[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogliśmy się z nią uporać. Finansowo firma stała pewnie. - Zawahał
się chwilę i pogładził po szczęce. - Mogę wam powiedzieć jedno: Bill
zamierzał zwolnić Mike'a.
Dominik usiadł prosto, Melissa poczuła rosnące podniecenie.
- Czy Mike o tym wiedział? - zapytała.
- Nie mógł nie wiedzieć. Miesiąc temu Bill uprzedził go, że to
będzie jego próbny okres, ale ten chłopak wciąż się spózniał i
zaniedbywał swoje obowiązki do tego stopnia, że klienci się skarżyli.
- Przypuszczam, że nie wie pan, gdzie był Mike tego wieczoru,
gdy zamordowano Billa? - zapytał Dominik.
- Niestety, nie mam pojęcia.
- Mógłby pan rozejrzeć się w biurze i sprawdzić, czy Bill
zanotował skargi klientów z ostatnich czterech-sze-ściu tygodni? -
65
RS
poprosił Dominik.
- Jasne - zgodził się Sam.
- Dziękuję panu za pomoc - dodała Melissa. - Mam nadzieję, że
ułatwi mi pan podejmowanie decyzji dotyczących firmy.
Poważnie skinął głową i wstał.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Kiedy Sam wyszedł, Melissa zwróciła się do Dominika:
- Czy sądzisz, że to możliwe, żeby Mike zabił Billa?
- Wszystko jest możliwe - odparł Dominik. Zgarniał zużyte
papierowe kubki i talerze do torby na śmieci. - Musimy go
sprawdzić. - Popatrzył na Melissę z ciekawością. - Zauważyłem, że
nie pojawił się nikt z rodziny Billa.
- Nie miał rodziny. - Chwyciła kilka styropianowych filiżanek do
kawy i wrzuciła je do torby. - Rodzice Billa zmarli, kiedy był mały.
Wychowywała go stara ciotka, która umarła przed naszym ślubem.
To spadek po niej umożliwił mu założenie przedsiębiorstwa w
Wilford.
- A gdzie mieszkał przedtem? Melissa zmarszczyła brwi.
- W małym miasteczku w zachodnim Kansas - nie mogę teraz
przypomnieć sobie nazwy. Niewiele mówił o swoim poprzednim
życiu. - Podniosła dziecko, które zaczęło kaprysić. - Nakarmię
małego i ci pomogę.
Pytanie o przeszłość Billa uświadomiło jej, jak mało o niej
wiedziała i jak niechętnie jej mąż do niej wracał. Wolał słuchać o jej
życiu. W początkowym okresie znajomości zachęcał ją do
opowiadania o sobie, o nadziejach, marzeniach, nieszczęśliwym
dzieciństwie i ambiwalentnych uczuciach do ojca. Upajała się tym
zainteresowaniem. Nikt przedtem nie dbał o to, co miała do
powiedzenia, a Bill bardzo chętnie wysłuchiwał jej zwierzeń.
Dopiero teraz w pełni uprzytomniła sobie, jak bardzo był skryty,
jeśli chodzi o własną przeszłość. Usiadła przy stole i zaczęła karmić
Jamisona, usiłując przypomnieć sobie nazwę miasteczka, w którym
mieszkał Bill, zanim przeprowadził się do Wilford. Nadaremnie.
Położyła synka do łóżeczka i wróciła do salonu, gdzie Dominik
66
RS
kończył porządki.
- Została jeszcze kuchnia - powiedział. Uśmiechnęła się.
- Nie wiedziałam, że sprzątanie należy do zakresu twoich
obowiązków.
- To specjalność tego rodzaju pracy: brak zakresu obowiązków -
odparł.
Ponieważ zaczynał zapadać zmrok, zapalili w kuchni górne
światło i milcząc, zabrali się do roboty.
Melissa przyłapała się na tym, iż ukradkiem popatruje na
Dominika, myśląc o słowach Samanthy, że życzy mu, aby jakaś
kobieta sprawiła, by smutek znikł z jego oczu.
- Twoja matka zginęła, kiedy byłeś chłopcem, prawda? -
zapytała Melissa, wstawiając do lodówki ostatnie naczynie z
potrawką.
Dominik podniósł wzrok znad zawiązywanej torby ze śmieciami,
zdziwiony tym pytaniem.
- Tak, w wypadku samochodowym, w którym ojciec został
kaleką. A czemu pytasz?
- Moja matka także umarła, kiedy byłam mała. - Oparła się o
lodówkę. - Myślę po prostu, że mamy z sobą wiele wspólnego.
Rzucił jej przelotny uśmiech.
- Na pewno w Wilford cieszymy się największym rozgłosem.
Roześmiała się, zaskoczona, jak to dobrze się śmiać. Nie pamiętała
już, kiedy ostatni raz miała chęć do śmiechu. Urwała nagle, zdając
sobie sprawę, jak niewłaściwie to brzmi.
Usiadła ciężko przy stole.
- Dziś rano pochowałam męża i wszyscy w mieście myślą, że ja
go zabiłam. Nie powinnam się śmiać. -Wbrew tym słowom w
kącikach jej ust czaił się uśmiech - pomyślała o Mabel Harrison,
oburzonej nie myślą, że Melissa zabiła męża, ale że mogła splamić
jego honor, romansując z Dominikiem.
- Może zaparzymy sobie kawy? - zaproponował. Zgodziła się i
obserwowała, jak wyjmuje kawę z szafki i sypie do dzbanka. Aż do
tej chwili widziała w Dominiku człowieka, który był tu, by ją
67
RS
ochraniać, który pomógł jej urodzić syna, który wiedział, jak to jest -
być niesłusznie oskarżonym o straszliwą zbrodnię.
Teraz przyłapała się na tym, że patrzy na niego jak na
atrakcyjnego mężczyznę. Lampa na suficie rzucała jasne błyski na
gęste, ciemne włosy. Poczuła mrowienie w palcach na myśl, że
mogłaby zanurzyć je w tej ciemnej gęstwinie, przyciągnąć jego twarz
i poczuć ciepło jego ust.
- Może powinniśmy teraz, przy kawie, przejrzeć papiery Billa -
zaproponowała, nie mogąc sobie poradzić z nagłym przypływem
pożądania.
- Dobry pomysł. - Dominik wyciągnął dokumenty z kuchennej
szuflady, do której włożyli je wczoraj. Położył je na środku stołu, a
potem nalał kawę do dwóch filiżanek. Przysunął sobie krzesło do
krzesła Melissy i tym samym znalazł się o wiele za blisko, biorąc pod
uwagę uczucia, jakie w niej wzbudzał.
Nie chodziło tylko o to, że pociągał ją fizycznie; odkryła to
niedawno z pewnym zażenowaniem. Naprawdę go polubiła;
doceniała jego opiekuńczość - w końcu zdał egzamin w
ekstremalnych okolicznościach - a także spokój, jakim emanował.
Jakże chciałaby móc wyznać mu prawdę o swoim małżeństwie,
móc opowiedzieć o piekle, w które ono się zmieniło. Niestety, nie
było to możliwe nie tylko ze względu na żądnego krwi Mawlinsa.
Wyczuwała, że Bill przeżywał w stosunku do niej chwile zwątpienia,
chociaż sam został niesprawiedliwie oskarżony.
- Może ty przejrzysz te papiery dotyczące pracowników, a ja
sprawdzę faktury - zaproponował. Przesunął jeden skoroszyt w jej
stronę i wówczas dostrzegła jego dłoń. Długie palce, silne, ale i
delikatne. Widziała, jak dotykał policzka Jamisona, i pomyślała, jakby
to było, gdyby pieścił jej ciało.
Zdecydowanym ruchem otworzyła skoroszyt, zirytowana
niewłaściwym kierunkiem, jaki obrały jej myśli. Co się z nią dzieje? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl