[ Pobierz całość w formacie PDF ]

młodej. Przywiozłaś kilka statywów. Ustawisz wszystko, staniesz przed
obiektywem w odpowiedniej pozie, a migawkę naciśnie Mike albo Kristin. To
przecież proste.
Corey przygryzła wargę, rozważając jego sugestię. Ostatecznie potrzebowała
zaledwie paru zdjęć młodej pary - jednego w ogrodzie przy gazonie, drugiego
gdzieś na tle gości, bez problemu więc mogła skorzystać ze statywów.
- W porządku - zgodziła się więc po chwili.
- Kto ma ochotę na kieliszek szampana? - spytał natychmiast
78
Spence, wyraznie usatysfakcjonowany takim obrotem sprawy. -Ostatecznie
tradycja wymaga, by wznieść toast za państwa młodych.
- Nie żartuj w ten sposób - odparła Corey, zdumiewając wszystkich, łącznie z samą
sobą, napięciem, jakie zabrzmiało w jej głosie.
- Typowe nerwy przedślubne - zawyrokował Spence, a Mike ryknął śmiechem.
Wstali, zbierając się do wyjścia, Spence jednak zatrzymał Corey, kładąc dłoń na jej
ramieniu.
- Chciałbym cię o coś prosić - powiedział, gdy reszta ekipy opuściła gabinet. -
Rozumiem, jak się poczułaś wczorajszego wieczoru, byłbym ci jednak bardzo
wdzięczny, gdybyś przez cały dzień udawała, że nic się nie stało.
Corey miała bardzo niezdecydowaną minę.
- Albo zgodzisz się na moją prośbę, albo nici z wesela - oświadczył z uśmiechem.
Był absolutnie nieprzewidywalny, nieodgadniony i nieprzytomnie przystojny z tym
wesołym błyskiem w oczach.
- Jesteś pozbawionym skrupułów niegodziwcem - oświadczyła.
- Moja droga, jestem najlepszym przyjacielem, jakiego miałaś w życiu.
Corey oniemiała z powodu tak wielkiej arogancji, on jednak szybko pośpieszył z
wyjaśnieniami.
- W moich rękach znajduje się list, w którym Joy wyjaśniła przyczyny swojej
ucieczki. Bez ogródek wyznała, że to wczorajsza rozmowa z tobą utwierdziła ją w
przekonaniu, iż jeśli nie wyjdzie za mężczyznę, którego naprawdę kocha, będzie
nieszczęśliwa do końca życia. Wbrew temu, co dałem do zrozumienia mojej
siostrze, sama sprowadziłaś sobie kłopoty na głowę. No więc jak? Przystajesz na
moją prośbę, czy mam odwołać imprezę?
- Wygrałeś - odrzekła Corey ze śmiechem.
Nie umiała w tym momencie zdecydować, czy jest zadowolona, czy rozczarowana,
że nie będą dyskutować na temat wczorajszego wieczoru.
- %7ładnych niesympatycznych myśli na mój temat przez cały dzień, OK? - Skinęła
głową. - To dobrze. Czy jest coś jeszcze, w czym mógłbym ci pomóc przed
weselem?
- Już i tak zrobiłeś bardzo wiele. Jestem ci niezmiernie wdzięczna - odpowiedziała
z przejęciem. - I pod wielkim wrażeniem - przyznała niechętnie, a wychodząc,
posłała mu uśmiech przez ramię.
Spence zadumał się nad jej ostatnimi słowami. Jeżeli Corey była pod wielkim
wrażeniem tego, co zrobił do tej pory, zapewne wpadnie w za
79
chwyt, gdy uda mu się przeprowadzić resztę planu. Na górze krawcowe pracowały
już nad poprawkami w sukni Joy, by idealnie pasowała na Corey. W Houston jego
adwokat właśnie wysyłał list do ludzi wynajmujących dom babki Spencera,
informujący o natychmiastowym wygaśnięciu dzierżawy. Do listu dołączony
został czek na pokazną sumę. by zrekompensować dotychczasowym lokatorom
wszelkie niedogodności. Sędzia Lawrence Lattimore natomiast prowadził
rozmowę z zaspanym urzędnikiem stanu cywilnego, przekonując go, by - choć jest
sobota - jak najszybciej przygotował nową licencję małżeńską.
Biorąc wszystko pod uwagę, Spence uznał, że wyjątkowo dobrze spisał się tego
ranka.
Mimo to wciąż nękało go nieprzyjemne przeświadczenie, że zapomniał o czymś
bardzo ważnym - i nie chodziło o to, że nie poinformował Corey, iż jeszcze dziś
zostanie mężatką. Miał nadzieję, że była szczera, gdy mówiła, jak kocha
spontaniczne decyzje i działanie pod wpływem impulsu; a przede wszystkim liczył
na to, że nie okłamała Joy - że zawsze go kochała i chciała mieć z nim dzieci.
Właściwie nie tym tak bardzo się przejmował. Corey przecież go kochała - nie
miał co do tego żadnych wątpliwości. Nie czuł się jednak dobrze, że funduje jej
akurat taki ślub.
Biorąc jednak pod uwagę całą historię ich znajomości, Corey powinna czuć wielką
satysfakcję, że zmusiła go, by posunął się do tak dziwacznych wybiegów, byle
tylko ją zdobyć.
Uśmiechnął się na myśl o historyjce, jaką kiedyś będzie opowiadać dzieciom na
temat tego dnia, ale uśmiech zniknął mu z twarzy, gdy wyszedł na taras i zapatrzył
się w jachty sunące po zatoce. Jeżeli pomylił się w swoich kalkulacjach, Corey [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl