[ Pobierz całość w formacie PDF ]

państw spływały krwią, ale po stronie Syriusa wszystko było po staremu.
Nawet legenda nie potrafiła zniszczyć w tutejszych ludziach szacunku dla
porządku. Czekali na wojnę, nie pomagając historii.
Idalgo zsiadł z siodła i w milczeniu podszedł do konia, na którym nadal
siedziały sztywno zwłoki Pinty. Aapacz dopiero teraz uświadomił sobie, że
po raz drugi spotkał człowieka o niezwykłym wzroku. To właśnie ocaliło
mu życie. Sieć szczurów była tak cienka, że mógł ją dojrzeć tylko ktoś
o cechach mutanta. Aapacz przyjrzał się podejrzliwie rękom martwego
żołnierza. W niczym nie zdradzały domieszki krwi.
 Witajcie, panie  usłyszał za plecami suchy, zdyscyplinowany głos.
Odwrócił się powoli, czując piekący ból ramienia. Pojawił się niepokój.
Kojarzył się z szeptem, który przedzierał się do świadomości gdzieś spoza
pamięci. Nagle w głowie mu zawirowało i osunął się na kolana. Jak przez
mgłę widział biegnących w jego kierunku żołnierzy. Chciał powstrzymać
słabość, ale obraz zatarł się i po raz pierwszy w życiu stracił przytomność.
8
Dzgnięcie było szybkie i zdecydowane. Bathy nie dała nikomu czasu na
reakcję. Dopiero kiedy Ghi-sppi zatoczył się do tyłu, a z jego gardła
trysnęła struga krwi, mieszkańcy wsi rzucili się na nią, zabrali nóż
i przytrzymali. Nie wyrywała się i nie użyła kuszy Z odrazą i zdziwieniem
obserwowała śmiertelne drgawki swojego niedawnego przyjaciela. Nie
czuła ani żalu, ani strachu. W tej śmierci nic się nie zgadzało. Pamiętała
słowa ojca i była przygotowana na wstrząs. Wyobrażała sobie, że w takiej
chwili zemdleje, zacznie wymiotować lub krzyczeć. Teraz była tylko
rozczarowana i obojętna.
 Suka gryzie  stwierdził jeden z trzymających ją za ręce potworków.
 Chędożyć strach...
 Trza przywiązać blać do deski i poobracać  warknął wysoki, smutno
wyglądający młodzieniec.
 Szkoda go  wyszeptała niska i czerwona na twarzy chłopka. 
Nasienie miał, to pewne... Szkoda dobrej krwi, a ją, ścierkę, niech parch
pokręci. Tfu!
Kilka młodych, pięknie zbudowanych i nienaturalnie smętnych
dziewcząt pochyliło się nad ciałem grubaska i zaczęło je uważnie oglądać.
Nie zwracały uwagi na rozcięte gardło i zaledwie zakrzepłą krew.
Dotykały włosów, brwi, ust i dłoni. Przysuwały nosy do policzków
i obwąchiwały je. W końcu zaczęły zdejmować z niego ubranie, buty
i spodnie. Każdą rzecz trzymały w rękach i pocierały materiałem o swoją
skórę. Zamykały przy tym oczy i zaczynały nucić monotonną melodię.
Kiedy odsłoniły przyrodzenie Ghi-sppi, pochyliły się jeszcze bardziej
i zaczęły głośno wzdychać. Wszyscy stojący obok również skierowali tam
spojrzenia. Nawet mężczyzni smutno kiwali głowami i zafrasowani
poruszali ustami.
 Do Mugaby  odezwał się w końcu potworek ze zdeformowaną
głową i rękami. Mówił beznamiętnie, a jego usta pokryte były kropelkami
żółtej śliny.  Niech ją napocznie. Potem przyjdzie nam czekać... Niech
rodzi... Jedno to jak splunięcie. Szybko wsiąka... Tfu! Harpia zdechła...
 Chyba że miot jej się trafi...  wycharczała chorobliwie grubym
głosem stara, zasuszona chłopka.
Wszyscy pokiwali głowami i ruszyli w kierunku chaty Mugaby.
Dziewczyna spróbowała się wyrwać, ale przewrócili ją na ziemię, związali
nogi i ręce, po czym jak gałąz pociągnęli dalej. Zatrzymali się przed
drzwiami i zamilkli. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że w ciągu sekundy
można aż tak bardzo znieruchomieć. Niektórzy mieli otwarte usta, inni
zgięte w trakcie dawania kroku nogi. Próbowała wykorzystać sytuację
i uwolnić się z uścisku, ale nie potrafiła rozgiąć zakleszczonych palców.
Szarpnęła się, przewróciła nawet jednego z trzymających, ale uchwyt nie
zelżał. Jej nadgarstki nadal pozostawały w niewoli i w dodatku coraz
bardziej cierpły. Drzwi chaty uchyliły się i na progu stanął Mugaba. Tym
razem był ubrany w wełniane poncho, spod którego sterczały chude
i krzywe nogi. Bathy obserwowała go ze strachem. On jednak uśmiechał
się do niej, trzymając ręce skrzyżowane skromnie na piersi.
 Odejdzcie  powiedział prawie niedosłyszalnym szeptem. Mimo to
mieszkańcy wsi zrozumieli. Bez słów skierowali się do swoich chat.
 Czego chcesz? Monet?  wyrzuciła z siebie dziewczyna.  Nie jestem
klaczą rozpłodową, staruchu...  Zciągnęła z nadgarstków więzy i uwolniła
nogi.
 Zabiłaś  stwierdził krótko starzec. Na jego ustach błąkał się
szczęśliwy grymas.  Zabrałaś nam dobrą krew. Mogłaś odejść za rok...
Chcieliśmy tylko twojego płodu, dziewko. Tylko tyle, boś więcej
niewarta... Zabiłaś, a on mógł dać naszym babom brzuchy szybciej, niż ty
rzyć obmywasz, suko...
 Zabiję się  wrzasnęła Bathy, zasłaniając się gałęzią.
Mugaba zaśmiał się szeroko i podciągnął poncho.
 Gap się, na, poigraj...  stęknął, drobiąc w miejscu swoimi wielkimi
stopami.
Bathy zaczęła się wycofywać w kierunku konia. Starzec szedł za nią
i nie przestawał tańczyć. Bathy starała się nie patrzyć na jego
przyrodzenie. Mrugała oczami, nerwowo machała gałęzią i wzniecała na
placu kłęby kurzu. Kiedy oparła się plecami o konia, Mugaba zrobił
zatroskaną minę i zapytał:
 Chyba nie pojedziesz sama? Nie mam zamiaru zostawać w tym
śmierdzącym chutorze. Człek godziny niepewny, a i widok zepsuty... Sami
zakręceni tutaj...
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i z jeszcze większym
przerażeniem obserwowała Mugabę. On nie przestawał szczerzyć
krzywych zębów i kontynuował:
 Moczary wkoło, pół dnia przed nami i droga niepewna. Koń może nie
trafić, a szczęście łatwo da gardła... Człeka jakiego musimy stąd zabrać,
przewodnika...
 Kim jesteś?  wyszeptała blada i drżąca.
 Teraz jestem Mugaba  odparł spokojnie starzec.  A wcześniej
byłem Ghi-sppi...
Bathy nie wytrzymała i osunęła się na ziemię. Kilka postaci kręcących
się w pobliżu splunęło na ten widok z lekceważeniem i odwróciło wzrok.
Starzec przywołał gestem garbatego karła z obwisłą twarzą. Tamten [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl