[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ostrzeżenie. Miło było cię poznać, panno Doily - dodaje, biorąc pod rękę
brunetkę, która brutalnie potrąca mnie ramieniem, gdy przechodzą.
- Najmocniej przepraszam - mówi i wybucha śmiechem. Gdy-bym była
mężczyzną, dałabym jej w nos. Ale nie jestem mężczyzną. Przybyłam tu,
by zostać damą. Niezależnie od tego, jaki to budzi we mnie' wstręt.
- Chodzmy - odzywa się Ann drżącym głosem, gdy dziewczyny znikają. -
Czas się pomodlić.
Nie wiem, czy to uwaga ogólna, czy dotyczy przede wszystkim jej samej.
#
W pośpiechu przekraczamy próg cichej, przestronnej kaplicy i zajmujemy
miejsca. Nasze kroki odbijają się echem od marmurowych posadzek.
Sklepiony sufit z drewnianych belek majaczy dobre pięć metrów nad
nami. Zwiece w kandelabrach na bocznych ścianach rzucają długie cienie
na drewniane ławki. W oknach znaj dują się witraże, kolorowe reklamy
Boga, sielankowe sceny ukazujące anioły oddające się anielskim zajęciom:
odwiedzaniu wieśniaków, przekazywaniu im dobrych nowin, głaskaniu
owieczek, tuleniu dziatek. Jest też dziwny witraż przedstawiający odciętą
głowę gorgony, obok której stoi anioł w zbroi i wywija ociekającym krwią
mieczem. Chyba nigdy nie słyszałam tej konkretnej opowieści biblijnej - i
nie mam na to ochoty. Obraz jest nieco makabryczny, więc kieruję uwagę
na ołtarz, przy którym stoi pastor, wysoki i chudy jak strach na wróble.
Nazywa się wielebny Waite i prowadzi nas przez kolejne modlitwy.
Wszystkie zaczynają się od  O, Panie", a kończą tym, że jesteśmy czegoś
niegodni - my, grzesznicy, którzy zawsze byli grzesznikami i będą nimi aż
do śmierci. Nie jest to najbardziej optymistyczny pogląd, z jakim się
zetknęłam. Ale pastor zachęca nas, byśmy nie ustawali w wysiłkach.
Muszę obserwować Ann i pozostałych, żeby wiedzieć, kiedy uklęknąć,
kiedy wstać, a kiedy poruszać ustami do słów hymnu. Moja rodzina
wyznaje niesprecyzowany anglikanizm, jak wszyscy inni, ale prawda jest
taka. że w Indiach rzadko chodziliśmy do kościoła. W niedziele mama
zabierała mnie na pikniki pod gorącym. bezchmurnym niebem.
Siadałyśmy na kocu i słuchałyśmy, jak wiatr chłoszcze suchą ziemię,
pogwizdując do nas.
-To jest nasz kościół - mówiła, przeczesując palcami moje włosy.
Serce zaciska mi się w piersi w twardą kulę, gdy wypowiadam których nie
czuję. Matka twierdziła, że większość Anglików Modli się z głębi duszy
tylko wtedy, gdy potrzebują czegoś od Boga. Ja najbardziej potrzebuję,
żeby moja mama wróciła. Ale to nie możliwe. Gdyby było inaczej,
modliłabym się do dowolnego Boga i noc. Pastor siada, natomiast pani
Nightwing wstaje. Ann wydaje cichy jęk.
- O. nie. Zamierza wygłosić mowę - szepcze.
- Robi to podczas każdych nieszporów? - pytam.
- Nie - odpowiada Ann, zerkając na mnie z ukosa. - Robi to na twój
użytek.
Nagle czuję, że wszystkie oczy wpatrują się we mnie. No cóż, to z
pewnością od razu usposobi do mnie koleżanki bardzo entuzjastycznie.
- Drogie panie - zaczyna pani Nightwing. - Jak wiecie, od dwudziestu
czterech lat Akademia Spence cieszy się opinią jednej
najlepszych w Anglii szkól dla panien. Podczas gdy my będziemy wam
wpajać umiejętności konieczne, abyście zostały dobrymi angielskimi
żonami i matkami, gospodyniami oraz strażniczkami kobiecych tradycji
Imperium, do was będzie należała troska o duszę oraz pielęgnowanie w
sobie wdzięku, uroku i piękna. Tak brzmi motto Spence: Wdzięk, urok i
piękno. Powstańmy i powtórzmy je wszystkie razem.
Rozlega się głośne szuranie, a potem pięćdziesiąt dziewczyn staje na
baczność i wypowiada ślubowanie z głowami uniesionymi wysoko w
stronę przyszłości.
- Dziękuję. Możecie usiąść. Te, które kontynuują naukę u nas,
powinny być przykładem dla innych. Po tych, które dopiero do nas
dołączyły... - pani Nightwing przeszukuje wzrokiem kaplicę, aż
znajduje mnie obok Ann - ...spodziewamy się, że dadzą z siebie
wszystko.
Uznając, że w ten sposób nas odprawia, wstaję z ławki. Ann ciągnie mnie
za spódnicę.
- Ona dopiero zaczyna - szepcze.
I rzeczywiście pani Nightwing zaskakuje mnie paplaniną na te mat cnoty,
dobrych manier, owoców odpowiednich na śniadanie, niefortunnego
wpływu Amerykanów na brytyjskie społeczeństwo i jej własnych ciepłych
wspomnień z okresu szkoły. Upływ czasu nie ma żadnego znaczenia.
Czuję się, jakby porzucono mnie na pewną śmierć na pustyni, a ja czekam
niecierpliwie, aż sępy rozpoczną swoje dzieło i zakończą moje cierpienia.
Długie rzucane przez świece cienie kładą się na ścianach, nadając naszym
twarzom nawiedzony wyraz. W kaplicy panuje niezbyt krze piąca
atmosfera. Właściwie jest upiornie. Na pewno nie chciałabym tu zostać
sama po zmroku. Drżę na samą myśl o tym. Nareszcie pa ni Nightwing
kończy swoje zawiklane przemówienie, czym sprawia. że odmawiam w
myślach modlitwę dziękczynną. Wielebny Waite odczytuje
błogosławieństwo i możemy wracać na kolację.
Jedna ze starszych uczennic stoi przy drzwiach. Kiedy ją mija my,
podstawia Ann nogę, a ta rozciąga się jak długa na podłodze. Dziewczyna
ogląda się do tylu, aby odszukać wzrokiem Felicity i Pippę.
Podaję Ann rękę i pomagam jej się podnieść.
- Nic ci się nie stało?
- Nie - odpowiada, spoglądając prosto przed siebie, co chyba jest jej
dyżurną miną.
Ta, która podstawiła jej nogę, rusza naprzód.
- Naprawdę powinnaś być ostrożniejsza. Dziewczęta mijają nas,
chichocząc.
- Wdzięk, urok i piękno - rzuca Felicity, z gracją przechodząc obok.
Zastanawiam się, jak by wyglądała, gdyby ktoś w nocy obciął jej
wszystkie włosy. Mój pierwszy wieczór w kościele nie uczynił ze mnie
zbyt miłosiernej osoby.
Mgła na zewnątrz zgęstniała w szarą maz, która owija nam się wokół nóg.
U stóp wzgórza majaczy niewyrazny kształt ogromnej szkoły,
poprzecinany cienkimi smugami świateł z okien. Tylko jedna część
budynku pozostaje zupełnie ciemna. Domyślam się, że to
wschodnie Skrzydło, zniszczone w pożarze. Przyczaiło się, skulone i ciche
niczym gargulce na dachu, jakby na coś czekało. Nie wiem na co.
Poruszenie. Po mojej prawej stronie. Czarny płaszcz przemyka między
drzewami, po czym znika we mgle. Nogi mam jak z waty. - Widziałaś to?
- pytam drżącym głosem. - Co?
- Tam. Przebiegi ktoś w czarnej pelerynie. - Nie, to tylko mgła. Wywołuje
złudzenia. Wiem, co widziałam. Ktoś tam czekał i obserwował nas. - Jest
zimno - dodaje Ann. - Chodzmy trochę szybciej, dobrze?
Prędko rusza naprzód, a mgła owija się wokół niej, aż dziewczyna staje się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl