[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pomocy, gdy płynęli, by umrzeć na Przylądku Horn.
Nie mieli tu wiele do roboty, tak jak marynarze na Ziemi Ognistej.
Tylko jedno: znalezć sens życia.
Bo nie trzeba być wcale człowiekiem, by odkryć w końcu, w godzinie śmierci, gdzie
leży Patagonia...
Jakaś mocniejsza fala uderzyła w skałę i na moment przykryła martwe foki
katafalkiem piany.
Wróciwszy na przylądek, znalezli swych towarzyszy rozmawiających z jakimś
przybyszem. Mężczyzna miał granatowy mundur z białym obszyciem książęcej straży
morskiej
- małego, elitarnego korpusu chroniącego wybrzeże, obsługującego latarnie morskie,
zapewniającego łączność z kapitanatem Portu oraz obsługę dwóch parowych kanonierek,
stanowiących całą flotę wojenną Miasta. Trzy złote szewrony na rękawie wskazywały na
pierwszego oficera. Nieskazitelne białe getry, biała ładownica wokół pasa, płaska
czapka z daszkiem, karabin na ramieniu - wyglądał jak z innego świata, z dawno
minionej epoki. Strzelił obcasami i przedstawił się: m
- Gustavson. Karl. Pierwszy oficer, oddział łączności, dziesięć lat służby, dowódca
placówki przy telegrafie semaforowym na przylądku. Na rozkaz pana pułkownika... - I
dorzucił: - Nie traciłem nadziei. Czekałem.
Potem zawahał się przez moment, by wreszcie zadać dręczące go pytanie:
- Panie pułkowniku, czy pan pułkownik osobiście dowodzi awangardą?
- To nie jest awangarda, Gustavson. Za nami nie ma już nikogo. Jest nas siedmiu. Ani
jednego więcej. A Jego Ekscelencja biskup Van Beck, mimo munduru i broni, nie jest
żołnierzem.
Biskup skinął nieznacznie głową. Uśmiechał się. Podobała im się ta scena. Odgrywali
ją jak należy. Odpowiednie zachowanie to często kręgosłup duszy.
- Ach, tak - rzekł Gustavson. - Więc tam jest tak samo, jak tu...
Silne podmuchy zachodniego wiatru pchały ku przylądkowi czarne chmury.
- Będzie padał grad - powiedział pierwszy oficer. - Lepiej porozmawiać pod dachem.
Zapraszam do mnie. %7łona zrobi panom kawę. I coś do zjedzenia, jeśli są panowie głodni...
Kawa! %7łonka, dobra gospodyni, poda im kawę! To w tym kraju są jeszcze takie
spokojne miejsca? A może i urocze brzdące, cała rodzinka, jak za dawnych, dobrych czasów...
- Ma pan dzieci, Gustavson?
- Troje, panie pułkowniku. Chłopca i dwie dziewczynki. - Nikt nie prosił go o więcej
informacji, a mimo to dorzucił: - Mam trochę problemów z chłopakiem - dając do
zrozumienia, że te problemy nigdy się już nie skończą.
O dwieście metrów od stacji telegrafu w drodze ziała spora wyrwa. Można jąbyło
obejść wąską ścieżką wiodącą między krzewami kolcolistu.
- Mina - wyjaśnił oficer straży morskiej. - Mamy tu całą linię obrony, którą
zmontowano dawno temu, gdy spodziewaliśmy się ataku ze strony Syrtów. Mam jej plan w
stacji telegrafu. Te miny to stary model, ale były sprawdzane co roku. Kiedy tam, na dole,
zaczął się bal, natychmiast powymieniałem lonty Bickforda. I kiedy oni się tu pokazali,
wysadziłem im jedną przed samym nosem. Zwiali, zabierając rannych. Moim zdaniem, nie
wrócą. Bóg raczy wiedzieć, gdzie teraz są. A oto i Gerda. Moja żona, panie pułkowniku.
Pani Gustavson szybko zdjęła fartuch, by się przywitać.
Była to jasnowłosa, mniej więcej trzydziestoletnia kobieta o wyglądzie chłopki, trochę
nienaturalna, ale o pięknych rumieńcach i zdrowej cerze. Przywitajcie się z panem
pułkownikiem - powiedziała do dwóch dziewczynek - pięcio - i siedmioletniej, które
grzecznie wykonały polecenie. Chłopiec stanowczo odmówił, uporczywie gapiąc się w
ziemię. Ojciec spytał gwałtownie: A ty co? Zaniemówiłeś? . Wtedy chłopak podniósł głowę
i wbił nieruchome spojrzenie w oczy Pikkendorffa, który w końcu z przykrością odwrócił
wzrok. Chłopiec nie miał więcej niż dziesięć lat. Sylwiusz odnalazł w nim tę samą
przerażającą zuchwałość i gwałtowność, której był świadkiem w Boże Narodzenie, patrząc na
młodych gości księcia.
- Proszę mu wybaczyć, panie pułkowniku - rzekł Gustavson. - Zapewniam pana, że
mimo to ja i jego matka bardzo go kochamy. *
- Ale ja was nie kocham - rzucił chłopiec.
Policzek spadł na niego bezgłośnie. Chłopak nawet się nie zachwiał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- Sandemo Margit Saga o Królestwie śÂwiatśÂa 10 Czarne róśźe
- 19. Pojedynek Balogh Mary
- Williams Bronwyn śźona dla marynarza
- Glen Cook Garrett 09 Faded Steel Heat
- Bailey Rachel Gra zmysśÂów
- Jack Yeovil Dark Future Route 666
- 067 PśÂomienny Nóśź
- Andrzej Mularczyk Kochaj albo rzućÂ
- Brenden Laila Hannah 23 Nieustraszona
- Fiedler Arkady Kobiety mej mśÂodośÂci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nie-szalona.pev.pl