[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie wiem. A wygląda to tak, że śpiewają dla jakiegoś posągu. W dodatku z drewna.
Zgromadzeni wokół wojownicy parsknęli gromkim, pogardliwym śmiechem. Ich
dowódca dorzucił jeszcze kilka niewybrednych żartów na temat kultu ich gospodarzy
po czym, tym razem poważnym tonem, stwierdził:
- Pamiętajcie tylko, żeby trzymać swoje wesołe mordy w ukryciu. Niech robią co chcą,
jak dla mnie mogą nawet lizać kamienie, prosząc je o dłuższe życie. My jednak
musimy być zafascynowani ich wyciem, tańcami i modłami. Ten motłoch to nasze
żywe tarcze, kiedy dojdzie już do starcia z wojskami wroga. Rozgłoście to też innym,
nie chcę, żeby doszło do jakichś niepotrzebnych incydentów. To rozkaz!
- Tak jest!  odpowiedział mu zgodny okrzyk.
- Dobrze... Idę spać, łeb mi pęka od rana.
Wszyscy natychmiast zapewnili mężczyznę, że będą uważać, po czym wrócili do
biesiadowania. Uziel ruszył ku spokojniejszej części obozu, wszędzie jednak wyczuwał
to samo: napięcie. Jego ludzie byli zarówno rozdrażnieni bezczynnością, jak i
przestraszeni perspektywą otwartej walki z regularną armią. Ponadto, pomimo swoich
żartów, w gruncie rzeczy czuli się wyraznie nieswojo w pobliżu ponad dwudziestu
tysięcy wyznawców całkowicie obcego im kultu. To dlatego co wieczór rozpalali
ogniska, śpiewając pieśni bojowe bądz po prostu głośno rozmawiając. Chcieli
zagłuszyć donośny głos wielotysięcznego chóru opiewającego wszechmoc nieznanej im
istoty. Kapłani w królestwie nie opowiadali historii o cudach, a wręcz piętnowali
wszelkiego rodzaju legendy i mity jako ponurą schedę po dawno minionych czasach.
Kapłan był uczonym; umiał rachować, leczyć chorych, pomagać w hodowli, uprawie
ziemi. Ludzie darzyli ich zaufaniem, zaś rodziny, których synowie pobierali nauki w
świątyniach, mogły chodzić z podniesioną dumnie głową. Każda młoda dziewczyna
marzyła, aby to właśnie ona została żoną jakiegoś kapłana. Wiara pełniła rolę
instytucji, po oficjalnym mianowaniu nie liczyło się, czy ktoś przed pobieraniem nauk
był chłopem, kupcem, najemnym wojownikiem czy rycerzem. Od tej chwili stawał się
kapłanem, kimś lepszym, wzorcem dla innych. Nikogo nie obchodziły sprawy
powstania świata czy tajemnicy śmierci. Ciało bez życia zaczynało gnić, to wszystko.
Dlatego ważne było to, czego można było dokonać nim to nastąpi. Nikt nie
potrzebował kamiennych, drewnianych, złotych, srebrnych czy jakichkolwiek innych
bogów. Rozprawianie o nadnaturalnych sprawach stanowiło domenę obłąkanych
żebraków na ulicy bądz bajarzy najmowanych, aby rozbawili gości. Uziel mimowolnie
spojrzał w stronę odległego obozu mieszkańców Atip. Dla tych ludzi ta fikcja była
treścią ich życia. Bez chwili wahania mogli poświęcić swoje istnienia w imię tej idei. To
napawało go niekłamanym podziwem, ale i grozą. Teraz jednak nie miał odwrotu,
sprzymierzył się z nimi, wiedząc, iż to jedyna szansa, aby uratować własną głowę. W
ciągu całego swojego życia zabił tak wielu ludzi, że teraz, gdy musiał uciekać przed
odpowiedzialnością za uśmiercenie jednego, wydawało mu się to jakąś ponurą kpiną.
Jaka była różnica między wartością życia arcykapłana, a jakiegoś bezimiennego
chłopa?
- Muszę przestać z nimi rozmawiać, zaczynam mieć dziwne myśli  wymamrotał pod
nosem.
Chciał wypocząć. Wiedział, że nie będzie to łatwe. Nawet tu, w odległej części
obozowiska, za zaporą wesołych śmiechów jego ludzi, wyraznie dał się słyszeć
rytmiczny śpiew rozmodlonych wędrowców.
* * *
Wino przyjemnie krążyło w żyłach Krona, który z błogim uśmiechem na twarzy leżał
na okrytym baldachimem łożu arcykapłana. To był ciężki dzień, który na szczęście
dobiegał już końca. Wczorajsza egzekucja, zgodnie z jego założeniami, uspokoiła ludzi,
jednak wszyscy ci dostojnicy z jego otoczenia... Od rana wypytywali go, kiedy
zamierza zwolnić króla z aresztu i pod jakim zarzutem w ogóle go tam umieścił. Części
z nich nawet nie wysłuchał, innych zbył zapewnieniami, że od jutra monarcha znów
będzie wolny. Najbardziej dociekliwi byli, rzecz jasna, kapłani, ale i ich jakimś cudem
udało mu się odprawić. Wprawdzie wywalczył sobie chwilę spokoju, lecz problem
nadal pozostawał nierozwiązany. Oczywiście mógłby po prostu wypuścić monarchę,
który obwieściłby, że atak obłąkanej nie zagroził poważnie jego zdrowiu. Wszystko
wróciłoby do normy. Teoretycznie. Wojownik doskonale zdawał sobie sprawę z faktu,
iż natychmiast po odzyskaniu wolności król zacząłby myśleć o zemście. Nagle
mężczyzna zerwał się na równe nogi, czując przy tym ostry zawrót głowy i nudności.
Chwiejnym krokiem ruszył w stronę komnaty z tajnym przejściem, chwytając po
drodze rękojeść opartego o ścianę miecza, z którym od wczoraj niemal się nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl