[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadarzyła mi się wspaniała, wymarzona okazja. Duch przygody i młodzieńczy entuzjazm mogłam
połączyć z dojrzałością i doświadczeniem praktykującego lekarza. Byłabym głupia, nie podejmując
wyzwania i zadowalając się szarą rzeczywistością.
- Od chwili, gdy weszła pani do tego pokoju - powiedziałam powoli do czekającej dziewczyny -
nawet nie przyszło mi do głowy kwestionowanie pani szczerości i wytrwałości.
- Zrobi to pani? - Zarumieniła się nagle ni w pięć, ni w dziewięć.
- Czy może pani nie przypierać mnie do muru?
Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Powiedzmy, panno Kellogg, że rozważę problem w świetle dzisiejszego stanu wiedzy.
Zaznaczam, że znane metody sprawdziły się, choć nie do końca, w przypadku zwierząt.
Wstała i wyciągnęła do mnie rękę. Ujęłam ją i uścisnęłam lekko, mając nadzieję, że zinterpretuje
mój gest jako wyraz współczucia i szacunku, a niewiążącej zgody.
- Nie zgodziłam się - przypomniałam, zaalarmowana triumfem w jej oczach.
- Nie, ale jestem pewna, że się pani zgodzi, gdy pani to przeczyta. - Położyła na biurku pół tuzina
broszur Ministerstwa Rolnictwa i stos innych dokumentów z aktówki. Przystanęła przy drzwiach i
odwróciła się ze skruszoną miną.
- Przepraszam za szokujące słowa, którymi chciałam zwrócić pani uwagę. Chodzi mi o
stwierdzenie, że chcę urodzić dziecko mojego brata.
Musiałam się roześmiać.
- Każde z nas chciałoby mieć swoje pięć minut. Zadzwonię za parę dni.
- Doskonale. Będę czekać - powiedziała i wyszła z ciepłym uśmiechem.
Gdy tylko zamknęły się drzwi prowadzące na ulicę, do gabinetu wsunęła się Esther. Popatrzyła na
mnie tak, jakbym zmieniła płeć. Było jasne, że znowu miała włączony interkom.
- Głupia będziesz, jeśli to zrobisz, Alłison - powiedziała, szeroko otwierając duże brązowe oczy.
- Całkowicie się z tobą zgadzam, Esther.
- I głupia będziesz, jeśli przynajmniej nie spróbujesz - dodała bardziej spokojnie, ale z
entuzjazmem zaskakującym u zrównoważonej pielęgniarki.
- Całkowicie się z tobą zgadzam.
- Och, cicho, Allison Craft. Pomyślałaś choć trochę? o problemach, czy też Nagroda Nobla i
wyróżnienie Amerykańskiego Stowarzyszenia Lekarzy już padły ci na rozum? Kobiety to nie
kotki... przynajmniej nie ginekologicznie.
- Cóż, gdybym miała wysunąć parę krótkich spontanicznych tez, powiedziałabym, że głównym
problemem będzie...
- Wez pod uwagę względy praktyczne, nie medyczne - warknęła.
Esther znowu była sobą. Moja recepcjonistka pilnuje, żebym nie popadła w długi, wykorzystuje do
maksimum wszystkie odpisy od podatku dochodowego, płaci na czas moje rachunki, boryka się z
histerycznymi pierworódkami, świeżo upieczonymi ojcami i nadmiernie opiekuńczymi dziadkami,
a na dodatek jest cholernie dobrą pielęgniarką dyplomowaną.
- A jakie są twoje zastrzeżenia? - zapytałam.
Podniosła lewą rękę i zaczęła odliczać na palcach.
- Wzięłaś' pod uwagę kwestię moralną? Co będzie, gdy wyjdzie na jaw, że dziewczyna ma urodzić
dziecko swojego brata?
- Inny szpital, w innym mieście czy stanie.
- Idealny czas na podróżowanie. A może masz zamiar przenieść zapłodnione jajo w naszym
wiejskim szpitalu, na oczach Boga i jego młodszego brata?
- Nietrudno to załatwić. W nocy. Nagły wypadek. Wszyscy wiedzą, że Cecily Kellogg stale roni i
stale próbuje.
Esther nie mogła zobaczyć, że na poczekaniu wymyślam wyjścia z sytuacji, nad którymi nie
miałam czasu się zastanowić. Nadal nie miałam pojęcia, jak wydobyć zapłodnione jajo z macicy.
Na szczęście, Esther nie była tak bardzo przenikliwa, jak jej się wydawało.
- Widzę, że podkręciłaś się na maksa - powiedziała.
Nie przypuszczałam, że umie operować zwrotami z dzisiejszego slangu.
- Ale strasznie się cieszę, że to Kelloggowie.
- Znasz ich? - zapytałam, umiarkowanie zdziwiona.
- Ty też - odparła z irytacją. - Myślałam, że dlatego wzięłaś' pod uwagę taki wariacki plan. Peter
Kellogg, nic ci to nie mówi? Profesor Peter Kellogg?
Przypomniałam sobie. Naturalnie, znałam Petera Kellogga. Terapia szokowa zaaplikowana przez
Patricię skutecznie uniemożliwiła mi skojarzenie nazwiska z twarzą czy postacią. W kampusie
wiele mówiono o błyskotliwych dysertacjach Petera Kellogga, poświęconych poetom angielskim
osiemnastego stulecia, i sama z przyjemnością czytałam jego doskonałe wiersze. Jak w przypadku
innego słynnego poety, ślepota Petera Kellogga była wyłącznie stanem fizycznym, niekoniecznie
upośledzeniem, bo sam nie uznawał jej za kalectwo. Choć nie miałam okazji " poznać go, często
widywałam go w towarzystwie owczarka niemieckiego, Czarodzieja, na terenie kampusu albo na
ulicach miasta. Przyszło mi na myśl, że widywałam również jego żonę, Cecily. Widziany w
wyobrazni obraz wysokiej pary, której niemal zdecydowałam się pomóc, Boże dopomóż, był
bardzo przyjemny i poczułam przypływ altruistycznej euforii. Tak, potrafiłam zrozumieć
determinację Pat Kellogg, pragnącej obdarzyć brata dzieckiem. Nie ulegało wątpliwości, że taki
mężczyzna zasługiwał na potomstwo, nawet gdyby miał przekazać mu tylko część swojego
geniuszu. Pewna myśl wpadła mi do głowy, przyprawiając o atak śmiechu.
- Co cię tak bawi? - zapytała Esther, która nie cierpi, gdy mija ją coś śmiesznego.
- Kościołowi katolickiemu to się nie spodoba ani trochę.
- Co?
- Uzurpowanie sobie praw Ducha Zwiętego.
- Zdecydowanie. A więc, pani doktor, jaki będzie pierwszy krok?
W ciągu następnych tygodni powinnam spotykać się z psychologiem, nie z Patricią Kellogg. Ale, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl