[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się przekonać. Teraz pozostało jej wyjaśnić sprawy ze Stey-
enem, no i przestać tak bezustannie o nim myśleć.
Czas mnie uleczy - pocieszyła się na głos. Dzisiejsze wyda-
rzenia pokazały, że tu nie jest jej miejsce. Teraz powinna
skoncentrować się na Suzy i zapomnieć o Stevenie.
Słyszałaś? - Merry nie odrywała oczu od ekranu komórki i
mruczała do siebie. - Ona już chce stamtąd pry-
S
R
skać i na zawsze zapomnieć o Stevenie. A jeśli jej się uda? -
Wyłączyła telefon. - Jest coraz gorzej. Nie może się jej udać,
bo to oznacza mój koniec. Muszę sprawić, by wciąż czuła
jego obecność, odbierała go jako mężczyznę. I wiem, jak
tego dokonać.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Kiedy przyszedł do domu na lunch, Jackie budowała zamek z
klocków, a Suzy, wygodnie rozparta na kolanach niani,
uważnie ją obserwowała.
-Gotowe. - Jackie uśmiechnęła się do dziewczynki.
Charlotte puściła Suzy, która podreptała do zamku
i zdecydowanym ruchem zburzyła kolorową konstrukcję.
Klocki rozsypały się wokół.
Mała roześmiała się radośnie i zaklaskała.
- Och, ty mądralo! - zawołała rozbawiona Jackie, przytulając
do siebie roześmianą Suzy, która stanowczo domagała się
buziaka.
Potem zagulgotała i pokazała rączką na klocki.
Jeszcze raz? - uśmiechnęła się Jackie.
Ras - powiedziała mała.
- Będzie rozpuszczona jak dziadowski bicz - skrzywiła się
Charlotte, lecz wcale nie wyglądała na niezadowoloną.
Dziwne, bo jeszcze niedawno bałagan bardzo ją denerwował.
- Wcale nie - z miejsca zaoponowała Jackie. - Prawda, Pim-
pusiu?
Obserwujący tę scenę, Steven poczuł ukłucie lęku. Jackie
zwracała się do małej tym samym imieniem, co on. Despe-
racko starała się przystosować. Intuicja podpowia-
S
R
dała mu, że po wczorajszym zdarzeniu będzie się trzymać
domu, dopóki sam nie zaproponuje jej kolejnej wycieczki.
Najadł się przez nią tyle strachu. Nie chciał zanadto drążyć
tego tematu.
Robisz z mojej córki pannę Demolkę?
Och, ujawniam tyko jej naturę. - Jackie roześmiała się
wdzięcznie. Muzyka dla uszu Stevena. - Dziś panna De-
molka, w przyszłości panna Zrób to sam. Tyle w niej energii i
pomyślunku. Możesz być z niej dumny. Jestem pewna, że
kiedyś równie dobrze poradzi sobie z krową, bykiem czy z
rozwalonym płotem.
Na razie zaczniemy od cielaczków. Takich z różowego plu-
szu. Chodz do mnie, Pimpusiu. Daj tacie buzi.
Dziewczynka rozpostarła ramiona i niezdarnie podreptała w
stronę ojca, a jego serce przepełniły radość i miłość.
Popatrzył na Jackie; w jej oczach pojawiła się dojmują
ca tęsknota. Niedawno wyrwało się jej, że to ich wspólne
maleństwo.
- Zwietnie sobie z nią radzisz - powiedział, oddając jej małą.
Jackie przytuliła policzek do policzka Suzy.
- Ona jest kochana. Nie ma z nią żadnych problemów.
Każda kobieta by sobie z nią poradziła.
Tylko nie każda kobieta ma te same geny co Suzy. Obie mają
niebieskie oczy, takie same ciemne włosy, podobny uśmiech.
- Przywiezliśmy dziś nową klaczkę - zmienił temat.
- Od Neda Battlemana. Jest delikatna, wręcz nieśmiała.
Chcecie ją zobaczyć?
Charlotte posłała mu dziwne spojrzenie.
S
R
Przez całe życie wystarczająco napatrzyłam się na konie. Idę
wziąć kąpiel. - Wyszła.
Co jej się stało? Myślałam, że przepada za końmi -zdziwiła
siÄ™ Jackie.
Bo tak jest - z uśmiechem wyjaśnił Steven. - Charlotte spoty-
kała się z Nedem, potem z jakiegoś powodu się pokłócili i
rozstali. Założę się, że pójdzie obejrzeć klaczkę, gdy nikt nie
będzie widział. To jak, idziemy?
Chętnie, ale... - Popatrzyła na senną dziewczynkę.
Połóżmy ją do łóżka - cicho powiedział Steven. - Wezmę
elektroniczną nianię, w razie czego od razu do niej wrócimy.
Charlotte niech spokojnie siÄ™ kÄ…pie.
No dobrze, chodzmy.
Tak, to może wypalić - z nadzieją zamruczała do siebie Mer-
ry, - Ludzmi nie mogę kierować, ale zwierzęta to co innego.
Spróbuję, a nuż się uda. W końcu nie mam nic do stracenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl