[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Takem sobie powiedział, ot, żeby panią oświecić.
 To bardzo dobrze, że mi pan powiedział. Fosca uśmiechnął się z męczeńską ironią.
 Dobrze, niby dlaczego?
 Coś trzeba na to poradzić! Tak być nie może! Zbliżyła się do niego i serdecznie zajrzała
mu w oczy.
Wyciągnęła nieśmiało rękę i dotknęła jego ręki. Szepnęła cicho, serdecznie, szczerze:
91
 A czy dostał pan aby inną posadę?
 Akurat tu, w tym Rzymie, posady rosną jak grzyby po deszczu! Zresztą, co to panią ob-
chodzi...
 Czy mię obchodzi...  westchnęła przelotnie.
 Przecież ja nie wiem nawet, z kim mam zaszczyt rozmawiać o posadzie...  mruknął Fo-
sca.
 I to prawda! Nie zapoznaliśmy się jeszcze, a rozmawiamy jak znajomi. Choć  co do
mnie, to ja wiem, jak się pan nazywa.
Przez chwilę wahała się w najpowabniejszym zawstydzeniu, a pózniej wyznała:
 Pan się nazywa Ernesto Fosca, skrzypek...
 No, przypuśćmy. A pani?
 Ja?  westchnęła z cicha.  Ja... jestem tutaj obca. Jestem Rosjanka. Z daleka, z Peters-
burga. Pan wie? Jest takie miasto... carskie... Petersburg...  powtórzyła sylabę za sylabą.
Fosca nadął się, iż biorą go tutaj za analfabetę. Mruknął tedy wyniośle:
 Wiem. Miałem tam jechać z koncertem, ale do tego nie doszło. Impresario skrewił...
Dawniej miałem zamiar... A pani tutaj na długo?
 Nie, nie na długo. Jakiś czas. Jestem tutaj... z mężem.
 Z mężem?  Czy tak?
 Z mężem...  powtórzyła poważnie.  Nie podoba się to panu?
 Mnie? Czy ja wiem? Myślałem w pierwszej chwili, że pani jest bez męża. Ale może być
i z mężem. Owszem.
 Mój mąż jest wysokim, nawet bardzo wysokim dygnitarzem na dworze carskim...  rze-
kła pośpiesznie.
 W Rosji prawie wszyscy mieszkańcy muszą być niesłychanie wysokimi dygnitarzami, bo
skoro tylko do nas stamtąd kto przyjedzie, to jest albo księciem, albo jeszcze czymś okropniej
wielkim.
 Mąż mój jest w istocie czymś okropnie wielkim. Ale co tam! Nie o tym przecie mowa,
tylko o pańskiej posadzie. Ernesto przyjął postawę niezłomną i odtrącającą.
 My tutaj, w naszej skromnej Italii, jesteśmy na swych niskich miejscach bardzo drażliwi,
gdy mowa o naszych maleńkich tytułach i posadkach. Nie lubimy o tych rzeczach rozmawiać,
a trudno nam jest znosić litość cudzą.
Powiedziawszy ten aforyzm jeszcze bardziej zdumniał i napęczniał.
 Ach, tak! To mówmy co prędzej o czym innym! Ale przecie pan jeszcze nie odchodzi? 
szepnęła z prośbą utajoną w tonie głosu.
 Jeszcze nie, skoro pani raczy ze mną mówić.
 Bardzo raczę mówić!
 A gdzież jest mąż pani?
 Mąż mój jest tutaj, w muzeum.
 A!  nawet tutaj...
 W jednej z sal sąsiednich. Może sobie ogląda Rafaela... Bo mój mąż należy jeszcze do
tych sfer zacofanych, co to wciąż uwielbiają Rafaela... Epoka Stendhala...
 Rafaela uwielbiamy wszyscy...  rzekł Ernesto w sposób wyniosły i nie pozbawiony ta-
jemniczości.
 Ale pan... Pan przecie obcuje wciąż z ludzmi o najnowszych poglądach, z elitą, z prekur-
sorami. Pan idzie w jednym szeregu z nowatorami, z burzycielami, z tą śmiałą, młodą dziczą,
z falą szaloną, dążącą do zwycięstwa.
Fosca zmrużył oczy dając znak, że istotnie dąży wraz z innymi do jakiegoś zwycięstwa.
 A skądże to pani wie, że ja pijam kawę z tą  dziczą ?  dorzucił pytanie na wszelki wy-
padek.
 Wiem!  rzekła z błyskawicą w oczach.
92
 Proszę pani... A jeżeli mąż pani przyjdzie tutaj, do tej sali delle maschere, jeżeli nas za-
stanie tak oto swobodnie i przyjemnie rozmawiających... Gotów mię jeszcze kazać porwać,
bić tym jakimś specjalnym knutem, wywiezć w kibitce na jakiś ów Sybir, zakuć w kajdany, a
co najmniej kazać tajnym agentom odstawić z naszego Rzymu do Petersburga...
 Porwać pana z Rzymu do Petersburga! Byłoby to ponętne, jeśli nie dla mego męża, to dla
innych osób w naszej rodzinie. Ale to panu nie grozi. Nie. Mój mąż jest to grzeczny i delikat-
ny gentleman, dyplomata, prawnik, nawet prawodawca, amator sztychów, akwafort, akwatint [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl