[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i poczucie intymności przełamią jej opory.
Teraz nastąpił kres jego marzeń. Sytuacja się zmie-
niła i na razie nie miał pojęcia, jak sobie z nią pora-
dzić. Pojawiła się też dodatkowa przeszkoda  ojciec
dziecka.
Z jednej strony małżeństwo Sary z Robinem byłoby
najlepszym rozwiązaniem, zwłaszcza dla dziecka. Jed-
nak myśl o takiej możliwości doprowadzała go do
białej gorączki. Może i przemawiał przez niego czysty
egoizm, ale pragnął, by Sara została w Rzymie. Za-
opiekuje się nią, da jej, co zechce, byleby nie wyjeż-
dżała.
Nagle przypomniał sobie, jak zareagował, gdy Sara
zwierzyła mu się ze swojego problemu, i ogarnął go
wstyd. Obojętnie co mu podpowiadała męska za-
zdrość, z Sarą łączy go wieloletnia serdeczna przyjazń.
Jak mógł być tak nieczuły i samolubny! Sara po-
trzebuje wsparcia z jego strony, a nie krytyki i obra-
żonych min.
Nie namyślając się, sięgnął po słuchawkę i wykręcił
numer telefonu Sary.
ROZDZIAA PITY
 To ty?
 Oczywiście, że ja!  Ogarnęła ją fala szczęścia,
gdy rozpoznała głos Carlosa.
 Głupio zapytałem  przyznał  ale miałaś taki
dziwny głos. Jesteś sama?
 Tak, choć ściśle biorąc, jest ze mną Charlie.
 Charlie? Kto to taki?!
 Moje dziecko. Nazwałam je w ten sposób, bo to
imię nadaje się zarówno dla chłopczyka, jak i dziew-
czynki. Ale powiedz, czemu dzwonisz?
 Przede wszystkim, żeby się dowiedzieć, czy
wszystko w porządku.
 Jak najbardziej. Chwilkę odpoczęłam, umyłam
się, a teraz kładę się spać  odrzekła radosnym tonem.
Głos Carlosa brzmiał znów jak dawniej. Ciepły,
pełen troski, pozbawiony tego chłodnego dystansu,
który słyszała podczas ich dramatycznej rozmowy
dwie godziny temu.
 Chciałbym też wytłumaczyć swoją reakcję, kie-
dy dowiedziałem się o twojej ciąży. Pamiętaj, że bar-
dzo mi na tobie zależy, a moje zachowanie wynikało
z troski. A teraz posłuchaj.  Carlos zaczerpnął powie-
trza.  Przemyślałem całą sprawę i absolutnie najpil-
niejszą rzeczą jest powiadomienie Robina, że zostanie
86 MARGARET BARKER
ojcem. Zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję, zanim
zaczniesz snuć plany na przyszłość, musisz wiedzieć,
na czym stoisz. A bez jasnego określenia stanowiska
przez Robina to niemożliwe.
 Masz rację, jestem tego samego zdania. Obiecu-
ję, że porozumiem się z nim jak najszybciej.
 Zwietnie.  Westchnął z zadowoleniem. Przy nieza-
leżnym charakterze tej kobiety nigdy nie byłowiadomo,
jak się zachowa.  Obiecaj też, że zadzwonisz do Lucy.
 Dobrze, dobrze...
Zaczęła tracić pogodny nastrój. Carlos chce, by skon-
taktowała się z Lucy pewnie dlatego, że z obu sióstr to
Lucy wykazywała więcej rozsądku. Zawsze rozważała
wszystkie za i przeciw i dopiero potem wybierała
najkorzystniejsze rozwiązanie. Prócz tego jest facho-
wą lekarką i wspaniałym człowiekiem. Sara bardzo
kochała siostrę, ale czasami było jej przykro, bo od-
nosiła wrażenie, że ją, Sarę, ludzie traktują mniej po-
ważnie niż Lucy.
 Doskonale, w takim razie nie będę zawracał ci
już głowy. Zpij dobrze, Saro.
 Dziękuję. Ty też, Carlosie.
Wiedziała, że spokojny sen jest nieosiągalnym ma-
rzeniem. Problemy osaczały ją ze wszystkich stron,
a teraz doszła jeszcze perspektywa stresujących roz-
mów z Robinem i Lucy.
Uznała, że powinna także zadzwonić do rodziców.
Tylko że wtedy matka natychmiast zacznie jej suszyć
głowę, by wracała do domu. Zaczęłaby się męcząca
i niepotrzebna wymiana zdań, a Sara najbardziej ma-
rzyła o spokoju.
NARZECZONA DOKTORA 87
Chyba najlepiej nabrać trochę dystansu i przestać
się zamartwiać każdą przeciwnością.
Następnego dnia z samego rana zaczęła dzwonić do
Robina. Długo trwało, zanim w końcu udało jej się
przedrzeć przez międzykontynentalne połączenia i u-
słyszała jego głos.
 Robin? Tu Sara.
 To ty? Co za niespodzianka!
 Słuchaj, będę mówiła szybko, bo nie wiem, czy
coś nas zaraz nie rozłączy. Możesz spokojnie rozma-
wiać? Jesteś sam?
 Tak. Ale cóż tak tajemniczego chcesz mi powie-
dzieć?  zapytał Robin ze śmiechem.
 Jestem w ciąży. Z tobą.
 Nic nie słyszę... Co takiego? Jakieś straszne trza-
ski... Wydawało mi się, że mówiłaś... O Boże. Niemo-
żliwe. Poważnie?
 Tak, poważnie. Słuchaj, dzwonię tylko, żeby cię
o tym zawiadomić, bo rozmowa nie jest zdecydo-
wanie na telefon, zwłaszcza pomiędzy Europą a Af-
ryką.
 Oczywiście, ale poczekaj! Muszę zebrać myśli.
Na pewno to ja jestem ojcem?
 Tak. Myślisz, że inaczej dzwoniłabym do ciebie?
To się stało przed Bożym Narodzeniem, gdy przyszed-
łeś do mnie z tym szampanem.
 Ale niefart...  rzekł skonsternowany Robin. 
Posłuchaj, nie mogę dłużej rozmawiać...
 Nie ma sprawy. Chciałam tylko, żebyś wie-
dział, no i że nie mam nic przeciwko temu, żeby być
88 MARGARET BARKER
samotną matką. Jeśli zechcesz, to w dokumentach
dziecka możesz figurować jako ojciec. Będziesz tak-
że ?ogł się z nim widywać, jak często zapragniesz.
 Poczekaj, Saro, nie tak szybko. Ty miałaś sporo
czasu na oswojenie się ztą niespodziewaną wiadomoś-
cią, a na mnie spadła jak grom. Oczywiście, nie wypie-
ram się dziecka, ale nie każ mi w tej chwili decydować
w tak ważnej sprawie. Przede wszystkim powiedz, jak
się czujesz?
 Doskonale.
 To najważniejsze. Koniecznie musimy wszystko
przedyskutować. Na razie muszę pędzić, bo już mnie
wołają. Na kilka tygodni wybieram się wgłąb Afryki
i nie będę miał możliwości komunikowania się z tobą,
ale zadzwonię zaraz po powrocie. Póki co, trzymaj się,
uważaj na siebie i...
Wsłuchawce ponownie rozległy się trzaski i tym
razem połączenie zostało przerwane. Sara odłożyła słu-
chawkę i odetchnęła z ulgą.
Telefon, którego tak się obawiała, ma za sobą. Co
więcej, przestały ją nękać obawy, że Robin będzie
nalegał na małżeństwo. Jest ostatnią osobą, z którą
zdecydowałaby się związać na całe życie. Pomyśleć,
że na wieść o dziecku zawołał: ,,Ale niefart... 
Taka reakcja, choć nieprzyjemna, podziałała na nią
kojąco. Wynika z niej dość jednoznacznie, że z jego
strony nie trzeba obawiać się żadnych przeszkód, że
ona nie będzie zmuszona do walki o dziecko.
Jednocześnie zachował się na tyle odpowiedzialnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl