[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prosto w stertę drewna. Jęknęły cięciwy, trzydzieści błyskawic pomknęło do środka półkola.
Ogień buchnął wysoko, a wraz z nim wesołe okrzyki i śmiechy dzielnych mężczyzn. To był
najwspanialszy wieczór w życiu obu chłopaków.
Po kilku godzinach, gdy prawie wszyscy już spali, Tomasz rozmawiał półgłosem z
Elezarem, zaspokajając swą ciekawość.
- Cały czas nie mogę pojąć, jak to jest możliwe, że w Skinolu zaszła tak niezwykła
zmiana? - dziwił się Tomasz. - Po prostu nie mogę jeszcze w to uwierzyć, chociaż widziałem
wszystko na własne oczy.
- Widzisz, on nienawidził siebie i swojego życia już od dłuższego czasu. Grał
twardziela, bo wydawało mu się, że mężczyzna nie powinien okazywać swojego bólu. Mówię
ci, niejednej nocy płakał w poduchę. Obserwowałem go od dnia jego narodzin, więc wiem, o
czym mówię. Wiele razy odczuwał pragnienie jakiejś zmiany. Chciał stać się kimś innym,
jednak sam nie potrafił nic zrobić. Gdy osiągnął dno swojej rozpaczy, zabrałem go tutaj. I
zobacz, wystarczyło kilka dni wśród prawdziwych mężczyzn, posiadających cel w życiu, aby
zrozumiał, kim chce być. Ale uwierz mi, on dopiero zaczął iść swą nową drogą. Przed nim
jeszcze wiele do zrobienia. Musi zwalczyć mnóstwo złych nawyków i przyzwyczajeń. Na
szczęście mieszkający w nim Elohim pomoże mu we wszystkim.
Tomek westchnął tylko z niedowierzaniem.
- Zauważyłem, że polubiłeś go trochę. - Elezar z uśmiechem prowokował chłopaka.
- To zależy, o którym Skinolu mówisz. Starego nadal nienawidzę! Za to ten nowy, jak
ty go nazywasz, Skinoliasz, wygląda na równego gościa. Taki szczery, nic nie knuje... No
dobra, złapałeś mnie. Lubię chłopa.
No! To zdałeś swój pierwszy egzamin! Gratuluję! - ogłosił jasnowłosy.
Naprawdę?! - z zaskoczenia i radości Tomasz aż krzyknął.
- CCśśśś, bo pobudzisz wszystkich.
- Daj spokój, Elezar, normalnie nie wierzyłem, że to kiedyś nastąpi. Myślałem, że
nigdy nie dam rady. Teraz to z wrażenia już nie zasnę!
- Spij, śpij, bo przecież długi dzień za nami.
- Elezarze, słuchaj, po tym, co powiedziałeś, zacząłem też wierzyć, że pokonam tego
olbrzyma, że zdam kiedyś ten drugi egzamin.
- Pewnie, że zdasz. Spij już!
- A nie wiesz, przypadkiem, kiedy to się stanie?
- Zpij!
- Ale...
- Zpij!!!
Tomasz obudził się w środku nocy. Obfita wieczorna uczta sprawiła, że teraz musiał
załatwić bardzo ważną sprawę. Odszedł niezdarnie od posłania, klucząc w świetle księżyca
między śpiącymi. Zaspane oczy powoli przyzwyczajały się do mroku. Dotarł na miejsce bez
większych trudności. Kiedy tak stał, dostrzegł coś, co go natychmiast otrzezwiło z nocnego
letargu. Ujrzał to na oświetlonym księżycową poświatą głazie. Gdy tylko upewnił się, że nie
śni, pognał w kierunku śpiących towarzyszy, chwycił leżącego Skinola za kołnierz i zaczął
ciągnąć go ze wszystkich sił po ziemi, wołając:
- To taki z ciebie kumpel? Znalazłem to! Bardzo ci dziękuję!
- Co takiego wyczaiłeś? - pytał zdziwiony, na wpół przytomny chłopak.
- To, co zmajstrowałeś tam, na głazie! - tłumaczył nerwowo Tomasz.
- W ogóle nie jarzę, o czym gadasz!
- Chodz ze mną, to ci przypomnę!
Za nimi podążył cicho Elezar, zaciekawiony przyczyną nocnego zamieszania.
Przy skale zdziwienie ogarnęło całą trójkę.
- Kto mógłby machnąć coś takiego? - głośno zastanawiał się Skinoliasz.
- Nie udawaj! To musiał zrobić ktoś z naszego świata. Lepiej się przyznaj. Przecież na
pierwszy rzut oka widać, że to nie ja! - atakował Tomasz. - Ten, kto to napisał, znał sekrety z
mojego życia, o których wiecie tylko wy z Eiezarem.
- Przysięgam! Ja tego nie nabazgrałem. - zarzekał się łysy chłopak.
- A co powiesz na to, że ten napis maznięty jest alkoholowym markerem? Powąchaj,
litery jeszcze śmierdzą. Nie zdążyły wyschnąć w wilgotnym powietrzu.
- Przyznaję, że miałem taki mazak w kieszeni. Robiłem nim u nas napisy na ścianach.
Ale z ręką na sercu, nie wiem, co się z nim stało. Musiał mi gdzieś wypaść parę dni temu.
W końcu odezwał się Elezar.
- Pomyślmy spokojnie, komu może tak bardzo zależeć na zastraszeniu Tomiasza?
- Sądzisz, że napisał to...?
- Tak. - Elezar zrozumiał myśli Tomasza. - To mógł zrobić tylko szpieg.
- Sługa Lucyfera? - Skinol próbował dogonić myśli swego nauczyciela.
- Tak! Co więcej, myślę że jest on między nami już od dłuższego czasu.
- Ale jak to możliwe? - dziwił się Tomasz.
- Potrafi przybrać postać człowieka, tak jak ja. Już od dawna kogoś podejrzewam.
- Kogo? - zapytali chórem chłopcy.
- Na razie wolę tego nie mówić. Zachowujmy się tak, jakbyśmy o niczym nie
wiedzieli. Niech ten ktoś zrobi się bardzo pewny siebie. Może popełni jakiś błąd i się odkryje.
Wszyscy patrzyli teraz w milczeniu na jasny głaz kontrastujący z czarnymi literami,
tworzącymi napis: Polak, nie wygrasz z olbrzymem! Jesteś już martwy!
Rozdział 13
Lucyfer wkracza do akcji
Gdzieś w innym wymiarze świata, do którego ludzie zwykle nie mają wstępu, szedł
wielki, przygarbiony stwór, przypominający z daleka nietoperza. W gigantycznej ciemnej
jaskini jego oczy rzucały krwistoczerwony blask. W upiornym półmroku kiwał się czarny
pysk, bardziej pomarszczony niż morda najstarszego goryla. Długich, żółtych kłów nie
powstydziłby się największy mors. Musiał być niezwykle ciężki. Każdy krok powodował
drżenie odległych ścian. Szpony u nóg zgrzytały niczym metalowe noże trące o skalistą
posadzkę. Szedł równym krokiem, choć można było w jego marszu wyczuć jakąś
niepewność. Nerwowa atmosfera udzieliła się obserwującym go stworzeniom. Zewsząd
dochodziły kłótnie i przepychanki.
- Zabierz stąd tę swoją oślinioną mordę i nie rozpychaj się jakbyś był kimś ważnym. -
wybełkotało coś, całkowicie pokryte obrzydliwym robactwem. Długie, stunogie wije i pająki
wpełzały mu nawet do pyska i nozdrzy. Gdzieniegdzie tkwiły, jak upiorne włosy, gromady
przyssanych pijawek.
- Na twoim miejscu w ogóle bym się nie odzywał. Zobacz, wszyscy rzygają z
obrzydzenia na twój widok. - odciął mu się stwór tak zapluty galaretowatą śliną, że trudno
było stwierdzić do czego jest podobny.
Kroczący olbrzym minął jakąś wielką, tłustą białą larwę z ludzką głową. Twarz miała
zniekształconą, a włosy bardzo rzadkie. Stwór wił się, stękając i jęcząc w bólach. Nad nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- Strugaccy A. i B. Pora deszczĂłw 01 Pora deszczĂłw
- Miller Henry Zwrotnik Raka 01 Zwrotnik Raka
- McNish_Cliff_ _Tajemnica_zaklÄcia_01_ _Tajemnica_zaklÄcia
- Maureen Child Czy to tylko szef 01 Biurowy romans (Romans biurowy)
- Hill Meagan Masterson 01 Master Me
- Bullen Alexandra Ĺťyczenie 01 Ĺťyczenie
- Uroczysko 01 Uroczysko Kordel Magdalena
- Isaac Asimov Foundation 01 Foundation
- LE Modesitt Recluce 01 The Magic of Recluce (v1.5)
- Kraszewski JI 2 Lubonie t.2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nie-szalona.pev.pl