[ Pobierz całość w formacie PDF ]

byśmy się pewnie nie poznali. To zabawne jak można zmienić swoje życie nawet nie
zamierzając. Nawet ci pochrzanieni ludzie, gdy już odchodzą potrafią zostawić za
sobą wszystko w innym porządku. Cóż Raj nie będzie miał tak łatwo, może i zaginął,
ale tak łatwo się nas nie pozbędzie.
Byliśmy już na parkingu, ale nigdzie w zasięgu wzroku nie widziałam
samochodu Luidaeg. Rozejrzałam się jeszcze raz, po czym odwróciłam do Quentina
pytając:  Gdzie zaparkowałeś?
 Tutaj  odparł prowadząc mnie do pozornie pustego miejsca pod
rozłożystym dębem, pod którym z racji spadających liści i żołędzi nikt nie ważył się
zaparkować. Rozejrzeliśmy się, aby upewnić, że nie jesteśmy obserwowani, po czym
Quentin machnął dłonią. Lekki zapach wrzosu i stali wzniósł się wokół nas a iluzja
okrywająca samochód rozpłynęła się jak bańka mydlana.
 Bardzo dobrze  powiedziałam. Iluzje rzucane przez Quentin a
systematycznie się poprawiały, od kiedy skończył z tą najgorszą częścią procesu
dojrzewania i stał się już dorosłym Daoine Sidhe. Nie uczestniczyłam w tej części
jego edukacji ( iluzje rzucane przez czystej krwi Daoine Sidhe są tak daleko poza
mną, że byłabym kompletnie bezużyteczna), ale Sylvester spisał się niesamowicie.
Będę musiała mu to powiedzieć następnym razem, kiedy będę miała okazję.
Normalnie Quentin poświęciłby jeszcze chwilę na kontemplację
samozadowolenia, ale zamiast tego uśmiechnął się blado i zaoferował mi klucze.
 Nie chciałem zawracać Waltherowi głowy przepustką na parking, kiedy
pracował nad tymi niebezpiecznymi substancjami.
 Hej, w końcu, jaki pożytek z magicznych umiejętności, jeśli nie mógłbyś
używać ich, żeby nie dostać mandatu, co nie?  Wzięłam kluczyki zanim podałam
mu termos.  Tylko tego nie upuść.
 Nie upuszczę  odpowiedział. To wydawało się wyczerpać nasze
potencjalne tematy do rozmowy; w milczeniu wskakiwaliśmy do samochodu.
Ustawił termos na podłodze, przytrzymując go między stopami. Zapięłam pas,
wsuwając kluczyk do stacyjki i odpaliłam auto. Czas na nas.
Oddalaliśmy się z Campusu w tym samym lodowatym milczeniu. Quentin
nawet nie włączył radia, w mojej obecności zdarzyło mu się to, po raz pierwszy.
Rzuciłam w jego kierunku kilka ukradkowych spojrzeń, ale zdecydowałam się na
razie nie naciskać. Porozmawia ze mną, kiedy będzie gotowy, a oboje
potrzebowaliśmy sił na to, co na nas czekało.
I to prawdopodobnie wcześniej niż sądziłam. Wcisnęła hamulec, gdy
zobaczyłam policyjne samochody zaparkowane przed domem Bridget. Quentin
pisnął, gdy szarpnęło go do przodu naprężając przy tym cały pas bezpieczeństwa. 
Au, Hej!
 Wybacz  wzięłam głęboki wdech, uspokajając się i jechałam dalej dopóki
nie spostrzegłam wolnego miejsca pomiędzy czerwonym sportowym wozem a
srebrno szarym VW. Zaparkowałam auto Luidaeg i wyłączyłam silnik, nie
zawracając sobie głowy rzucaniem zaklęcia nie patrz tutaj, Quentin sprawdził termos
upewniając się, że jego zawartość jest nietknięta, nim obrócił się na siedzeniu gapiąc
szeroko rozwartymi oczami na policyjne samochody.  Toby&
 Widziałam.
 Co oni tutaj robią?
 Chyba zaraz się dowiemy. Zostaw tu termos.  Odpięłam pas i pochyliłam
się do termosu wyciągając jedną porcję przygotowanej dla nas substancji. Wsunęłam
to do kurtki ignorując zdezorientowane spojrzenie Quentina i wysiadłam z
samochodu.
Quentin podążył za mną i razem ruszyliśmy chodnikiem w kierunku domu
Bridget. Drzwi stały otworem. Słyszałam głosy, gdy tak podchodziliśmy, jeden
należał do Bridget, dwóch pozostałych nie znałam. Właściciel jednego z nieznanych
głosów pojawił się, gdy wchodziliśmy na ganek; brązowowłosy mężczyzna ze
zmarszczonymi brwiami w uniformie policji uniwersyteckiej, w Berkeley.
 Czy mogę w czymś pomóc?
Zmusiłam się do uśmiechu.  Cześć, jestem przyjaciółką Bridget. Prosiła,
żebym do niej wpadła  powiedziałam z nadzieją fakt, że wyglądałam na lekko
zaniepokojoną pomimo uśmiechu, raczej zadziała na moją korzyść. Każdy, kto
przyjaznił się z Bridget, wyglądałaby na zaniepokojonego zastając policję w domu.
Quentin nic nie powiedział, ale stanął bliżej mnie, pozwalając by przemówiła za
niego jego oczywista młodość, w końcu był w takim wieku, że idealnie pasowałby na
jednego ze szkolnych kolegów Chelsea.
Musieliśmy nie wyglądać aż tak podejrzanie, ponieważ policjant nie sięgnął po
kajdanki. Po prostu potrząsnął głową i powiedział.  Panna Ames nie jest w tej
chwili przygotowana na przyjmowanie gości, być może powinnaś przyjść pózniej.
 Kto tam jest?  Bridget pojawiła się tuż za nim mrugając pośpiesznie, gdy
mnie spostrzegła.  October. Nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie.
 Pomyślałam, że przyda ci się pomoc.  Moje spojrzenie przeskoczyło na
oficera a potem z powrotem na nią.  Co się dzieje?
 Minęło już tyle czasu od zaginięcia Chelsea, że mogłam oficjalnie zgłosić
zaginięcie  wyjaśniła Bridget.
Czasem wydaje mi się, że nigdy nie zrozumiem ludzkiego świata. Może gdyby
dorastała, jako jego część byłoby inaczej, a tak... nie ma szans. W świecie wróżek,
gdy znika dziecko nie czekasz czterdziestu ośmiu godzin zanim zaczniesz działać.
Wychodzisz i sprowadzasz je do domu, no chyba, że zostały porwane przez kogoś
zbyt potężnego, przed kim nie możesz się bronić, a to ostatnio zdarza się
zdecydowanie za często.
 Co?  spytał Quentin brzmiąc na szczerze zdezorientowanego.
 Och  powiedziałam, ukradkiem szturchając go łokciem. Przestał mówić.
Dobry giermek. A więc nie nocuje ona u Brittany ?
Bridget potrząsnęła głową.  Nie, nie nocuje.
Policjant nie zapytał, kim była Brittany. Było to na tyle popularne imię, że
bezpiecznie można było założyć, iż każda amerykańska nastolatka zna, co najmniej
jedną  Brittany na tyle dobrze, aby nocować u niej w domu.  Cholera 
skwitowałam.
 Dokładnie.  Położyła dłoń na ramieniu oficera.  Czy możemy już
zakończyć składanie moich zeznać oficerze Daugherty?
October jest dla mnie wielką pociechą.  Bridget nawet nie mrugnęła
okłamując policjanta; ani na moment nie spuściła wzroku.
 Możemy zaczekać na ganku  zaoferowałam.
Bridget posłała mi pełne ulgi spojrzenie. Oficer Daugherty skinął powoli. 
Jeśli twoi przyjaciele nie mają nic, przeciwko aby zaczekać, to zaraz skończymy.
 Dziękuje.  Bridget zdjęła dłoń z ramienia oficera i zwróciła się do mnie.
 Zaraz przyjdę  powiedziała.
 W porządku  odparłam.
Oficer Daugherty nic nie powiedział. Ale zamknął drzwi zanim się odwrócił i
wszedł do domu.
Quentin i ja przycupnęliśmy po jednej stronie ganku siadając na niskim
kamiennym murku, który odgradzał go od reszty ogródka.  Dlaczego zadzwoniła
do&  przerwał wyłapując słowo 'śmiertelników' nim opuściło jego usta.
 Dzieciaki nie mogą tak po prostu sobie znikać; każdy to zauważy 
powiedziałam zniżając głos tak, aby nie było mnie słychać w środku.  Pewnie,
któryś z przyjaciół Chelsea wezwał ich jak tylko zaginęła, po prostu musiało minąć
trochę czasu od jej zniknięcia, żeby mogli na poważnie wypełnić raport.
Quentin ponownie się zmarszczył najwyrazniej nie rozumiejąc sytuacji. Nie
miałam z tym problemu. Sama nie byłam do końca pewna czy ją rozumiałam.
Wiedziałam jednak na tyle dużo o pracy policji śmiertelników by wiedzieć, że to
wszystko było zgodne z ich procedurą.
Czasem naprawdę żałuję, że nie pracuję w policji, miałabym wtedy dostęp do
lepszych materiałów, więcej wsparcia i w cholerę więcej szkoleń z zakresu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl