[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdobyczą, nie będę nawet podbijał tej planety. Do diabła z nią! Chociaż pochowaliśmy tutaj wielu
naszych, nie będę się mścił. Polecimy zdobywać inne planety. Zupełnie nowe. Zgadzasz się?
 Zgadzam się  odpowiedział Jason i jakby przypadkowo popatrzył na Metę, bojąc się
nieoczekiwanej reakcji z jej strony.
A Meta nawet nie słyszała tej wymiany zdań. Z dużym zainteresowaniem badała reaktory
 Barana , jakby widziała je po raz pierwszy w życiu.
16
Tuzinogi, lanmary i gigantyczne urczenoidy z igłami długości metra zachowywały się dość
dziwnie. Na początku instynktownie rzucały się w kierunku nieznanego obiektu, który zakłócał
nienaruszalność należącego do nich od wieków akwenu. Ale potem, jakby coś czując, uznawały
obcego za swojego i wolały szybko się wycofać. Misson nie robił żadnych wysiłków, by odganiać
podwodne stworzenia, o czym otwarcie powiadomił Morgana. Na razie w ogóle zajmował się tylko
kierowaniem statkiem; przekazywał mu rozkazy telepatycznie  bo nie miał żadnego steru  i
poruszał się ściśle według wskazówek psi-pelengatora, w całkowitej zgodzie z sugestiami Jasona.
Często przejścia pomiędzy rafami koralowymi były za wąskie dla dużego statku kosmicznego, ale
tutaj też Misson nic nie musiał robić. Urządzenia przeciwko meteorytom włączały się
automatycznie i zamieniały kolczaste monolity w nieszkodliwy kurz, który rozchodził się kłębami
po dnie. Widoczność była praktycznie zerowa, ale psi-pelengator pomagał im cały czas: zródło
telepatycznych fal nienawiści było już całkiem blisko.
Wreszcie Jason poradził, by się zatrzymali. Morgan zamienił tę radę w rozkaz i kiedy męty
powoli osiadły, przednie kamery  Barana zanotowały szerokie wejście do podwodnej jaskini.
Wydawało się, że ciemność wewnątrz jest czarniejsza od międzygwiezdnej.
 Panowie  zapytał Misson  jesteście pewni, że wasz złoty stateczek rzeczywiście
chroni przed wszystkimi rodzajami promieniowania?
 Jestem całkowicie przekonany  odpowiedział Jason.  Przeprowadzono badania.
Powiem więcej: złota pokrywa chroni przed strumieniem najgorętszej plazmy, od wybuchów
nuklearnych i bezpośredniego działania molekularnych destruktorów. Na tym statku można dostać
się nie tylko do krateru wulkanu, ale nawet do jądra każdej gwiazdy. A więc śmiało, maestro.
Włączaj najmocniejszy reflektor i do przodu! Tam dopiero będzie ciekawie.
 Z Bogiem!  powiedział Misson.
Mocny promień światła omiótł szorstkie ściany, oblepione muszlami, wodorostami,
drobnymi stawonogami. Przed nimi wciąż zionęła straszna czarna otchłań. Tutejsi mieszkańcy byli
wyjątkowo okrutni  czy może raczej bezwzględni. Dla nich nie istniało nic świętego. Nawet
nieprzebijalną złotą osłonę uważano tutaj za zwykły obiekt ataku. Potwory nadchodziły,
wypełniając sobą cały ekran, potem osuwały się, unicestwione przez systemy ochrony, nadpływały
ponownie i tylko po dzwiękach można było sądzić, ile ich jest. Ilość była zdumiewająca, a jakość...
Jason nie wiedział, jak nazwać to paskudztwo, bo dotąd nie spotkał czegoś takiego. Być
może Brucco z zachwytem wprowadziłby je do swojego klasyfikatora, nad którym pracował od
wielu lat: bezokie żmijopodobne ryby z paszczą rekina, bezokie żółwie z czterema zębatymi
głowami zamiast nóg i dwiema drapieżnymi ssawkami w miejscu ogona i głowy, bezgłowe
stawonogi  potwory, podobne do wszy i mokrzyce o rozmiarach dużego psa... Robiło się ich
coraz więcej.
Jason nie zamierzał teraz sprawdzać intensywności telepatycznej fali ich nienawiści 
szkoda było sił, jeszcze mogły się przydać. Używając opracowanej przez siebie metody, wytworzył
w głowie mocną psi-barierę. W przypadku ewentualnego kontaktu trzeba będzie ją usunąć. Ale
tylko wtedy! Zapowiadało się, że próba będzie niełatwa.
Z bulgotem, trzaskiem i skrzypieniem statek kosmiczny przedzierał się przez napływające z
ciemności stada bezokiej ohydy. Jason już się domyślał, jak to się skończy. Epicentrum mogło się
znajdować pod ziemią, pod wodą, w niebie, nawet w przestrzeni międzygwiezdnej  ale i tak
będzie Epicentrum. Ogromna hala z gubiącymi się w ciemności ścianami i stropem, a nad
wyjściem z wąskiego korytarza  nieustannie poruszające się gigantyczne łodygi, a może robaki
czy macki, wydzielające nienawiść w postaci skoncentrowanej. Potok tej nienawiści będzie na tyle
mocny, że bariera, postawiona przez Jasona dla samego siebie, nie wytrzyma tego wszystkiego.
Podczas ruchu wzdłuż tunelu reflektor zataczał kręgi. W pewnym momencie wszystko stało
się wyraznie widoczne: półkola ścian i wejście do wielkiej ciemności, w której zniknie każde,
nawet najsilniejsze światło.
 Czego ja mam szukać?  zapytał nagle Misson. W jego głosie brzmiała panika.
Wyraznie nie chciał płynąć dalej.
 Nie wiem, Pierre  odezwał się Morgan z poczuciem winy. Muszę najpierw zobaczyć
wszystko do końca.
 A jeżeli nie będzie końca?  nie bez racji zapytał Misson.
Morgana przeszedł dreszcz, kiedy usłyszał to pytanie  jakby z innej rzeczywistości.
Odwrócił się do milczącego Jasona:
 Bracie, czego on powinien tam szukać? Wytłumacz konkretnie.
No, no, pomyślał Jason, jeżeli flibustier nazywa cię bratem i prosi, żebyś wytłumaczył
konkretnie, to znaczy, że uznał cię za swojego. Teraz na pewno nie można wykręcić się od
odpowiedzi, udając głupca. Zostaje improwizacja. Cóż, nie po raz pierwszy.
 Pierre, czy pan mnie słyszy? Myślę, że teraz powinien pan znalezć przedmiot o
właściwościach ciała czarnego. Musi być tam w głębi, nie może go pan nie zauważyć...
Dlaczego to powiedział? Intuicja? Chyba intuicja...
Tymczasem statek kosmiczny wpłynął do obszernej jaskini. Jego reflektor albo zgasł, albo
ginął w czerni. Za to guzowaty pancerz nagle zalśnił żółtopomarańczowym ciepłym światłem, przy
którym otaczające go stworzenia wydawały się martwoniebieske. Grube jak kolumny starożytnej
świątyni łodygi skręcały się w spirale, kołysały się, wibrowały, zaczynając od niczego i odchodząc
w nicość.
Właśnie wtedy Jason poczuł niesamowite, potworne ciśnienie nienawiści, jakby psi-bariera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl