[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ty. - Za wszelką cenę starała się uniknąć jego hipnotyzującego wzroku. -  No, Bella, teraz możesz
się śmiać, ale zaraz zobaczysz, co Cullen potrafi". Przypuszczam, że zawsze tak próbujesz imponować
kobietom?
Wierzchem dłoni pogłaskał ją po policzku.
- Tylko jednej kobiecie.
Dzieliły ich zaledwie centymetry, ale Belli zdawało się, jakby stali na odległych brzegach. Marzyła,
by przyciągnął ją bliżej.
Lecz nie zrobił tego. Ale też nie cofnął dłoni z jej policzka.
- Od tej pory stanowimy zespół - powiedział głucho. - Co ty na to?
Co ona na to?
Nie było przy nich Aro i Jane, ani szofera, który w odpowiednim momencie opuściłby szybę, ani
stewardessy, która przyszłaby sprawdzić, czy zapięli pasy. Byli sami.
Ona na to, że to jest niebezpieczne.
~ 28 ~
- Umowa stoi - powiedziała, nim zdołała cokolwiek przemyśleć.
- Umowa, tak? - Uśmiechnął się ciepło, a jego ręka opuściła jej policzek i znalazła się na talii. -
Umowa staje się ważna, kiedy przypieczętuje ją pocałunek.
Ni fuknąć nie zdołała dla zachowania pozorów, ni westchnąć nie zdążyła z ochoty, a już Cullen
zamknął ją w ramionach i przywarł ustami do jej warg. Bella poddała się mu bez reszty. Resztkami
woli starała się zapanować nad sobą, lecz na próżno. Potrzebowała tego. Potrzebowała Cullena.
Zarzuciła mu ręce na kark, rozchyliła usta. Nic nie mogło ukryć jego pożądania, a jej, pod wpływem
zachłannego pocałunku, zmiękły kolana.
Jeszcze żaden mężczyzna nie rozpalił jej tak bardzo, nie obudził takich pragnień. W jego ramionach
czuła się całkowicie bezpieczna.
Całowali się bez końca, jak para nastolatków, która po raz tysięczny mówi sobie dobranoc przed
frontowymi drzwiami.
Wreszcie Cullen przerwał pocałunek... ale tylko na chwilkę. Może po to, by popatrzeć na nią, może
dla zaczerpnięcia oddechu, ale zaraz objął ją znowu i obsypał pocałunkami jej kark. Bella nie chciała
trwać biernie. Uniosła głowę i tak długo szukała jego ust, aż znalazła.
Pragnęła go jak nikogo dotąd i wcale nie dbała o to, co sobie Cullen pomyśli. Pragnęła go i tylko to
się liczyło.
- Bella - szepnął. Z widocznym wysiłkiem odsunął się o kilka centymetrów i popatrzył na nią
wzrokiem pełnym pożądania. - Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Aagodnie pocałowała go w policzek.
- Czy zawsze w taki sposób pieczętujesz umowy ze swoimi klientami? - szepnęła.
- Nie miewam klientów takich jak ty. Bella uśmiechnęła się.
Wzrok Cullena spoczął na jej nabrzmiałych od pocałunków ustach. Zrozumiał, że jeśli natychmiast
siÄ™ nie powstrzyma, na pewno zapomni o warunkach Aro Voltare. Przynajmniej na tÄ™ noc.
Nigdy przedtem żaden romans nie zakłócił mu interesów. Kobiety zjawiały się w czasie wolnym od
pracy i nie miały na nią najmniejszego wpływu. Wręcz przeciwnie, bo Cullen potrafił przerwać
najgorętszą noc i pędził do biura lub na lotnisko, gdy jakaś transakcja tego wymagała.
A tu, ku swemu zdumieniu, przekonał się, że gotów był w ogóle zapomnieć o Voltare Sweets.
Pragnął tylko Belli. W łóżku. A potem może być choćby potop.
Na samą myśl o rozkoszach, jakie mogła mu ofiarować ta kotka, prawie rzucił się na nią, ale na
szczęście przez długie lata uparcie ćwiczył samokontrolę, bowiem ta sztuka była wprost niezbędna w
biznesie. Musiał skupić się tylko na jednym. Na pracy. Bowiem Edward Cullen nigdy nie przegrywał w
interesach.
Uwolnił ją z objęć.
- Powinniśmy wrócić do roboty. Mamy na to tylko dwie noce.
Pokiwała głową, lecz nie zdołała ukryć rozczarowania.
- Dodam więcej masła i jajek - powiedziała sucho. Patrzył, jak pomału ruszyła do chłodni.
Przed sekundą Cullen powiedział prawdę. Mieli tylko dwie noce. Zacisnął pięści na krawędzi stołu.
Dwie nocy na pracę przy czekoladkach, nie na miłość, pomyślał ponuro.
ROZDZIAA SZÓSTY
W nocy spadł deszcz. Najpierw delikatny, rychło przerodził się w ulewę. Zrobiło się zimno, lecz
Cullen nie zwracał na to uwagi. Siedział w fotelu na biegunach i oddychał głęboko. Ganek przed
domkiem gościnnym idealnie nadawał się do oglądania deszczu padającego z sinego nieba. I do
telefonowania.
Riley zadzwonił, kiedy wracali z laboratorium. Zmiali się, żartowali ze swoich cukierniczych
osiągnięć, użalali się nad sobą. Kiedy tylko Riley powiedział, że ma ważne nowiny, Cullen natychmiast
~ 29 ~
spoważniał, ponieważ jednak nie miał w zwyczaju rozmawiać o interesach w towarzystwie,
powiedział przyjacielowi, że zadzwoni pózniej.
Przyspieszył kroku, by dogonić Bellę, która oddaliła się, kiedy dzwonek telefonu rozdarł nocną
ciszę. Nastrój prysł nieodwracalnie. Kiedy dotarli do domku, pośpiesznie rzuciła  dobranoc" i nie
patrząc mu w oczy, zniknęła wewnątrz.
Osłonięty od deszczu Cullen siedział na ganku. Był niespokojny, rozdrażniony. Nie umiał wyjaśnić
sobie, czy to przez  żonę", która właśnie układała się do snu tuż za ścianą, czy z powodu telefonu od
Rileya.
Sięgnął po telefon komórkowy i wystukał numer.
- Tu jest już prawie pierwsza w nocy, Riley. Nie mogłeś zaczekać z tym do rana?
- Myślę, że nie. Harry Wolf zamierza zwiększyć swoją ofertę za Voltare Sweets.
Cullen pogładził się po brodzie. Przynajmniej jeden z rywali zamierza walczyć do końca.
- Ile?
- Do pięciu milionów.
- W takim razie my damy pięć i pół.
- Ta firma nie jest warta pięciu milionów - rzucił Riley.
- Jesteś pewien, że warto podbijać stawkę?
- Dzisiaj niczego nie jestem pewien. Riley zachichotał.
- Coś nie tak na wiejskiej farmie? A może dopadłem cię w łóżku?
W łóżku? Z Bella u boku? Cullen potrząsnął głową. Nie miał ochoty na takie żarty.
- Wszystko w porzÄ…dku.
- Jesteś zdenerwowany, przyjacielu. Wal śmiało, co się stało.
- Przestań się czepiać. Dzwonisz do mnie w środku nocy, to wszystko.
- Tak, jasne... - Riley był coraz bardziej zaintrygowany, bowiem Cullen niezmiernie rzadko tracił
panowanie nad sobą. - A jak tam nasz wróbelek?
- Bella nie jest żadnym cholernym wróbelkiem! - Ryknął Cullen, nim zdążył cokolwiek pomyśleć.
- Prawda, zapomniałem. Zamierzasz zrobić z niej łabędzia.
- Riley znów zachichotał. - Muszę przyznać, że to wszystko robi się coraz bardziej interesujące.
- Co?
- Ty. Wygląda na to, że się zadurzyłeś.
- Idiotyzm - warknął Cullen przez zaciśnięte zęby. -Muszę już iść. Informuj mnie o wszystkim.
- Jasne.
- SÅ‚uchaj, stary...
- Tak, wiem, jesteśmy przyjaciółmi. Milczę jak grób, nikomu nie opowiem bajki o wilku i wróbelku, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl