[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po raz pierwszy jest w ciąży? Kto lepiej zrozumie obawy i nadzieje
niż matka? Kto poradzi, pocieszy... Niestety, Jeanne przypadała
wyłącznie rola obserwatora. Nigdy się nie dowie, że ma zostać babcią.
- Wiedziałaś o tym, zanim ją poznałaś - mówiła Carol, kiedy
poprzedniego wieczoru rozmawiała z Dianą przez telefon. - Na razie
musi ci wystarczyć przyjazń i nadzieja, że to się kiedyś zmieni. Jeśli
teraz byś się wygadała, to możesz stracić nawet tę odrobinę, którą już
pozyskałaś.
- Co, u diaska? - Anton poderwał się z krzesła i nasłuchiwał
czegoś. Po chwili i ona usłyszała: otworzyły się drzwi kuchenne,
rozległy się czyjeś kroki... Za chwilę w progu stanęła Jeanne z Gre-
goire'em.
91
R S
- Przepraszam pana - powiedział speszony Gregoire. -
Gdybyśmy wiedzieli, że tu jesteście, to byśmy wam nie
przeszkadzali?
- A w ogóle skąd się tu wzięliście? - spytał niezbyt uprzejmie
Anton. - Mieliście zostać nad jeziorem.
- Jak Jeanne się dowiedziała, że madame Reeves zle się poczuła
i wróciła do zamku, koniecznie chciała też wrócić.
- Prosiłem, żebyś nikomu nie mówił. - Anton nie był
zadowolony.
- Nie powiedziałem. Jeanne wcześniej rozmawiała z madame
Reeves i wiedziała, że coś jest nie w porządku.
- Tak było - poparła Gregoire'a Diana. - Nie miej do niego
pretensji. Do Jeanne też nie. Jeśli ktoś tu zawinił, to tylko ja. Nie
czułam się najlepiej, więc powinnam była zostać w domu. Ale teraz
już wszystko dobrze - uśmiechnęła się słabo - więc wracajcie na
przyjęcie.
- Obawiam się, że jest już na to za pózno - powiedziała Jeanne. -
Kiedy zauważyłam, że zniknęłaś, a potem nie mogłam znalezć
swojego męża, zawiadomiłam o tym panny de Valois. Bardzo się
zmartwiły i też postanowiły wrócić do domu.
- Przywiezliście ze sobą obie ciotki? - zirytował się Anton.
- Nie mieliśmy innego wyjścia - odparł Gregoire. - Za nic nie
chciały zostać na przyjęciu. Kiedy wysadziliśmy je przed frontowym
wejściem...
92
R S
- Zauważyły moje auto i teraz pewnie biegają po korytarzach,
próbując nas odnalezć. - Anton zwrócił oczy ku niebu. - To by było na
tyle, jeśli idzie o nierzucanie się w oczy.
- Nic na to nie poradzimy. - Diana wstała z krzesła i pociągnęła
Antona do wyjścia. - Zresztą w końcu nic złego się nie stało. Jeanne,
Gregoire, bardzo wam dziękuję. Przepraszam, że zepsułam wam
święto, i bałagan w kuchni też mi wybaczcie.
- Drobiazg. - Jeanne machnęła ręką. - Najważniejsze, że lepiej
się czujesz. Bardzo się przestraszyłam, bo zle wyglądałaś.
Wyobrażam sobie, jak byś się ucieszyła, gdybym mogła ci
powiedzieć prawdę, pomyślała Diana.
Hortensja i Josette niespokojnie kręciły się po korytarzu. Wcale
nie chciały uwierzyć, że nie ma powodów do zmartwienia.
- Gdzie byliście? - zapytała Hortensja. - Wszędzie was
szukałyśmy!
- Czemu nam nie powiedziałeś, że Diana zle się czuje? -
wyrzucała Antonowi Josette.
- Czy wezwałeś doktora Savarda?
- Masz gorączkę, Diano?
- Czy coś cię boli?
- Może powinnaś się położyć?
- Dosyć - przerwał im Anton. - Diana gotowa naprawdę się
rozchorować od całego tego zamieszania.
93
R S
- Aatwo ci mówić - ofuknęła go Josette. - Jak większość
mężczyzn widzisz tylko to, co masz przed sobą. My z Hortensją już
kilka dni temu zauważyłyśmy, że Diana marnie wygląda. Poza tym
mamy prawo o wszystkim wiedzieć, mój drogi. Ktoś przecież musi
zadbać o to biedne dziecko.
- Ja o nią zadbałem!
- Sama mogę się sobą zająć - zaczęła Diana, która miała
serdecznie dosyć tego, że traktowano ją jak niemowę, kiedy drzwi
frontowe się otworzyły i weszła Sophie.
- Czy ktoś mi potrafi wyjaśnić, czemu uznaliście za stosowne
zostawić mnie samą z bandą wieśniaków, dla których najlepsza
zabawa to zawody w pluciu na odległość?! - wrzasnęła oburzona.
- Diana zle się poczuła - wyjaśnił Anton.
- No tak, to rzeczywiście wszystko tłumaczy! - prychnęła
Sophie. - Czy to śmiertelna choroba? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl