[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Coś się stało, panienko?
- Moje biurko - powiedziała. Papiery i teczki tekturowe, które leżały porozrzucane,
ułożone były w równe stosiki. - Ktoś to poukładał.
- Próbują zwrócić na siebie pani uwagę - skomentował Geoffrey, nalewając jej ka-
wę.
- Kto?
- Duchy.
Duchy?! Musiała się powstrzymać od zrobienia głupiej miny. Zdziwiło ją, że taki,
wydawałoby się, poukładany facet, jak kamerdyner, wierzy w takie bzdury.
- Nie wierzę w duchy.
- Tym bardziej mają ochotę trochę panią nastraszyć. Ale proszę się nie martwić, są
absolutnie niegrozne.
To by wyjaśniało, dlaczego otwierają się drzwi, chociaż według ochrony nikt nie
używał kodu, a konserwator nie zauważył żadnych wad w systemie. Ona jednak była
przekonana, że ktoś usiłuje wprowadzić mętlik w jej głowie albo ją nastraszyć. Może
nawet Geoffrey? Tylko dlaczego?
- Mam panią zawołać na śniadanie?
- Nie, chyba zrezygnuję.
Geoffrey skinął uprzejmie głową, po czym wyszedł z laboratorium.
R
L
T
Liv nie paliła się do spotkania z rodziną Aarona. A jeżeli jeszcze ktoś zorientował
się, dlaczego tak dobrze jej szło przy grze w pokera? Albo, co gorsza, wiedzieli, że
Aaron był tej nocy w jej pokoju, pomyślała z przerażeniem.
Gdyby to było możliwe, najchętniej zaszyłaby się w tym laboratorium i wyszła z
niego dopiero wtedy, gdy będzie pora wracać do Stanów.
Wyjęła komputer z plecaka, włączyła i jak zwykle najpierw sprawdziła pocztę.
Zdziwił ją e-mail od Williama, bez tytułu, w którym było tylko:  Sprawdzam, jakie ro-
bisz postępy". Nic osobistego, żadne  Jak się miewasz?" albo  Czy podjęłaś już decy-
zję?".
Będzie musiała mu powiedzieć, że nie może za niego wyjść. Postara się zrobić to
delikatnie. Wyjaśni, że w ogóle nie jest jeszcze gotowa do małżeństwa, ale ma nadzieję,
że nie zmieni to niczego w ich przyjazni i współpracy. Nie mogła tego zrobić poprzez
pocztę elektroniczną, to byłoby zbyt bezosobowe, a nie zdobyła się jeszcze na telefon do
niego. Zastanawiała się, czy w ogóle nie zaczekać, aż wróci.
Gdyby wiedział, co ona wyprawiała ostatniej nocy... Przeszedł ją miły dreszczyk
na wspomnienie Aarona i tego, jak jej dotykał. Wprawdzie jakiś głos wewnętrzny mówił
jej, że w końcu będzie tego żałowała, bo startuje zupełnie nie w swojej kategorii, ale nie
mogła się doczekać, aż znów będzie z nim sam na sam. Może ostatnia noc to był zupełny
przypadek? Jeżeli będzie wciąż myślała o nim, nic dzisiaj nie zrobi.
Odpisała najpierw Williamowi, równie bezosobowo, opisując swoje dotychczaso-
we obserwacje z prośbą, żeby zechciał rzucić okiem na dane, które mu prześle po połu-
dniu. Kiedy skończyła, zabrała się do analizowania próbek, które dostarczyła jej po-
przedniego dnia asystentka.
Chociaż zwykle pogrążała się w pracy całkowicie, dzisiaj wciąż miała wrażenie, że
jest obserwowana i spoglądała co jakiś czas na drzwi. Szybka w nich była nie większa
niż dwadzieścia pięć na dwadzieścia pięć centymetrów, ale kilka razy przysięgłaby, że
widziała przez nią cień jakiejś postaci. Czy to możliwe, że Aaron albo któreś z jego ro-
dzeństwa ją kontrolowało? Tylko po co?
A może to wszystko tylko jej się zdawało, pomyślała z przerażeniem.
R
L
T
Po jakimś czasie usłyszała klik otwieranych drzwi i pomyślała: Aha, znowu!
Ulżyło jej, kiedy usłyszała kroki, zmierzające w jej kierunku. To pewnie Geoffrey po
dzbanek od kawy. Poczuła jednak powiew chłodniejszego powietrza obok siebie i dotyk
ręki na ramieniu. Uznała, że to musi być Aaron, który przyszedł powiedzieć jej dzień
dobry. Oderwała się od komputera i obróciła na fotelu z uśmiechem na twarzy, ale nie
zobaczyła nikogo. Drzwi były dokładnie zamknięte.
Zerwała się na równe nogi i poczuła dziwny dreszcz. To na pewno jej wyobraznia,
powtarzała w duchu. Może zasnęła na sekundę? Może jej się to śniło? Ale jeżeliby spała,
nie czułaby się taka zupełnie przebudzona i rześka.
Znów spojrzała na drzwi i zauważyła wyrazny ruch za szybą, po czym zamek
kliknął i drzwi się otwarły. W tym momencie usiadła, oczekując jakiejś zjawy, kiedy
okazało się, że do laboratorium wszedł Aaron. Chyba widać było jej przerażenie, bo sta-
nął i powiedział:
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Czy kazałeś komuś mnie śledzić?
Zdumiony tym nagłym pytaniem Liv, Aaron odparł z uśmiechem:
- Ja też cię witam.
- Mówię poważnie, Aaron. Powiedz mi prawdę, proszę.
Była poważna i naprawdę zdenerwowana. Jak mogła o coś takiego w ogóle pytać?
- Oczywiście, że nie.
- Naprawdę?
- Liv, gdybym uważał, że wymagasz stałego kontrolowania, nigdy bym cię tutaj
nie zaprosił.
- A czy ktoś z twojego rodzeństwa mógł kazać mnie szpiegować?
- A po co mieliby to robić?
Zadrżała i objęła się rękoma.
- To jest nieprawdopodobne...
Podszedł do niej.
- Co się stało?
R
L
T
- Wciąż mam uczucie, że ktoś mnie obserwuje, a kiedy patrzę w szybę w drzwiach,
widzę jakiś cień, jakby ktoś stał na zewnątrz.
- Może ktoś z pralni się w tobie podkochuje - zażartował, ale jej to nie rozbawiło. -
Nie wiem, kto by to mógł robić.
- Wiesz, że te drzwi wciąż się wczoraj otwierały, a kiedy przyszedł fachowiec,
stwierdził, że nic się z nimi nie dzieje. Dzisiaj, kiedy zeszłam na dół, zastałam tu zapalo-
ne światło, a pamiętam, że je gasiłam.
- Może tak ci się tylko wydaje. Byłaś zmęczona...
- To mi wyjaśnij, dlaczego papiery, które leżały rozrzucone na biurku, są teraz sta-
rannie ułożone.
Zmarszczył się.
- No tak, to jest dziwne.
- Jest jeszcze coś.
- Co?
Zawahała się, czy mu powiedzieć, ale w końcu się odważyła.
- To zabrzmi zupełnie kretyńsko, ale kilka minut przed twoim przyjściem usłysza-
łam otwierające się drzwi, następnie kroki i poczułam dotyk na ramieniu. Kiedy się ob-
róciłam, nikogo nie było, a drzwi były zamknięte.
Mógł ją uznać za stukniętą, ale słyszał już podobne opowieści od służby.
- Mnóstwo ludzi opowiadało, że przeżyło tutaj coś podobnego.
- Nie wierzę w duchy - oświadczyła, ale już z mniejszym przekonaniem niż po-
przednio. - Laboratoria badawcze nie są typowymi miejscami aktywności paranormal-
nych.
- Ale w ilu laboratoriach, w których pracowałaś, były kiedyś lochy?
- W żadnym - przyznała.
- Jeśli to cię uspokoi, nikomu się tu nigdy nie stała żadna krzywda. Po prostu byli
przestraszeni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl