[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było, że stałem się kimś, kto spokojnie, na zimno potrafi zabić, a potem korzystać
z życia za zarobione w ten sposób pieniądze. Oczywiste było, że ktoś taki nie
pozwoli już sobą pomiatać.
Było to wspaniałe uczucie. Dopóki trwało.
133
* * *
Idąc korytarzem Przedsionka Zmarłych, zastanawiałem się, czy smoki są tu
także osądzane po śmierci, gdyż nie tylko wrota wejściowe, ale także i korytarze
umożliwiały im swobodne przejście. Były tak monumentalne, że czułem się mały
i nieważny. I najprawdopodobniej to chęć osiągnięcia tego efektu była głównym
powodem rozmachu budowli.
 Loiosh, kto zaprojektował to miejsce?  spytałem niespodziewanie.
 Mnie się pytasz?! Pewnie bogowie.
 Aha. Jakbym jeszcze wiedział w końcu, co to takiego bogowie, byłbym
szczęśliwy.
 Niedużo ci trzeba do szczęścia, szefie. Ja mam większe wymagania, chciał-
bym na przykład martwą tecklę albo dwie. . . A zauważyłeś, że tu nie ma żadnych
dekoracji ściennych?
 Fakt. Tylko z drugiej strony, jakie dekoracje wybrałbyś do takiego jak to miej-
sca?
 Nie wiem.
Budynek był prawie pusty, jeśli nie liczyć paru purpuratów. Wszyscy mieli ten
sam pusty wyraz oczu i obojętne twarze. Ich widok nie sprawiał mi przyjemności,
ale jeszcze bardziej nieprzyjemny był brak jakichkolwiek bocznych korytarzy, czy
drzwi. Przynajmniej ja żadnych nie zauważyłem.
 Dzień dobry  powiedział nagle ktoś za naszymi plecami.
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Dragaerianina w pełnym stroju lorda i maga
z Domu Smoka, łącznie z różdżką.
Uśmiechnął się sardonicznie na widok miny Morrolana. Była ciekawa. Nigdy
jeszcze nie widziałem go tak zaskoczonego. Widziałem go już mokrego i zawsty-
dzonego, i gdybym jeszcze zobaczył go przestraszonego, umarłbym szczęśliwy.
Ponieważ Morrolan milczał, spytałem:
 Masz pewność, że jest dzień?
Spojrzał na mnie lodowato z taką pogardą, że na moment mnie zatkało. Zanim
zdecydowałem, co miłego mu powiedzieć, odezwał się Morrolan:
 Witam, lordzie Baritt. Sądziłem, że nadal pan żyje, i z żalem widzę. . .
Baritt prychnął rozgniewany:
 Czas płynie tu inaczej. Bez wątpienia, gdy pan opuścił Dragaerę, nie byłem
jeszcze. . .
Urwał i skrzywił się wymownie.
Morrolan wskazał gestem otaczającą nas budowlę:
 Mieszka pan tu, lordzie Baritt?
 Nie. Przeprowadzam jedynie pewne badania.
134
 Badania?
 Podejrzewałem, że nie będzie to znajome dla pana zajęcie.
Zdążyłem już dojść do siebie i sporą zabawę sprawiło mi obserwowanie ko-
goś traktującego Morrolana z wyższością. Morrolana natomiast nie bawiło to ani
trochę: wyprostował się i oświadczył uroczyście:
 Jeśli pana czymś obraziłem, lordzie Baritt, to może. . .
 Jakoś na przykład nie mogę nijak docenić pańskiego wyboru towarzysza
podróży.
Zabrałem głos, zanim Morrolan zdążył odpowiedzieć:
 Mnie też się nie podoba, ale. . .
 Nie odzywaj się w mojej obecności!  warknął Baritt i wykonał niewielki
gest prawą dłonią.
Ze zdumieniem stwierdziłem, że nie mogę mówić, a nawet oddychać.
A ponoć magia tu nie działała!
Nasz przewodnik zrobił krok do przodu i równocześnie poczułem, że blokada
ustępuje. Odchrząknąłem i spytałem:
 Chciałbyś sprawdzić, czy w purpurze ci do twarzy, mądralo?
W prawej dłoni czułem rękojeść noża noszonego w rękawie.
 Jhereg!  Baritt wypowiedział to jak przekleństwo.
Po czym splunął na podłogę i odszedł.
Wziąłem głęboki oddech, wypuściłem powoli powietrze i powiedziałem:
 No proszę, a myślałem, że po prostu nie lubi ludzi.
Morrolan nic nie powiedział.
Przewodnik natomiast zaprosił nas gestem, byśmy poszli za nim.
Poszliśmy.
Po kilku minutach doprowadził nas do kończącego korytarz prostokątnego
portalu. Zatrzymał się przed nim i wskazał nam gestem, byśmy dalej szli sami.
Skłoniliśmy się mu i wkroczyliśmy w inny świat.
* * *
Po pierwszym zleceniu zacząłem się uczyć na poważnie. Szkoliłem się w uży- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl