[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bogatych barbarzyńskich strojach. W środku szedł ogromny mężczyzna o posiwiałych
wełnistych włosach, na których spoczywała kunsztowna korona wykuta ze złotej blachy w
kształt jastrzębia z rozpostartymi skrzydłami. Conan domyślił się, że musi być to król
Lalibeha. Domyślił się, że wysoki chudy człowiek w purpurowej szacie tuż obok to Zaramba,
najwyższy kapłan.
Za nimi podążał oddział puntyjskich włóczników z głowami przybranymi w strusie
pióra i z tarczami ze skóry nosorożca. Po nich wmaszerował Stygijczyk Thutmekri i
dwudziestu jego kushyckich i shemickich najemników.
Conanowi na ten widok włosy zjeżyły się na karku.
Thutmekri czuł na plecach lodowaty powiew. Ten sam chłód mroził jego serce.
Chociaż był łajdakiem i awanturnikiem, obawiał się tej niespodziewanej wizyty w świątyni
bogini z kości słoniowej. Aż nazbyt dobrze pamiętał nieszczęście, które spadło na jego
kamrata w świątyni bogini Yelayi w Alkmononie.
Mimo że Thutmekri przekonująco dowodził, że sąsiednie królestwa chcą rozpocząć
wojnę przeciwko Puntowi, król Lalibeha nadal żywił co do tego głębokie wątpliwości. Wśród
władców czarnych królestw ten stary król słynął ze swej przezorności i ostrożności. Na
dodatek najwyższy kapłan Zaramba otrzymał od zaprzyjaznionych kapłanów z zachodu
wieści ostrzegające przed jasnoskórymi awanturnikami, którzy uciekli w kierunku Puntu.
Kiedy gładkousty Stygijczyk dalej upierał się przy swoim, Zaramba zaproponował wizytę w
świątyni Nebethet i poproszenie bogini o radę.
Dlatego też król i najwyższy kapłan wraz z orszakiem wyprawili się na przedmieście
Kassali. Wypadało, żeby Thutmekri przyłączył się do nich, chociaż nie za bardzo mu to
odpowiadało. Stygijczyk nie przejmował się tymi południowymi bogami, ale bał się ich
fanatycznych kapłanów, którzy mogli zwrócić się przeciwko niemu i okrzyknąć go
cudzoziemskim natrętem. Niepowodzenie w Keshanie niezmiernie przyczyniło się do
podsycenia tych obaw. W drodze do świątyni Thutmekri cały czas zastanawiał się, czy ta
wyprawa nie jest dla Lalibehy i Zaramby jedynie pretekstem mającym na celu jego pojmanie i
zgładzenie.
Gdy przybyli do świątyni bogini Nebethet, Zaramba wcisnął ukrytą dzwignię, co
umożliwiło jego sługom podniesienie kraty, po czym wszyscy weszli do środka. Król nakazał,
by Thutmekri i jego ludzie stanęli w środku orszaku. Stygijczyk podejrzewał, że Lalibeha
uczynił tak dlatego, by w przypadku awantury królewska straż zyskała natychmiastową
przewagę.
Kapłan i dworacy uklękli i pokłonili się do ziemi. Na podwyższeniu przed posągiem
bogini o trupiej twarzy król położył małą szkatułkę z laki. Gdy ją otworzył, blask klejnotów
przyćmił biel kości słoniowej.
Czarne ręce uniosły się pozdrawiając boginię. Zaramba zaintonował podniosły hymn,
podczas gdy dwaj młodzi kapłani kołysali złotymi kadzidłami, z których buchały kłęby
wonnego dymu.
Thutmekri był zdenerwowany jak nigdy w życiu. Miał wrażenie, że spoczywa na nim
czyjeś baczne spojrzenie. Gdy kapłan przemówił w starym puntyjskim dialekcie, którego
Stygijczyk nie rozumiał, jego niepokój powiększył się jeszcze bardziej. Przeczucie mówiło
mu, że stanie się coś niedobrego. Raptem zabrzmiał głos dzwięczny niczym dzwon.
Przemówił posąg kobiety, która zamiast twarzy miała trupią czaszkę. Strzeż się, o królu,
podstępu Stygii! Strzeż się, o Lalibeho, spisku bluznierców z dalekich krajów! Człowiek,
który ci towarzyszy, nie jest przyjacielem, ale słodkoustym zdrajcą, który zakradł się tu z
Keshanu, by wybrukować drogę twego przeznaczenia!
Puntyjscy wojownicy z gniewnym pomrukiem, unosząc włócznie, otoczyli
Thetmekriego i jego eskortę. Najemnicy Stygijczyka przysunęli się do siebie zwierając tarcze.
Aucznicy sięgnęli do kołczanów i znieruchomieli gotowi do wyjęcia strzał. W każdej chwili
świątynia mogła stać się miejscem rzezi.
Thutmekri nawet nie drgnął. W tym głosie było coś znajomego. Mógłby przysiąc, że
był to głos młodej kobiety zniekształcony tak, by uchodził za głos dojrzałej. Po chwili był już
pewien, że słyszał go wcześniej.
Czekaj, o królu! zawołał. Zostałeś oszukany& Lecz uwaga władcy skupiona
była na posągu, który mówił:
Mianuj wodzem swej armii Conana z Cymmerii. Człowiek ów wojował w krajach
rozciągających się od śniegów Vanaheimu po dżungle Kush. Od stepów Hyrkanii po pirackie
wyspy na Oceanie Zachodnim. Jest ulubieńcem bogów, którzy dają mu zwycięstwa w
bitwach. On powiedzie twoje legiony do zwycięstwa!
Gdy głos ucichł, Conan wymknął się z małej komnatki. Odczekawszy jeszcze chwilę
wynurzył się z mroku, ruszył majestatycznie do przodu i z powagą skłonił się królowi
Lalibehrze oraz najwyższemu kapłanowi.
Ty diable! warknął Thutmekri. Jego twarz drżała z gniewu, gdy obejrzał się na
łuczników: Zastrzelić tego błazna!
Conan zobaczył, jak sześciu Shemitów wyjmuje strzały i napina łuki. Ugiął nogi w
kolanach, przygotowując się do skoku na najbliższą kolumnę. Czarny król otworzył usta, ale
nie zdążył nic powiedzieć.
W tej samej chwili posąg bogini Nebethet skrzypnął i runął do przodu, roztrzaskując
się na stopniach podestu. W jego miejscu pojawiła się kobieta, na której skupiła się uwaga
wszystkich obecnych.
Conan wytrzeszczył oczy jak pozostali. To była Muriela, a jednak nie ona. Ta kobieta
miała na sobie połyskującą, białą, długą do kostek szatę. Wyglądała jak Muriela, lecz była od
niej wyższa, bardziej majestatyczna, a nawet piękniejsza. Wokół tej kobiety jarzyło się
dziwne, fioletowe światło, a powietrze w rotundzie nagle zawibrowało. Jej głos nie był ani
miękkim sopranem Murieli, ani też imitacją głosu bogini, którą udawała aktorka. Był głębszy
i pełniejszy. Sprawiał, że podłoga świątyni zdawała się dygotać niczym szarpnięta struna
lutni.
Królu! Wiedz, że jestem prawdziwą boginią Nebethet, która wstąpiła w ciało
śmiertelnej kobiety. Czy jakiś śmiertelnik śmie w to wątpić?
Thutmekri, obłąkany z wściekłości i rozpaczy, warknął do jednego z Shemitów:
Zastrzel ją!
Mężczyzna uniósł łuk. Kobieta zaś uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła palec. Nastąpił
błysk, ostry trzask i Shemita padł martwy miedzy swoich towarzyszy.
Teraz wierzycie? zapytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- Ĺw. Tomasz z Akwinu 19. Suma Teologiczna Tom XIX
- Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa
- Longin Jan OkoĹ Trylogia IndiaĹska. Tom II CzerwonoskĂłry GeneraĹ
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 2 Ĺwiat Wilka
- Ĺw. Tomasz z Akwinu 21. Suma Teologiczna Tom XXI
- Tadeusz DoĹÄga Mostowicz Bracia Dalcz i S ka tom I
- Sandemo Margit OpowieĹci tom 10 GDZIE JEST TURBINELLA
- 047. Title Elise Tracy i Tom
- Graham Masterton Podpalacze Ludzi tom 2
- Roberts Nora (Robb J. D.) In Death 24 Zrodzone ze Ĺmierci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gackt-camui.xlx.pl