[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ona zamiar poślubić ciebie. Przybyłby ci jeszcze jeden powód, żeby
dochodzić przed althingiem swoich praw do dziedzictwa Leifa.
Właściwie to ważniejsze jest dla mnie, żeby się pozbyć ciebie niż
Björna. Runolfie, Sigyardzie, schwytajcie go i uciszcie.
Ludzie, którzy przed chwilą pojmali syna Gandalfa, teraz rzucili się
na Thorgala, zanim ten zdążył zareagować. Jednym uderzeniem pięści
w skroń Runolf brutalnie wysłał Thorgala do krainy snów. Sigvard
odebraÅ‚ Björnowi miecz, po czym z pomocÄ… Runolfa bez żadnych
ceregieli wrzucili go razem z Thorgalem do łódeczki spuszczonej
wcześniej na morze.
- PomyÅ›lnych wiatrów, przyjaciele! - kpiÅ‚ Joründ. - Niech bogowie
morza będą wam przychylni! Cha, cha, cha!
Dwaj mężczyzni leżeli bez przytomności w łódeczce, która oddalała
się huśtana przez wzburzone fale.
- A teraz, wikingowie, kurs na poÅ‚udnie! - krzyknÄ…Å‚ Joründ. -
Myślcie o tym, co nas czeka! Kobiety i piwo!
Radosną wrzawę przerwał nagle krzyk przerażenia.
- Joründzie! Patrz! Tam!
Wiking odwrócił głowę. Zza lodowej góry wyłonił się potężny
statek, jakiego Joründ jeszcze nigdy nie widziaÅ‚. Nie miaÅ‚ ani żagla,
ani wioseł, a na jego dziobie królował ogromny orzeł. Obok
drapieżnika stał wojownik w hełmie z rogami zakrywającym mu całą
twarz.
- To niemożliwe - beÅ‚kotali towarzysze Joründa. - To czary...
- Nie, to bogowie! - wykrzyknął jeden z nich. - Chcą nas ukarać za
to, że porzuciliÅ›my na morzu Björna i Thorgala!
- Zamknijcie siÄ™! - rozkazaÅ‚ Joründ, próbujÄ…c ukryć drżenie gÅ‚osu. -
Do broni! I walczcie jak wikingowie!
Ledwo skończył zdanie, spadł na nich ze świstem grad strzał z
czerwonymi lotkami. Ich stalowe groty z niewiarygodnÄ… precyzjÄ…
poprzecinały olinowanie statku napinające żagiel, który z trzaskiem
spadł na wikingów. Wojownicy usiłowali za pomocą toporów i
mieczy rozedrzeć pętające ich więzy. Ale nie zdążyli.
- Aucznicy! Strzały z siecią! - rozkazał wojownik w hełmie.
Strzały, które spadły na nich po chwili, poprzyczepiane były do
ogromnej sieci, która przykryÅ‚a wikingów w momencie, gdy Joründ
zdołał się wygramolić spod rozdartego żagla.
- Na demony z Niflheimu! - wykrzyknÄ…Å‚.
Stojący na mostku tajemniczego okrętu wojownik bez twarzy
zwrócił się do swego dziwnego sprzymierzeńca:
- Teraz kolej na ciebie, wiemy towarzyszu! - krzyknÄ…Å‚ do
siedzącego na dziobie orła.
Drapieżnik podfrunął z łopotem skrzydeł, aby wziąć z rąk swego
pana gliniane naczynie. Trzymając je mocno w szponach, poszybował
w stronę wikingów.
Wojownicy na drakkarze wyciągnęli noże, żeby poprzecinać sieć.
Nie zdążyli nawet zdziwić się widokiem orła tak daleko od brzegu.
Drapieżnik zrzucił na nich gliniane naczynie, z którego po rozbiciu się
o dno statku wydobyÅ‚a siÄ™ dziwna zielona mgÅ‚a. Joründ i jego ludzie
chwytali się rękami za szyje. Ich oczy napełniły się łzami, a gardła
zaciskały się. Pierwsi padli, charcząc, inni, tracąc wszystkie siły, czuli,
że ich ciaÅ‚a sztywniejÄ…. Joründ rzÄ™ziÅ‚, przeklinaÅ‚ napastników, po
czym stracił przytomność.
Wojownik w hełmie, z oddali, nie podejmując żadnego ryzyka,
napawał się tym łatwym zwycięstwem.
- Tych tępych wikingów łatwiej było zwieść niż dzieci -mruknął do
siebie. - Matka ucieszy się z tej zdobyczy! Dalej, zaczepiać bosaki! -
krzyknął do swoich niewolników.
Parę chwil pózniej tajemniczy okręt, holując pokonany drakkar,
zniknął w mgłach północy, kierując się w stronę pałacu Lodowych
Mórz.
*
Było ciepło. Niemal gorąco. Thorgal otworzył oczy i zobaczył, że
znajduje siÄ™ w zachwycajÄ…cym miejscu pachnÄ…cym wiosennymi
kwiatami. Leżał na łące porośniętej gęstą trawą. Płynący nieopodal
strumyk śpiewał melodyjną pieśń. Jak to możliwe... próbował sobie
coś przypomnieć, kiedy zawołał go jakiś głos:
- Thorgalu! Mój ukochany! Wszędzie cię szukałam!
Aaricia ubrana w długą białą tunikę biegła w jego stronę.
Thorgal wstał i otworzył ramiona. Dziewczyna przytuliła się do
niego. Jej włosy pachniały kwiatami jabłoni, a skóra była niezwykle
delikatna.
- Aaricio! Co ty tu robisz? Gdzie my jesteśmy?
Dziewczyna wzięła Thorgala za rękę.
- Chodz, mój ukochany - powiedziała ze śmiechem. -Znam
cudowny sad niedaleko stąd. Będziemy mogli się napić i najeść.
Thorgal poszedł za Aaricią. Dotarli do pola, na którym rosły
wszystkie rodzaje drzew uginające się pod ciężarem dorodnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl