[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gła się jednak.
- Tak, pani O'Keefe, proszę szybko wykąpać Ruby. Zaraz przyjdę na górę i uło-
żę ją do snu - zawołała, a potem zwróciła się do gospodyni: - Niech pani wezwie na
jutro elektryka.
Przycisnęła twarz do chłodnej szyby okna, przyglądając się, jak szkarłatna po-
świata zachodzącego słońca znika za ciemniejącym horyzontem.
Uciekła z okrutnej niewoli Roarka. Ale zapłaciła za to wysoką cenę - straciła
wszelką nadzieję na szczęście.
- Va bene. Może przygotuję pani na kolację kanapki i sałatkę? - zaproponowała
gospodyni.
Jedzenie było ostatnią rzeczą, na jaką Lea miała ochotę.
- Nie, grazie, marzę tylko o tym, aby pójść spać - odpowiedziała.
Utuliła Ruby do snu, a obydwie starsze kobiety udały się do swoich mieszkań w
skrzydle dla służby. Poczuła się nagle rozpaczliwie samotna w tym pustym i cichym
zamku. Miała wrażenie, że jest tu duszno jak w grobowcu.
Przebrała się w nocną koszulę i popatrzyła na łóżko, w którym sypiała przez
dziesięć lat jako żona Giovanniego, harmonijnie dzieląc z nim życie oparte na funda-
mencie - przyjazni.
R
L
T
Uznała, że nie może tu nadal sypiać. Słaniając się ze zmęczenia zabrała podusz-
kę i koc i wróciła do pogrążonego w ciemnościach pokoju dziecinnego. Włączyła
nocną lampkę przy drzwiach, lecz po sekundzie żarówka przepaliła się z trzaskiem.
Po omacku ułożyła się na dywanie obok łóżeczka Ruby, wsłuchując się w jej
cichy, miarowy oddech. Szkoda, że elektryk nie zjawił się dzisiaj, pomyślała i zie-
wnęła. Ostatecznie jednak to nie jest sprawa życia i śmierci. Przyjdzie jutro.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITNASTY
Roark nie mógł usnąć. Leżał w swoim łóżku w luksusowym apartamencie hote-
lu Burj Al Arab, który spodziewał się dzielić z żoną.
Ale Lea go opuściła.
I co z tego? - powiedział sobie. To nie dlatego odczuwa teraz nerwowy niepokój
i napięcie. Przyczyną są prawdopodobnie problemy wynikłe podczas budowy tego
wieżowca w Dubaju. Tak, to z pewnością nie ma nic wspólnego z Leą.
Dobrze zrobił, że ją odtrącił. Próbowała kusić go i wciągnąć w bezdenną otchłań
nagich emocji, która by go pochłonęła...
Jednak ciągle nie mógł zapomnieć wyrazu cierpienia w jej pięknych oczach,
kiedy nazwała go tchórzem.
Zaklął cicho, odrzucił kołdrę i wstał z łóżka. Biorąc prysznic oparł się o gładkie
kafelki i zamknął oczy. Nie potrafił przestać myśleć o Lei, o jej urzeczonej i ufnej mi-
nie, gdy wysiadł z windy. Liczyła, że przekona go, by zamieszkał z nią na stałe w tej
kupie starych kamieni we Włoszech.
A on bezlitośnie zdruzgotał jej nadzieje. To była jego zemsta, nieprawdaż? W
końcu wreszcie ukarał Leę za kłamstwa, odrzucając jej miłość. Wymierzył jej surową,
okrutną karę, toteż był pewien, że Lea już nigdy nie spojrzy na niego tak tęsknie i
czule. Pokonał ją i powinien być zadowolony.
A jednak w pewnym sensie to ona zwyciężyła. Przez minione miesiące trakto-
wał ją okropnie i dał się jej poznać od najgorszej strony, ujawniając swą mściwość i
egoizm. Mimo to nie przestała go kochać. Okazała się o wiele odważniejsza od niego.
Ta zdradziecka myśl go zabolała. Wyszedł spod prysznica, wytarł się i owinął
ręcznikiem wokół bioder, po czym wrócił do sypialni. Zajrzał do szafy, lecz była pu-
sta. Gdzie są jego ubrania?
No, oczywiście, ciągle jeszcze w walizkach. Uświadomił sobie, że w ciągu mi-
nionych miesięcy, gdy przyjeżdżali do kolejnego hotelu, to Lea zawsze rozpakowy-
R
L
T
wała jego rzeczy. Ale dlaczego ta kobieta - piękna dumna hrabina - zadawała sobie ten
trud, zamiast pozostawić to służbie hotelowej?
Natychmiast błysnęła mu odpowiedz: Ponieważ starała się uczynić każde nowe
miejsce ich prawdziwym domem.
Oszołomiony, usiadł na nieposłanym łóżku i potarł skronie. Bez Lei ten wy-
tworny hotelowy apartament wydał mu się pusty i zimny niczym cmentarz. Brakowa-
ło mu żony i ich dziecka. Wspomniał wesoły śmiech Ruby, czuły wzrok Lei. Tęsknił
do nich obydwu. Potrzebował ich.
Zaklął głośno. Lea miała rację mówiąc, że jest tchórzem. Obawiał się pokochać
ją i Ruby, by nie przeżyć pózniej bólu utraty. Przypomniał sobie rozpacz i poczucie
straszliwej samotności, jakie ogarnęły go tamtej śnieżnej nocy w północnej Kanadzie,
gdy jako mały chłopiec wpatrywał się ze zgrozą i osłupieniem w zgliszcza rodzinnego
domu, w którym zginęli wszyscy jego bliscy.
Wcześniej matka wyprowadziła go z pożaru i wróciła po ojca i drugiego synka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl