrozić wiedzmie.
 To się okaże  oświadczył Larpskendya.  W każdym razie zapamiętaj jedno: moja pieśń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl