[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaczęło chować się na noc w swoim domu na samym brzegu ziemi. Wtedy dziewczynka po-
wiedziała bratu:
 Chodzmy! Słyszysz jeszcze, jak ojciec rąbie drzewo! Chodzmy tam! Poszli prędko w tę
stronę, z której dobiegał głos stukającej siekiery, i w końcu dotarli do wielkiego drzewa. Ale
ojca nie znalezli, tylko samotną siekierę wbitą w gałąz dębu. Wiał wiatr, poruszał gałęziami, a
wtedy siekiera kiwała się to w górę, to w dół  stukała w pień.
 Oszukała nas siekiera!  westchnęła dziewczynka, a chłopiec wyrwał siekierę z drzewa.
Zerknąwszy na ziemię, ujrzał w jasnym świetle księżyca smużkę popiołu, ciągnącą się da-
leko na mchu.
 Popatrz!  zawołał.  Z woreczka sypał się ojcu popiół, znajdziemy drogę. Możemy
wrócić do domu i nie zbłądzić!
I poszli. Pózną nocą dotarli do swojej chaty, ale nie wchodzili do środka, tylko zajrzeli
przez szparę. Zobaczyli, że ich ojciec siedzi smutny przy nietkniętej wieczerzy, usłyszeli też,
jak mówi do swej żony:
 Chciałbym się podzielić tym jedzeniem z moimi dziećmi, inaczej ani jeden kąsek nie
przejdzie mi przez gardło. Biedne moje robaczki! Takie głodne i zbłąkane w wielkim lesie!
Zła macocha zaśmiała się i rzekła:
 Złego diabli nie wezmą! Trujących grzybów nikt nie tknie! Możesz być o nie całkiem
spokojny. Już one dadzą sobie jakoś radę, a my przynajmniej pozbyliśmy się ciężaru i dwóch
gęb do miski!
Ledwo powiedziała te słowa, chłopiec zastukał do drzwi i zawołał:
 Daj nam jeść i pić! Jesteśmy głodni i spragnieni!
Ucieszył się stary Cygan! Myślał już, że dzieci nie spostrzegły popiołu i zabłąkały się w
dalekich lasach. Wybiegł prędko na dwór i przyprowadził dzieci do izby. A macocha wpadła
w dziką wściekłość i wrzasnęła:
 Wróciliście! Diabelskie nasienie! Diabeł was prowadził tutaj!
Ale dzieci nie zważały wcale na jej wrzaski i krzyki, tylko zjadły wieczerzę, a potem poło-
żyły się zaraz i usnęły. Nazajutrz Cygan zaprowadził dzieci do lasu, bo żona zagroziła mu
śmiercią, jeśli tego nie zrobi. Stało się tak, jak dnia poprzedniego: Cygan rozsypał popiół po
drodze, a wieczorem wróciły dzieci bez trudu prosto do domu ku wielkiej wściekłości złej
macochy.
Kiedy poszły spać, macocha rzekła Cyganowi:
 Rozkazuję ci po raz ostatni: wyprowadz dzieci tak daleko, aby już nigdy nie odnalazły
drogi do domu. Ostrzegam cię: jeśli znowu powrócą, zabiję je bez litości.
Nie spał Cygan noc całą, trapił się i smucił, a nazajutrz rano poszedł z dziećmi do lasu. Ale
omylił się: zamiast wziąć ze sobą woreczek z popiołem, wziął woreczek prosa, które rozsy-
pywał po drodze, aż do kresu leśnej wędrówki, a potem odszedł.
Wieczorem, kiedy dzieci chciały już wracać do domu, spostrzegły, że ptaki wydziobały
wszystkie rozsypane ziarnka i ani śladu prosa nie zostało!
Zaczęły dzieci błądzić w nieschodzonym lesie i tak błąkały się cały tydzień, nie mogąc
znalezć drogi do domu. Siódmego wieczora ujrzały jakąś chałupkę i poprosiły starą kobietę,
która w niej mieszkała, aby pozwoliła im wejść do izby.
Stara kobieta przyjrzała się dzieciom, pokiwała głową i rzekła:
 Oj, szkoda, szkoda!...
 Czego szkoda?  zapytał chłopiec.
94
 Powiedziałam  szkoda  odrzekła stara  bo mi was żal, że będziecie musieli zginąć tak
marnie! Wiedzcie bowiem, że mój brat jest smokiem i bardzo lubi pożerać ludzi. Jeśli was tu
znajdzie nie pożyjecie długo. No, ale postaram się ukryć was gdzieś przed nim.
Kazała im wejść pod łóżko i siedzieć tam cicho jak mysz pod miotłą. Zaledwie dzieci
znalazły się w kryjówce, rozległ się w lesie przerazliwy huk, świst i szum, jakby potężny wi-
cher dął w gęstwinie. Po chwili otworzyły się drzwi i wpadł do izby brat starej kobiety, smok
przerazliwy.
 Ojojoj!  jęknął smok.  To był paskudny dzień! Ale jakoś udało mi się wybrnąć! Poko-
nałem potężnego czarodzieja z tamtej strony gór. Popatrz no, siostro! Przyjrzyj się, jaki łup
przynoszę! Ta chusta ma taką właściwość, że kiedy się na niej usiądzie, można się wznieść w
powietrze i lecieć wszędzie tam, gdzie się zechce! Ta woda w butelce chroni od śmierci! A w
tym lusterku każdy zobaczy to, co właśnie chciałby widzieć. Dzięki tym trzem rzeczom sta-
łem się najpotężniejszym na świecie smokiem i mogę teraz zgładzić wszystkie inne smoki,
jakbym był panem i władcą całego świata! Ale niestety muszę czekać jeszcze siedem lat, bo
dopiero wtedy te trzy łupy zaczną darzyć nowego właściciela swoim czarodziejstwem!
Rzekłszy, smok walnął o ziemię ogonem, aż zatrzęsła się cała chatka, a potem zasnął. Sta-
ra kobieta już też chrapała za kominem. Dzieci słyszały całą opowieść smoka i wszystkie jego
przechwałki; widziały też ze swojej kryjówki, gdzie schował trzy cudowne zdobycze: chust-
kę, butelkę i lusterko. Podkradły się cichaczem, wzięły smocze łupy i wymknęły się z chaty.
Wędrowały kilka dni, aż pewnego dnia znalazły się nad wielkim jeziorem. Braciszek rzekł:
 Tutaj zostaniemy, aż minie siedem lat i aż te trzy rzeczy, które zabraliśmy smokowi, na-
biorą czarodziejskiej mocy.
Wybudowali sobie domek z drzewa i zamieszkali w nim. Chłopiec łowił ryby i raki, a
dziewczynka gotowała. Mało mieli roboty, a czasu  bardzo dużo; całe siedem lat. Opowia-
dali sobie bajki i śpiewali piosenki. Byłem raz u nich w chałupce nad jeziorem, a oni nauczyli
mnie piosenki, którą wam teraz zaśpiewam:
Na zielonej, mokrej łące
siedzi ptaszę rechoczące.
Nóżki  cztery! Skrzydeł  brak!
Jakiś bardzo dziwny ptak.
W bystrej rzece, w czystej wodzie,
jakiś zając pływa co dzień,
srebrną łuską swą błyskając.
Jakiś bardzo dziwny zając!
Minęło siedem lat, dzieci urosły: z chłopca zrobił się młodzieniec, a z dziewczynki 
dziewczyna. Byli bardzo piękni i ładnie wyglądali w swoich przyodziewkach, które sobie
utkali z puchu i piórek ptasich.
Pewnego wieczora, kiedy wrócili z polowania, dziewczyna powiedziała:
 Mieszkamy tu już siedem lat. Trzeba sprawdzić, czy nasze trzy rzeczy nabrały już czaro-
dziejskiej mocy.
 Dobrze  rzekł brat.  Zobaczymy, co się dzieje z rodzicami. Zajrzeli do lusterka. Naj-
pierw ukazał się ojciec, stary Cygan samotnie jedzący wieczerzę w swojej chatce w górach.
Potem zobaczyli w lustrze cmentarz we wsi, a na cmentarzu grób złej macochy. Za chwilę
obraz znikł.
 Lećmy prędko do ojca!  zawołała dziewczynka.
Chłopiec powiedział:
 Chciałbym jeszcze, zobaczyć to miasto, które dawno, dawno temu widziałem we śnie.
95
Zerknęli w lusterko jeszcze raz i zobaczyli przepiękne miasto, a w nim wielki, wspaniały
dom. W domu, na jedwabnym posłaniu, leżał bardzo chory, umierający król.
Szybko usiedli na czarodziejskiej chuście i jak wiatr pofrunęli do miasta, w którym stary
król jęczał na łóżku. Bardzo spieszyło im się do ojca, bo stęsknili się za nim przez tyle lat, ale
nie mogli odmówić pomocy umierającemu. Mieli przecież butelkę pełną wody dającej zdro-
wie i zachowującej przy życiu!
O świcie dolecieli do miasta. Siostrzyczka została przy cudownej chuście, a młodzieniec
pobiegł z butelką w kieszeni do chorego króla! A kiedy wchodził do złotego domu króla, zo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl