[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cesem. Nie tylko uzyskał aprobatę swej dyrektury, nie tylko zdołał zdobyć zaufanie i wiarę,
lecz doprowadził do wytworzenia atmosfery nad wyraz dla siebie korzystnej.
Pierwsza partia została rozegrana.
54
Rozdział IV
 Gdzie jest gabinet dyrektora Krzysztofa Dalcza?  zapytał z rana woznego.
 Ostatnie drzwi, panie dyrektorze.
Zapukał mocno i nie czekając na odpowiedz wszedł. Przy maszynie siedziała ładna blon-
dynka i z namaszczeniem jadła śniadanie. Jej różowa buzia pełna była bułki.
 Nie ma dyrektora?  zapytał.
Starała się przełknąć czym prędzej i w tym wysiłku brały udział jej brwi, robiąc kilka tak
komicznych ruchów, że Paweł się roześmiał.
 Niech pani się nie śpieszy, to niebezpieczne.
Zmierzyła go karcącym wzrokiem:
 Pan dyrektor jest na warsztacie. Czego pan sobie życzy?
 Przede wszystkim chciałem się pani przedstawić, bo jeszcze się nie znamy.
Wyciągnął rękę i powiedział:
 Jestem Dalcz, a na imię mi Paweł.
Dziewczyna zerwała się z miejsca czerwona aż po białka oczu:
 O, pan wybaczy, panie dyrektorze, bardzo przepraszam, ale nie wiedziałam, że to pan.
 Niechże pani sobie nie przeszkadza  zatrzymał jej rękę, starającą się zsunąć napoczętą
bułkę do szuflady  czy mój stryjeczny brat prędko wróci?
 Lada chwila, panie dyrektorze.
 Jeżeli pani pozwoli, zaczekam tu na niego.
 Ależ proszę  zażenowała się, zaskoczona jego uprzejmością.
 Pod tym wszakże warunkiem, że pani będzie dalej spożywała swoje śniadanie.
Zaśmiała się:
 Mam na to czas pózniej.
Usiadł i dość bezceremonialnie przyglądał się jej. Wiedział, że jest kochanką Krzysztofa, i
przyszło mu na myśl, że może mu się przydać, chociażby do wysondowania opinii stryjecz-
nego brata o nim. Dlatego został.
 Nie dziwię się pani, że nie domyśliła się, kim jestem. Nie mam wiele podobieństwa do
innych Dalczów.
 O tak  powiedziała ze specjalną intonacją.
 Czy wykrzyknik pani  zaśmiał się  mam uważać za wyraz uznania, czy też za współ-
czucie?
 Pan dyrektor żartuje  spuściła oczy.
 A pani nie jest do tego przyzwyczajona przez innych Dalczów?... Mój brat stryjeczny
jest, zdaje się, bardzo poważny i wszystko traktuje serio?
 Wszystko... No nie, pan Krzysztof jest czasami wesoły.
 Nie widziałem go od wielu lat...
Drzwi się otworzyły i wszedł Krzysztof. Paweł wstał:
 Czekałem na ciebie, Krzysiu. Dzień dobry.
 Dzień dobry. Służę ci  podał mu rękę bardzo grzecznie i bardzo oficjalnie.
55
 Mielibyśmy do pomówienia. Czy masz teraz czas?
 Za chwilę ci służę. Sądzę, że najwygodniej nam będzie u ciebie.
 Zatem czekam  skinął głową Paweł i wyszedł.
Doskonale odczuł w tonie Krzysztofa niechęć i niezadowolenie że czekał nań i oczywiście
rozmawiał z tą stenotypistką. Musi być o nią zazdrosny. Przecie go niemal wyprosił.
Znowu wywarł na Pawle wysoce przykre wrażenie. W jego zachowaniu się była jakaś
sztuczność, jakaś nieszczerość, jakaś poza. Paweł nie spodziewał się po nim życzliwości, nie
oczekiwał demonstracji uczuć kuzynowskich. Przeciwnie, przygotowany był z góry na chłód i
na pozycję wrogą. Jednak w sposobie bycia Krzysztofa było jeszcze coś ponadto, coś odpy-
chającego i niezrozumiałego zarazem. I do tego ten nieznośnie wysoki głos i te maniery wy-
zywająco kanciaste, maniery przypominające sztubaka udającego dorosłego człowieka.
Smarkacz jeszcze  myślał Paweł  nie ja tym będę się martwił.
Upłynęło dobrych dziesięć minut, zanim Krzysztof przyszedł.
 Siądzmy tu  powiedział Paweł, wskazując mu fotel przy okrągłym stoliku  czy stryj
Karol poinformował cię o powodach, dla których zostanę tu przez pewien czas?
 Owszem.
 Uważam za swój obowiązek zaznaczyć, kochany Krzysztofie, że zrobię wszystko, by na-
sza współpraca dała jak najlepsze wyniki. Ja, niestety, nie jestem inżynierem i na technice się
nie znam, zatem w tym dziale wszystko spoczywać nadal będzie w twojej kompetencji.
 Bardzo ci dziękuję za zaufanie  powiedział Krzysztof z odcieniem ironii, lecz z tak ni-
kłym, że Paweł mógł udawać, że nie dostrzega drwiny i bierze ją za dobrą monetę.
 Ojciec twój był zdania, że powinniśmy wszystkie sprawy załatwiać wspólnie.
 Nie pozostaje nam nic innego, jak zastosować się do tego.
 Powiedziałeś to w taki sposób, jakbyś nie zgadzał się ze stanowiskiem swego ojca?
Krzysztof wzruszył ramionami:
 Gdyby nawet tak było, nie ma o czym mówić. Na razie jest to bezprzedmiotowe.
 Słuchaj, Krzychu  pojednawczo odezwał się Paweł  wiesz, na czym mi zależy, wiesz,
że nie zamierzam stawać ci na drodze, że wkrótce zostawię ci całe przedsiębiorstwo. Powiedz
zatem, dlaczego zajmujesz wobec mnie pozycję jakby obronną?
 Z czego wyprowadzasz taki wniosek?  obojętnie odpowiedział Krzysztof  nie zajmuję
żadnej pozycji. Powiedziałem już, że podporządkuję się życzeniu ojca.
 Zatem w porządku  z udawaną prostodusznością odrzekł Paweł i pomyślał, że kiedyś ta
malowana lala pożałuje gorzko lekceważącego tonu.
Przystąpili do omawiania spraw fabrycznych. Tu Paweł miał możność stwierdzić, że jego
brat stryjeczny doskonale orientuje się w kwestiach produkcji. Natomiast w rzeczach ogólno-
handlowych nie czuje pewnego gruntu pod nogami. Zresztą Paweł postanowił z góry zrobić
wszystko, by wyeliminować wtrącanie się Krzysztofa w tę dziedzinę, przede wszystkim przez
nieinformowanie go, co przy pomocy Jachimowskiego da się przeprowadzić.
Naturalnie, jeżeliby Krzysztof domyślił się sprawdzać dziennik główny, odkryłby egzy-
stencję wielu listów, które były wysyłane z podpisem Pawła, a bez cyferki jego własnej. Na to
jednak za mało miał praktyki.
Jedyną osobą, która mogłaby go tu uświadomić był sekretarz Holder. Ten jednak nic nie
wiedział o warunkach, na jakich Paweł Dalcz był naczelnym dyrektorem, a z wieloletniej pra-
cy pod ręką zmarłego naczelnego dyrektora wyniósł przeświadczenie, że naczelny dyrektor
jest władcą absolutnym i wszelkie jego działania nie tylko nie podlegają niczyjej kontroli,
lecz nie mogą dostać się do czyjejkolwiek wiadomości pod grozą niemal świętokradztwa.
Zresztą osoba Pawła Dalcza bardzo mu przypadła do gustu, a stało się to ze zrozumiałego
powodu.
Już pierwsze dni urzędowania nowego dyrektora dowiodły, że jest to człowiek nie lubiący
wchodzenia w długie rozmowy i pospolitowania się z pierwszym lepszym pracownikiem. Pod
56 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl